Mają chorego syna i modlą się, by inspektor budowlany nie nakazał rozbiórki. Brakuje drabiny i desek

Życie ich nie oszczędzało. Często borykali się z przeciwnościami losu. Dodatkowo, po nawałnicy, stracili niemal wszystko. Mimo to ciągle są silni duchem. Jedyne co jest im teraz niezbędne, to drabina. Potrzebują wsparcia, chociaż nie mówią o tym głośno. Motocykliści wyciągnęli do nich pomocną dłoń, ale sami nie zrobią wszystkiego.

Blisko 50-letni Jacek i jego żona Zdzisława są zaradnym małżeństwem. Mają dom, kilka zwierząt, kawałek lasu i pole. Ich syn, 25-letni Andrzej, ma autyzm, guza mózgu, problemy z kręgosłupem i epilepsję. Na domiar złego niecały miesiąc temu nad ich domem przeszedł huragan, zmiatając dosłownie wszystko, co spotkał na swojej drodze.

POZORY NORMALNOŚCI

– Wjeżdża się na podwórko i wszystko wygląda normalnie. Stoi stabilny dom, ma dach w jednym kawałku – mówił Sebastian Holcer, członek Trójmiejskich Motocyklistów. Grupa pasjonatów jednośladów dotarła do rodziny niedawno. Przez długi czas jej członkowie byli pozostawieni sami sobie. Powaga sytuacji skrywała się za fasadą normalności.

– Kiedy zaczęliśmy oglądać budynek dokładniej, okazało się, że w środku każda jedna ściana, podłogi, sufity, wszystko jest przemoczone, zalane. Jak weszliśmy na strych i spojrzeliśmy w górę, zobaczyliśmy niebo pomiędzy dachówkami. Przy kominie są kilkucentymetrowe szpary – dodał motocyklista.

LATAJĄCE DRZEWA

Dom stoi z dala od ludzi, na środku pola, w osadzie, składającej się z trzech gospodarstw. Jest oddalony od najbliższej wsi o 3 kilometry. Nikt, kto nie był podczas huraganu w tym miejscu, nie jest w stanie sobie wyobrazić jak nieprzewidywalny był wtedy żywioł.

– Z drewutni, która stała pośrodku lasu, zerwało dach, blachę i oni jej do tej pory nie znaleźli. Na podwórko przywiało plastikowy stolik, nie wiadomo skąd. Kilkudziesięcioletnie śliwy z korzeniami wylądowały w bagnie 30 metrów dalej – kontynuował Sebastian, zaznaczając, że gdy dotarło do niego, co się tam wydarzyło, był przerażony.

MODLĄ SIĘ, BY NIE PADAŁO

Dom jest zupełnie zalany. Małżeństwo z chorym synem musiało sobie poradzić z mnóstwem problemów przed katastrofą. Po niej było tylko gorzej, choć są dobrej myśli.

– Oni się modlą, po pierwsze, żeby nie padało, a po drugie, by inspektor budowlany nie nakazał rozbiórki, bo nie wiedzą, gdzie pójść. Mają zwierzęta, kawałek pola, lasu i nie mogą się stamtąd ruszyć. Nie mogą też zbyt wiele zrobić mając chorego syna, bo ta pani musi cały czas z nim być. Najgorsze jest to, że oni wszystko robią sami, tam im dotychczas nie pomógł nikt – zdradził Holcer.

DRABINA POTRZEBNA NA JUŻ

Motocykliści zdobyli papę, piły, część narzędzi, ale żeby dalej można było prowadzić prace, jak najszybciej potrzebna jest wysoka drabina, deski do podbicia dachu i materiały wykończeniowe. Dodatkowo całe wnętrze domu jest zniszczone. Nie działają sprzęty. Brakuje też żywności, chemii, ubrań, tego, co potrzebne do normalnego funkcjonowania.


Aktualizacja 12:30

Firma Maxbud z Redy zadeklarowała pomoc i dostarczy materiały potrzebne do całkowitego pokrycia blachą dachów domu oraz drewutni. 
W dalszym ciągu potrzebne są deski lub płyty OSB pod tę blachę.

Na terenie Trójmiasta organizowana jest zbiórka. Wszystko może być używane, najważniejsze, by było sprawne. Sebastian, razem z innymi motocyklistami, jedzie do potrzebujących w weekend, więc można, za ich pośrednictwem, przekazać coś od siebie. W tej sprawie napisać można na kontakt@radiogdansk.pl lub wysłać sms na numer 603 06 06 06

mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj