Święta w małym, przedwojennym dworku na kresach

Dzieje rodziny Haciskich, właścicieli niewielkiego majątku i dworku w Stołowiczach na Nowogródczyźnie, mogłyby posłużyć za ilustrację do losów polskiego ziemiaństwa na Kresach, po agresji sowieckiej na Polskę w roku 1939.

Ojciec bohaterki audycji Zofii Haciskiej z Sopotu (w chwili wybuchu wojny miała lat 12, teraz czeka na 90 urodziny…) uniknął śmierci tylko dlatego, że nie zdążył jeszcze wrócić z wojny. Wujka Zosi zamordowała komunistyczna jaczejka. Pewnie wymordowaliby bolszewicy całą rodzinę – jako jaśniepanów polskich – ale fornale i inni pracownicy majątku Haciskich ostrzegli rodzinę przed niebezpieczeństwem. Teraz o wszystkim decydowała babcia. Rozdała cały majątek ruchomy, nieruchomy i inwentarz prostym ludziom, którzy pracowali na tej ziemi. Po co ma się dostać w łapy bolszewików? Rodzina uciekła do Baranowicz, ale i tam została wypatrzona przez NKWD. Babcia, mama, Zosia, Wiesio i Oleńka pojechali na Sybir.

Jednak ta audycja jest opowieścią nie o sybirskim cierpieniu, o śmierci i głodzie. Pani Zofia opowiada, jak się żyło w stołowickim dworku, jak się wyjeżdżało na wakacje do Cząbrowa, pierwowzoru Mickiewiczowskiego Soplicowa, co się jadło, w co się dzieci bawiły, jak kolędowały. Pani Zofia śpiewa też piosenki, które w stołowickim dworku, przy fortepianie, śpiewała jej mama: romans rosyjski i Kochasz ty dom. Takiego głosu życzyłaby sobie każda 90-latka! Opowiada i wyśpiewuje piękny świat, którego już nie ma. Warto posłuchać. W jednej z audycji lutowych Wiesław Haciski – brat Zofii – opowie o sybirskiej odysei rodziny Haciskich, o cudownym uratowaniu, o siostrach junaczkach w armii generała Andersa, o harcerzu Wiesiu, co prowadził defiladę z okazji 3 Maja w… murzyńskiej wiosce.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj