Festiwali bluesowych jest wiele, ale imprezy w tak wyjątkowym miejscu ze świecą szukać. Za nami ósmy już „Blues w leśniczówce” w Mirachowie koło Kartuz. Koncerty, jak co roku, odbyły się w środku wielkiego kompleksu leśnego, przy leśniczówce Mirachowo, tuż obok jeziora Lubygość. Jak podkreślali w rozmowie z Radiem Gdańsk uczestnicy koncertów, okoliczności przyrody sprawiały, że mimo iż muzyka grała tak głośno jak na normalnym koncercie, była to dobra okazja do… wyciszenia. Choć oczywiście większość osób przyjechała by posłuchać dobrego bluesa. – Klimatyczne miejsce, super atmosfera i przede wszystkim jesteśmy w lesie, mówiła jednak z uczestniczek festiwalu.
W piątek publiczności, która zasiadła przed sceną stworzoną specjalnie z myślą o festiwalu, zaprezentowali się: Zydeco Flow, grupa Young & Zgreds, czyli zespół, który jako jedyny wystąpił na mirachowskiej scenie podczas każdego festiwalu oraz Cheap Tobacco. W sobotę na estradzie pojawiły się grupy Cheriess in Ski z Tczewa, Tres Hombres z Gdyni, śląska formacja Jan Gałach Band i zespół Zdrowa Woda z Ciechocinka.
Organizatorem koncertów, które odbywają się na polanie w środku lasu jest strażnik leśny Krzysztof Melder. Zapewnia, że zwierzęta wybaczają mu, że raz w roku w ich domu jest wyjątkowo głośno. – Same przysłuchują się z pewnego oddalenia tej muzyce, żartuje Melder.
Tegoroczny blues w leśniczówce był częścią całej serii imprez z okazji 90-lecia Lasów Państwowych. Nad obchodami patronat objęło Radio Gdańsk.