Wracamy do pięknych wierszy „starych poetów”. W dzisiejszej audycji poruszymy „Późną dojrzałość” Czesława Miłosza.
To wiersz refleksyjny, dość mocno prozaiczny. Jest niespiesznym rozmyślaniem starego człowieka o sensie ludzkiego życia.
„Nieprędko, bo dopiero pod dziewięćdziesiątkę
otworzyły się drzwi we mnie i wszedłem
w klarowność poranka.
Czułem, jak oddalają się ode mnie, jeden po drugim,
niby okręty, moje wcześniejsze żywoty razem z ich
udręką.
Ukazywały się, przyznane mojemu rylcowi,
kraje, miasta, ogrody, morskie zatoki, dla opisania ich
lepiej niż dawniej.
Nie byłem oddzielony od ludzi, żal i litość nas
połączyły, i mówiłem: zapomnieliśmy, że jesteśmy
wszyscy dziećmi Króla.
Bo przychodzimy stamtąd, gdzie nie ma jeszcze
podziału na Tak i Nie, ani podziału na jest, będzie i było.
Jesteśmy nieszczęśni, bo robimy użytek z mniej niż
setnej części daru, który otrzymaliśmy na naszą
długą podróż.
Chwile z wczoraj i sprzed wieków: cios
Miecza, malowanie rzęs przed lustrem z wygładzonego
metalu, śmiertelny strzał z muszkietu, zderzenie
karaweli z rafą mieszkają w nas i czekają na
dopełnienie.
Zawsze wiedziałem, że będę robotnikiem w winnicy, ale
tak samo wszyscy ludzie żyjący równocześnie ze
mną, świadomi tego czy nieświadomi.”