Drugi dzień 39. Festiwalu Filmów w Gdyni należał do Obywatela w reżyserii Jerzego Stuhra. Gorzka komedia o Polsce przyciągnęła tłumy na sale kinowe. W filmie wystąpili m.in. Maciej Stuhr, Wioletta Arlak i Sonia Bohosiewicz.
Jan Bratek to mężczyzna w sile wieku. Bohater nie potrafi odnaleźć się w świecie ciągłych przemian. Mieszka z matką i znienawidzoną żoną. Nieudacznik wiodący z pozoru przeciętne życie skrywa w sobie wspomnienia z wydarzeń, które wpłynęły na kształt obecnej Polski. Widz je poznaje, gdy na Bratka przypadkowo spada litera „P” z napisu Telewizja Polska, znajdującego się na budynku przy warszawskiej ulicy Woronicza.
Przypadek – to słowo, które rządzi rzeczywistością Jana Bratka. I tak, raz uznany za bohatera podziemia, niechcący zostaje odrzucony za domniemane donosicielstwo. Traci i zyskuje coraz to nowe posady. Jest kimś, żeby zaraz stać się nikim.
Stuhr ze znanym sobie inteligentnym humorem porusza niewygodne dla Polaków tematy. Wyśmiewa wszystko i wszystkich. Robi to jednak w sposób lekki i niewymuszony. Szkoda tylko, że niejednokrotnie wyręcza widza i pokazuje mu rozwiązanie, zanim ten sam zastanowi się nad historycznymi odniesieniami. Jest nauczycielem, który nie docenia ucznia.
Jak dosłownie pokazuje w ostatniej scenie reżyser, Bratek to tak naprawdę Polska. Pełna absurdów, chaosu i sprzeczności. Mieszcząca w sobie historie wstydliwe i kontrowersyjne, które zamiata się pod dywan. Hołubiąca mity i patos. Polska, która gubiła się w drodze ku wolności i powoli odradzała.
I chociaż Obywatel to w zamierzeniu komedia, to jednak zostawia gorzki posmak. Kiedy uświadomimy sobie, że to my jako społeczeństwo jesteśmy obiektem kpin, pojawia się refleksja. Mimo że Obywatel nie jest najlepszym filmem w dorobku Stuhra, to jest obrazem ważnym, który można traktować jako sprawdzian. Kolejne tygodnie pokażą, czy Polacy potrafią na pewne sprawy patrzeć z dystansem bez pomijania tego co ważne.