Krowa… jest niejako bohaterką audycji „Nieznane głosy świadków historii”. Dzięki niej pili mleko w czasie wojny w pewnym miasteczku pod Lwowem: członkowie polskiej rodziny, dwaj niemieccy żołnierze zakwaterowani u tej rodziny i troje ukrywających się w spiżarce Żydów. Swoje skomplikowane, wojenne losy opowiedział Instytutowi Pamięci Narodowej gdańszczanin Stanisław Szuster.
SZUKALI SWOICH WYBAWICIELI
UKRYWALI SIĘ TUŻ OBOK NIEMIECKICH ŻOŁNIERZY
Był czerwiec roku 1941. Niemcy napadają na Związek Sowiecki. We Lwowie Ukraińcy witają ich chlebem i solą. Wierzą, że Hitler ogłosi „Samostijną Ukrainę”. Aby mu pomóc w podjęciu tej decyzji i okazać lojalność, Ukraińcy zaczynają polowania na miejscowych Żydów. Atmosfera się zagęszcza. Za ukrywanie Żyda można się narazić nie tylko Niemcom, ale i nacjonalistom ukraińskim. W tak ekstremalnej sytuacji Antoni Szuster z Bolechowa pod Lwowem podejmuje wraz z żoną Józefą decyzję: trzeba tym ludziom pomóc.
Uratowani przez Szusterów Haftelowie chcieli się choć skromnie odwdzięczyć, wysyłając 200 dolarów, na co dowodem jest to awizo. Te pieniądze nigdy nie dotarły do adresatów z państwowego banku, a oni tego nie reklamowali uznając, że „za takie rzeczy nie bierze się pieniędzy”… Mimo to uratowana rodzina, nie wiedząc jak inaczej z dalekiej Boliwii wyrazić swą wdzięczność, wysłała pani Józefinie jeszcze jeden przekaz, który tym razem dotarł do adresatki. Kontakty między rodzinami odnowiło ponownie po latach pokolenie wnuków.
Piotr Szubarczyk