Nie wszyscy artyści zmieszczą się na scenie. Premiera „Czarnej maski” w Operze Bałtyckiej

Ponad 170 wykonawców: śpiewaków, muzyków i tancerzy przygotowuje operę „Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego. Premiera spektaklu w reżyserii Marka Weissa odbędzie się w niedzielę w Operze Bałtyckiej. Wszyscy wykonawcy nie zmieszczą się na scenie. I dlatego też będzie w sumie czterech dyrygentów. Głównym jest Szymon Morus.

JEDNO Z NAJWIĘKSZYCH, WSPÓŁCZESNYCH DZIEŁ OPEROWYCH

Krzysztof Penderecki to jeden z najbardziej znanych współczesnych kompozytorów, który w swoim dorobku ma pięć oper – „Najdzielniejszy z rycerzy – opera dziecięca w 3 aktach” (1965), „Diabły z Loudun” (1969), „Raj utracony” (1978), „Czarna Maska” (1986) i „Ubu Król” (1991). Dyrektor Opery Bałtyckiej Marek Weiss już po raz drugi sięga po operę Pendereckiego. 27 września 2013 roku odbyła się premiera spektaklu „Ubu Rex”. 20 marca planowane jest pokazanie po raz pierwszy „Czarnej maski” – na życzenie kompozytora – w niemieckiej wersji językowej.

– To jest arcydzieło, jedno z najważniejszych w literaturze operowej. Chyba najtrudniejsze ze wszystkich dzieł operowych z jakimi miałem do czynienia – powiedział Radiu Gdańsk reżyser Marek Weiss. – Jest bardzo precyzyjne, bardzo logiczne, a jednocześnie niezwykle skomplikowane.

UCZTA U BURMISTRZA I NIEUBŁAGANA KATASTROFA

Jednoaktowa opera (trwająca 1,5 godziny) została oparta na sztuce Gerharta Hauptmanna (1862–1946), niemieckiego pisarza i dramaturga, laureata literackiej Nagrody Nobla, mieszkającego i tworzącego w Jagniątkowie – dziś jednej z dzielnic Jeleniej Góry. To pozornie prosta opowieść o imprezie w domu Silvanusa Schullera, burmistrza Bolkenhainu (Bolkowa na Dolnym Śląsku). Jedno z lutowych popołudni 1662 roku spędzają ze sobą przedstawiciele różnych grup społecznych: Żyd, hugenot, jansenista, pastor ewangelicki i opat katolicki.

Grają w karty, piją wino, dyskutują i zwiedzają dom. Wciąż rośnie napięcie, które poprzedza nieubłaganą katastrofę. Wychodzą na jaw różne intrygi i namiętności, które demaskują ułudę tolerancji i – jak można to określić współczesnym powiedzeniem – poprawności politycznej.

Reżyser widzi w tej opowieści apokaliptyczną wizję zagrożeń wiszących nad kulturą europejską. – Jeśli weźmiemy pod uwagę, że mija właśnie trzydzieści lat od światowej prapremiery dzieła w Salzburgu, to uderza profetyczna siła zawarta w tej wywiedzionej z opowiadania Hauptmanna historii skromnej uroczystości w domu prowincjonalnego burmistrza, która przekształciła się w zwiastun zagłady naszej mieszczańskiej cywilizacji, zagłady która nie wynika z igraszek ślepego losu, lecz z naszej konkretnej winy – podkreśla Marek Weiss.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj