Relacje polsko-amerykańskie są skomplikowane, chcielibyśmy stawiać się w roli sojusznika USA, ale jak jest naprawdę? Jakie znaczenie ma wizyta Trumpa i co dzięki niej możemy zyskać? Gdy patrzymy na historię relacji polsko-amerykańskich, to oczywiście były one skomplikowane w czasach, kiedy Polska była w niewoli zaborczej i PRL. Inna sytuacja pojawia się, kiedy Polska staje się niepodległa. Zyskuje opinię najsilniejszego i najbardziej zdeterminowanego sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie Środkowo-Wschodniej, jednego z największych przyjaciół Ameryki, można by rzec – trochę bezinteresownych – zauważa prowadzący audycję Jak działa świat, Wojciech Suleciński.
Gościem audycji był Piotr Zaremba, dziennikarz, historyk i autor książek poświęconych historii XX-wiecznej Ameryki.
– Często mamy takie wrażenie, że tej wzajemności nie jest tyle, ile byśmy chcieli. Administracja Georga Busha seniora długo stawiała na powolne zmiany w Polsce, np. niedobrze reagowała na usunięcie Jaruzelskiego. Wcale nie popierała radykalnej linii dekomunizacji. Wiemy, że amerykańskie służby, niezależnie od barwy prezydenta, bardzo wspierały ludzi dawnych polskich komunistycznych służb, stawiały na polityków SLD, którzy mieli dosyć dobre kontakty w Waszyngtonie, niekoniecznie z samymi prezydentami. Oczywiście wiara, że sojusz z Ameryką ma zasadnicze znaczenie dla polskiego bezpieczeństwa, cały czas się utrzymywała i w jakiejś mierze była prawdziwa – podkreśla Piotr Zaremba.
Historyk jako przykład podaje prezydenturę Baracka Obamy, która rozpoczęła się chłodnymi relacjami z Europą Wschodnią, a zakończyła się dużym sukcesem Polski, jakim była decyzja o zainstalowaniu grupy amerykańskich żołnierzy.
„POLSKA ZNAJDUJE SIĘ W REGIONIE, KTÓRY DLA USA JEST DRUGORZĘDNY”
Dobre chęci Polski, jako wyrywnego do pomocy sojusznika, niekoniecznie są zauważane przez społeczeństwo amerykańskie. – Pamiętam, kiedy byłem z prezydentem Lechem Kaczyńskim w Waszyngtonie. Oczywiście znalazł się w pewnym momencie w owalnym gabinecie i spotkał się z Georgem Bushem, ale gazety w ogóle nie odnotowały tego faktu, to jest dosyć znamienne – twierdzi historyk.
– Politycy PiS, którzy negocjowali przyjazd Trumpa podkreślają, że z jednej strony to jest wielki sukces, z drugiej strony mają to poczucie, że się przebijają przez rozmówców, którzy myślą kategoriami Dalekiego i Bliskiego Wschodu, relacji z Chinami, Izraelem i Krajami Arabskimi. A Polska znajduje się w regionie, który z ich punktu widzenia jest drugorzędny. Często słyszeli taki argument, że tu się nic dramatycznego nie dzieje. Oczywiście są problemy, np. agresja Rosji na Ukrainie i zagarnięcie Krymu, ale z perspektywy Ameryki to nie jest największy kłopot – tłumaczy Piotr Zaremba.
JAKIE SĄ POWODY WIZYTY TRUMPA W POLSCE?
Relacje Donalda Trumpa z krajami starej Unii Europejskiej nie są najlepsze, stąd pojawiły się opinie, że wizyta w Polsce jest dla amerykańskiego prezydenta bardzo przydatna przed szczytem G20. – Podobno nawet się odwoływano do tego w rozmowach z politykami z jego otoczenia, że to właśnie zdenerwuje kanclerz Merkel. Oczywiście to nie był jedyny argument. Drugim bardzo poważnym powodem jest na pewno wspólnota interesów ekonomicznych, związana z tym, że Ameryka znosi różne ograniczenia w eksporcie gazu i ropy, można powiedzieć, że Europa Wschodnia jest dla niej jednym z atrakcyjnych partnerów, ale argument, że Trump nie lubi Niemiec i chce z nimi rywalizować na płaszczyźnie ekonomicznej, ma chyba jakieś znaczenie – podkreśla dziennikarz. Zaremba dodaje, że to także czynnik psychologiczny, Trump miałby czuć żal do Angeli Merkel, że pod koniec wyborów mocno wspierała Obamę.
POTENCJALNE KORZYŚCI
To, że pojawi się w kontekście dyskusji z Trumpem termin „Powstanie Warszawskie” historyk uważa za niezwykle ważny aspekt rozmowy. – Amerykanie bardzo często, jeżeli w ogóle się dowiadują, że coś takiego było, to myślą, że chodzi o powstanie w getcie – dodaje historyk.
– Dzisiaj Trump potrzebuje wykazać się także przed kolegami z partii, bo w partii republikańskiej jest właściwie intruzem, nowym członkiem. Chce wykazać, że linki rosyjskie, jakie mu zarzucano, są nieprawdziwe i jest skazany na twardą politykę wobec Rosji. To jest dla nas szczęśliwa okoliczność – podkreśla Zaremba.
– Należy pamiętać, że w Ameryce politykę robi prezydent, ale wraz z kongresem i wszystkimi instytucjami pośredniczącymi, które też mają dużo do powiedzenia – mówi historyk. Ekspert podkreśla, że to, na ile zrealizują się ambitne plany związane z uniezależnieniem się energetycznym od Rosji, wpływ będzie miało wiele czynników i Trump nie będzie miał w tej kwestii decydującego głosu.
hb