„Otwarty” mikrofon dla każdego, kto ma odwagę wystąpić i zaprezentować swoje wiersze – zaśpiewać je, przeczytać z komórki czy kartki albo uzupełnić występ o elementy gry aktorskiej. W roli jurorów: publiczność. Mowa o… slamie poetyckim.
Gościem audycji Po pierwsze wiersze był Wojciech Boros – poeta, redaktor kwartalnika artystycznego „Bliza” i prowadzący slamy poetyckie w Trójmieście.
– Niewątpliwie jest tak, że w slamie bardzo ważna jest osobowość. Ludzie, którzy są bardziej przebojowi, mają nieco większe szanse. Jednak z tym też bywa różnie, bo bardzo łatwo można „przekręcić” sytuację. Zbytnia teatralizacja czegokolwiek – bez względu na to, czy jest to wiersz, czy scena zazdrości przed sklepem – jest śmieszna. Ja bym w totalną teatralizację nie wchodził, bo slam to sztuka, która opiera się na tym, co jest powiedziane. Niektórzy fajnie dogrywają rzeczy, a inni bardziej skupiają się na słowie. Myślę, że publiczność też łapie, czy grypsy są zagrane szczerze, czy ktoś się z tym identyfikuje. Slam szybko pokazuje, że nie warto udawać w nim kogoś, kim się nie jest. Jeśli jesteś spokojnym poetą i po prostu chcesz zaprezentować swój wiersz, to zrób to, a jeśli jesteś prawie aktorem, to oszalej i pokaż, że to jest w tobie. To musi być dobrze zrobione, bo łatwo się potknąć, zwłaszcza, gdy slamerki i slamerzy improwizują – mówił Wojciech Boros.
18 lipca w klubie 100cznia odbył się Zielony Slam, który współorganizowała fundacja Generacja. Laureatką została Jaśmina Kędys.
– Idealnie byłoby, gdyby slamer był aktorem z duszą poety. Idea slamu polega na tym, żeby przekazać poezję w sposób performatywny. To wymaga oczywiście umiejętności aktorskich, ale też dużej odwagi – podkreśliła Jaśmina.
Zachęcamy do wysłuchania audycji, w której laureatka czyta swoje dwa wiersze.
(Fot. Pixabay)