Adam Sztaba ostro: „Nazwijmy rzecz po imieniu, hochsztaplerzy nas zalewają”

DSC09808-crop

Uzdolniony muzyk i wyznawca starej szkoły. W świadomości większości z nas zaistniał na stałe dzięki telewizji. Anna Rębas rozmawiała z Adamem Sztabą o tym, co we współczesnej muzyce piszczy i dlaczego Sztaba zgodził się zostać jurorem talent show.
– Jestem wyznawcą starej szkoły, artysta jest rzemieślnikiem – mówił Adam Sztaba. – Niektórzy się za to oburzają, bo myślą, że rzemieślnik wykonuje swoją pracę byle jak. Bynajmniej! Fach w ręku i umiejętności, to jest to, od czego się wychodzi. Oczywiście nie każdy rzemieślnik jest artystą, ale każdy artysta, nawet ten największy jest rzemieślnikiem.

ARTYŚCI I RZEMIEŚLNICY

Tłumaczenie Adama Sztaby wydaje się być racjonalne i logiczne. Jednak jak zauważa muzyk, w naszej rzeczywistości coraz mniej uwagi przykłada się do warsztatu. – Utożsamiam się z artystami starszymi, którzy czują, że powoli odchodzą i którzy muszą ten świat pozostawić w takim dziwnym stanie, w którym dominują artyści bez rzemiosła. Tu nie chodzi o szkołę. Fach można zdobywać na różne sposoby.

– Tacy „artyści” bardzo często świecą z okładek. To przygnębiające. Pokazuje, że zalewa nas cała masa informacji, muzyki, filmów, rozmaitych bodźców i bardzo trudno wyłapać z tego coś, co jest wartościowe – tłumaczył.

TELEWIZJA KSZTAŁTUJE GUSTA

Zazwyczaj to, co zobaczymy i usłyszymy w telewizji staje się modne. Choćby na jakiś czas. Gusta odbiorców są w dużej mierze kształtowane przez programy typu talent show. – Absolutnie tak. Znalazłem się w „Must be the music”, dlatego że mam tego świadomość – przyznał Adam Sztaba. – Głos jurorów może być głosem wiodącym, który trafi do szerokiej publiczności. Dlatego staram się nie iść w tzw. blichtr telewizyjny. Nie być postacią wymyśloną. Staram się mówić obiektywnie i szczerze, tak jak myślę. Nikt nie każe mi mówić w tym programie słów, które nie są moje.

– Nie mam wpływu na jedną rzecz – kontynuował Adam Sztaba. – Nie wiem, co zostanie pokazane w telewizji, a co nie. Wiadomo, że przesłuchujemy tych artystów w liczbie o wiele większej niż widać na ekranie. I tu można się zastanawiać, kto został dopuszczony do wizji.

JAK ROZRÓŻNIĆ ARTYSTĘ OD HOCHSZTAPLERA

Z pewnością rozróżnienie osoby o wielkim talencie było o wiele prostsze, gdy nie żyliśmy w tak zaawansowanej erze komputerowej jak dziś. – Wtedy weryfikacja była prosta – tłumaczył Adam Sztaba. – Ktoś przychodził do studia nagraniowego i od razu było wiadomo czy umie grać czy nie. Dzisiaj technologia jest niezwykle pomocna. Potrafi zatuszować właściwie każdą nieumiejętność. Słuchając płyty nie wiemy czy ten głos, który słyszymy jest prawdziwy. Z reguły, 99 procent wokalu jest przeczyszczone, przetworzone i dobarwione. Jest mnóstwo ulepszaczy, z których korzystają muzycy. Koncert weryfikuje prawdziwe umiejętności, choć są sposoby, żeby to ominąć. Technologia jest z jednej strony bardzo pomocna, trudno wyobrazić sobie teraz życie bez internetu. Z drugiej strony potrafi spowodować, że nazwijmy rzecz po imieniu hochsztaplerzy, amatorzy nas zalewają.

Adam Sztaba Fot. Radio Gdańsk/ Anna Rębas

CZY SZTABĘ TAK ŁATWO OSZUKAĆ?

Zapewne dla każdego ciężko odróżnić od razu prawdziwy talent od hochsztaplerki. Czy tak łatwo da się również oszukać wieloletniego muzyka? – W niektórych stylistykach malowanie twarzy, kostiumy, światła i dym są bardzo ważne. Ale jeżeli któryś z artystów kładzie szczególny nacisk na oprawę. Gdy czuję dysproporcje, muzyka jest na drugim, trzecim planie, to w tym momencie się wyczulam. I z reguły mam rację.

– Zazwyczaj jest to jakiś opakowany produkt, który ma nam coś zasygnalizować, ale na pewno nie muzykę – kontynuował Adam Sztaba. – Artyści podczas programu pojawiają się na dwie minuty. To bardzo krótki czas na ich zweryfikowanie, ale doświadczenie robi swoje i zazwyczaj rozpoznaje – artysta czy nie.

JAK SZTABA ZOSTAŁ JUROREM

Niedawno skończyła się 10. edycja programu, w którym jurorem jest Adam Sztaba, czyli „Must be the music. Tylko muzyka”. Podjęcie decyzji o uczestnictwie w programie muzyk podjął dekadę temu. A jak to wspomina? – Przed rozpoczęciem tego programu zastanawiałem się trzy miesiące czy być jurorem – przyznał Adam Sztaba. – Nie chodziło o to, że jest to program telewizyjny. A o to, co obliguje człowieka do tego, żeby oceniał drugiego za artystyczne wykonania. Właściwie nic, nawet dokonania. Ktoś może uważać swoją muzykę za słuszną, piękną. Mogę jedynie powiedzieć czy mi się to podoba. Druga rzecz, która mnie przekonała, to możliwość pokazania publiczności, że według mojego ucha jest to ktoś, na kogo warto zwrócić uwagę. Ten argument mnie przekonał.

Ważną rzeczą dla Sztaby było także, to że w tym talent show artyści mogą zaprezentować własną twórczość. – Granie cudzych utworów jest fantastyczne na początek, jest to najprostsze. A pokazanie czegoś własnego jest podstawą tego zawodu.

Anna Polcyn
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj