„To nie jest typowy pick-up”. Nasi dziennikarze testują nissana navarę

Dotąd mianem „miastoodpornego” samochodu opisywało się Citroena Cactusa. W tym jednak przypadku mowa o aucie „hipermiastoodpornym”.

Nissan navara nie jest typowym pick-upem. Auto owszem, nadaje się do pracy, ale też daje dziesiątki argumentów, by wykorzystywać je właśnie w mieście.

PRZEDE WSZYSTKIM WNĘTRZE

Welur na siedzeniach i boczkach drzwi. Lakier fortepianowy na środkowej konsoli zgrabna kierownica i wygodny fotel – wszystko to sprawia, że czujemy się jak w komfortowym, dobrze wykończonym samochodzie. Nie ma w nim mowy o prostych i tandetnych plastikach, które mają być łatwe do utrzymania. Kierowcę wspomaga nie tylko kamera cofania, ale też system kamer 360 stopni.

Wystarczy jednak uruchomić 2,3 litrowego diesla, by poczuć się jak pan i władca. Moc i możliwości tego auta są zdumiewające. Krawężnik, dziura, próg zwalniający dla navary nie istnieją.

 

WYGODNIE I PEWNIE

Co ważne, autem jedzie się wygodnie i pewnie. Nissan tylne piórowe zawieszenie zamienił na sprężyny śrubowe, wspomagane drążkami. To rozwiązanie daje zalety zawieszenia wielowahaczowego. Auto bez załadunku nie uskakuje na nierównościach. Jeśli zaś chcemy wypełnić „pakę”, to możemy to zrobić ponad tonowym ładunkiem.

Auto pozytywnie zaskakuje też spalaniem. Diesel w ruchu miejskim zadowala się około 8-9 litrami na 100 km. Cennik zaczyna się od 116 tysięcy złotych, a kończy na 152 tysiącach. I to te najdroższe wersje są najchętniej wybierane przez kupujących.

Auto do testów użyczyła firma ZDUNEK KMJ Kaszubowscy.

Posłuchaj audycji:

Sebastian Kwiatkowski/Tomasz Galiński/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj