Nikogo nie dziwią już Rosjanie przyjeżdżający do Polski na zakupy. Wśród „zakupowiczów” – Rosjanki, które opuszczają grupę, gdy tylko zbliża się wieczór. Wyruszają do Sopotu, żeby szukać mężów.
Zaczyna się najczęściej tak: paczka koleżanek wsiada w autokar wiozący Rosjan na polskie zakupy. Biegają po marketach, robią zapasy. Potem dziewczyny nie wracają z grupą do domu. Razem z siatkami jadą do najtańszego hostelu. Wynajmują wieloosobowy pokój – byle taniej. Malują się, ubierają skąpe sukienki i wychodzą. Na deptak, do Sopotu, pisze portal naTemat.pl.
To zjawisko to efekt ułatwień w ruchu granicznym wprowadzonych w 2012 roku. Mieszkańcy północnej Polski mogą bez wizy wjeżdżać do Obwodu Kaliningradzkiego. Częściej dzieje się jednak na odwrót.
POLACY WCALE NIE KONSERWATYWNI
– Jak się odpowiednio dziewczyny z Rosji zakręcą w dobrym klubie, to już po pół godziny ktoś drinka postawi – mówi Żanna cytowana przez naTemat. Kobieta była już na siedmiu takich wyjazdach. Na początku dziewczyny obawiały się, że Polacy będą negatywnie nastawieni do Rosjanek po wydarzeniach na Ukrainie, ale okazało się, że w praktyce mało kogo to interesuje.
– Trochę szkoda, że większość z was nie jest wcale taka konserwatywna, jak się mówi. Niektórzy liczą tylko na szybki seks po imprezie – dodaje.
TRÓJMIEJSKA SZANSA NA LEPSZE JUTRO
Mimo wszystko coraz częściej, szansy na lepszą przyszłość młode Rosjanki wypatrują właśnie w polskich mężczyznach. Potwierdza to 21-letnia Nadia, mieszkanka Obwodu Kaliningradzkiego. – Nasi faceci są leniwi, wolą chlać przed telewizorem i ani im w głowie zadowolić kobietę. Dziewczyny tutaj z kolei są mądre i zaradne, więc swoją szansę upatrzyły w Trójmieście.
ŁOWY CZAS ZACZĄĆ
Takie poszukiwania są jednak nie tylko czasochłonne, ale też kosztowne – zwłaszcza dla dziewcząt, które muszą utrzymać się w przeliczeniu za niespełna tysiąc złotych miesięcznie. Choć Rosjanki „na łowy” wyruszają tanimi autokarami, to same poszukiwania mężczyzny rozpoczynają w Sopocie, który słynie z ekskluzywnych lokali i wysokich cen. Wyjazdy w końcu muszą się zwrócić – zakładają.
– Kilku dziewczynom z naszego miasteczka już udało się znaleźć faceta w Polsce – zapewnia Nadia. – Jedna wyszła za mąż, ma obywatelstwo i mieszka w Gdańsku. Znam kilka, które już czekają na pierścionki. Jednej udało się nawet usidlić Szweda, który do Trójmiasta przyjeżdża służbowo. Ja męża dla siebie ciągle szukam – opowiada Nadia.
naTemat.pl/Anna Moczydłowska