Krowa, która żywiła niemieckich żołnierzy i ukrywających się Żydów

szuster 2

Krowa… jest niejako bohaterką audycji „Nieznane głosy świadków historii”. Dzięki niej pili mleko w czasie wojny w pewnym miasteczku pod Lwowem: członkowie polskiej rodziny, dwaj niemieccy żołnierze zakwaterowani u tej rodziny i troje ukrywających się w spiżarce Żydów. Swoje skomplikowane, wojenne losy opowiedział Instytutowi Pamięci Narodowej gdańszczanin Stanisław Szuster.

SZUKALI SWOICH WYBAWICIELI

Bohater audycji urodził się w kwietniu 1939 roku, wojnę przeżył jako dziecko. Opowiada nie tylko o tym, co widziały dziecięce oczy, ale i o tym, czego dowiedział się od rodziców i starszych braci, zanim umarli. Aby to udokumentować, pokazuje listy przysłane jego rodzicom w roku 1976 z La Paz – stolicy Boliwii. 30 lat po wojnie odnaleźli się uratowani przez rodzinę Szusterów Żydzi. Szukali swoich wybawicieli przez wiele lat, by wyrazić swą wdzięczność.

Antoni Szuster jako żołnierz Wojska Polskiego

UKRYWALI SIĘ TUŻ OBOK NIEMIECKICH ŻOŁNIERZY

Był czerwiec roku 1941. Niemcy napadają na Związek Sowiecki. We Lwowie Ukraińcy witają ich chlebem i solą. Wierzą, że Hitler ogłosi „Samostijną Ukrainę”. Aby mu pomóc w podjęciu tej decyzji i okazać lojalność, Ukraińcy zaczynają polowania na miejscowych Żydów. Atmosfera się zagęszcza. Za ukrywanie Żyda można się narazić nie tylko Niemcom, ale i nacjonalistom ukraińskim. W tak ekstremalnej sytuacji Antoni Szuster z Bolechowa pod Lwowem podejmuje wraz z żoną Józefą decyzję: trzeba tym ludziom pomóc.

Przez trzy lata w piwniczce i w spiżarni Szusterów przebywało troje Żydów. Nad spiżarką był pokój, a w nim dwóch zakwaterowanych żołnierzy niemieckich. Wszystkich żywiła krowa… Szusterowie wiedzieli, czym ryzykują, mieli trzech nieletnich synów, ale przeważyło poczucie sprawiedliwości i współczucie. Nie zrobili tego dla zysku czy nagrody. Po wojnie nigdy nie zgłosili się po żaden medal. Dopiero te listy z La Paz uświadomiły im, że „zachowali się jak trzeba”.

szuster 1


Uratowani przez Szusterów Haftelowie chcieli się choć skromnie odwdzięczyć, wysyłając 200 dolarów, na co dowodem jest to awizo. Te pieniądze nigdy nie dotarły do adresatów z państwowego banku, a oni tego nie reklamowali uznając, że „za takie rzeczy nie bierze się pieniędzy”… Mimo to uratowana rodzina, nie wiedząc jak inaczej z dalekiej Boliwii wyrazić swą wdzięczność, wysłała pani Józefinie jeszcze jeden przekaz, który tym razem dotarł do adresatki. Kontakty między rodzinami odnowiło ponownie po latach pokolenie wnuków.

Piotr Szubarczyk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj