Piękne głosy młodych ludzi, energia i zaangażowanie wykonawców, doskonała muzyka, nastrojowa scenografia i ciekawa opowieść, o której wielu już zapomniało. Premiera „Erosa i Psyche” Ludomira Różyckiego otworzyła nowy sezon w Operze Bałtyckiej. Dlaczego warto się wybrać? Opera Różyckiego po raz pierwszy została pokazana w 1917 roku we Wrocławiu, ale po II wojnie światowej zaledwie dwa razy można było spektakl oglądać na polskich scenach. Mamy więc teraz okazję poznać spektakl, który powstał na podstawie dramatu popularnego na początku XX wieku autorstwa Jerzego Żuławskiego. Nie jest to jednak przedstawienie trącące myszką, bo wiele energii włożyli w niego młodzi artyści, w tym reżyserka Natalia Kozłowska i kierownik muzyczny Rafał Kłoczko. Z pasją i niezwykłym zaangażowaniem przekazują nam ponadczasową historię o tęsknocie za miłością oraz i walce z materią, która może zniweczyć ideały.
Głównymi bohaterami są Psyche (kobieta symbolizująca ludzką duszę) i Eros (mityczny kochanek). Królewna Psyche zakochuje się w Erosie, który podczas schadzki zasłania jej oczy. Gdyby zobaczyła jego twarz, będzie na niej ciążyć klątwa. Jednak przypadkowo parobek Blaks widzi twarz boga i zaalarmowana jego krzykiem Psyche ściąga z oczu szarfę. Staje się nieśmiertelna i skazana przez Hermesa na tułaczkę. Rozpoczyna wędrówkę przez wieki, aby znów połączyć się z kochankiem. Towarzyszy jej Blaks, który wciela się w postacie symbolizujące materializm.
Umowna i nastrojowa scenografia, budowana głównie dzięki projekcjom wideo i grze świateł w gdańskim przedstawieniu przenosi nas w różne epoki. Odwiedzamy Grecję w starożytności, Cesarstwo Cesarstwo Rzymskie, średniowieczny klasztor, Francję w czasach rewolucji. Finał rozgrywa się w 1915 roku, czyli czasach współczesnych dla twórców dzieła. Tu Psyche odnajdzie Erosa.
Dużym atutem spektaklu są młodzi wykonawcy, którzy zachwycają swoimi głosami. Gromkie brawa podczas premierowego spektaklu zdobyła Barbara Zamek śpiewająca partię Psyche (będzie występowała w dublurze z Magdaleną Stefaniak) oraz Przemysław Baiński (Eros) i Marcin Miloch (Blaks). Niedawno ukończyli artystyczną edukację, mając więc świetne przygotowanie wokalne zachwycają wykonaniem. Niestety, nie zawsze idzie to w parze z umiejętnościami aktorskimi.
Na scenie pojawia się wielu młodych artystów, których nazwiska dopiero zaczynają się zapisywać w pamięci melomanów. Towarzyszy im chór Opery Bałtyckiej i członkowie Bałtyckiego Teatru Tańca.
Przez ostatnie miesiące w mediach pojawiło się sporo głosów krytykujących dyrektora gdańskiej sceny Marka Weissa. Zarzucano mu, że zmonopolizował teatr i głównie pokazuje spektakle we własnej reżyserii. Na przekór tym opiniom, zaprosił do przygotowania pierwszej premiery w nowym sezonie Natalię Kozłowską, która mimo młodego wieku ma na swoim koncie kilkanaście realizacji. W 2010 roku ukończyła reżyserię na Akademii Teatralnej w Warszawie, jej spektakle pokazywane były w Warszawie, Bydgoszczy, Szczecinie i w Gdańsku. Mogliśmy już zobaczyć na Wybrzeżu m.in.: „Le Villi” oraz „Gianni Schicchi” Pucciniego w Operze Bałtyckiej oraz „Francesca da Rimini” Rachmaninowa w Centrum św. Jana. W „Erosie i Psyche” jest odpowiedzialna za inscenizację i reżyserię.
Natalia Kozłowska współpracuje z 28-letnim dyrygentem, absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku, Rafałem Kłoczko. Znany już trójmiejskim melomanom muzyk z pasją wyszukuje dzieła operowe, o których niektórzy już zapomnieli. I to jemu zawdzięczamy to, że oglądamy dzieło Ludomira Różyckiego. Dyrygent zachwycił się partyturą, w której odnalazł wiele kolorów, mistrzowską instrumentację oraz echa Pucciniego, Wagnera i Debussy`ego. Stojąc za pulpitem dyrygenckim Rafał Kłoczko w tym spektaklu umiejętnie i z pasją prowadzi zespół doświadczonych członków orkiestry Opery Bałtyckiej.
„Eros i Psyche” to świetna propozycja nie tylko dla miłośników opery, bo nawet osoby unikające tego rodzaju muzyki mogą ją odkryć widząc energię i zaangażowanie młodych wykonawców. To spektakl, który jest powiewem młodości i świeżości w repertuarze Opery Bałtyckiej.