– Czarna maska została zdemaskowana. Siedzi w kuchni i w najlepsze zajada – tak twierdzi w pewnym momencie Benigna, główna bohaterka opery Krzysztofa Pendereckiego „Czarna maska”. Po chwili jednak wiemy, że ta opinia była przedwczesnym ogłoszeniem zakończenia problemu pojawienia się w czasie imprezy u pani burmistrzowej tajemniczej osoby z maską na twarzy. Mam nadzieję, że tak samo myli się reżyser Marek Weiss, wieszcząc kryzys wartości, na których została zbudowana Europa i ostrzegając przed zagrożeniami, jakie na nas obecnie czyhają.
SZTAB LUDZI I NIEMIECKA WERSJA JĘZYKOWA
Premiera odbyła się 20 marca w Operze Bałtyckiej. Przedstawienie z udziałem kompozytora Krzysztofa Pendereckiego zostanie pokazane 31 marca w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. Obowiązki związane z Wielkanocnym Festiwalem Ludwiga van Beethovena nie pozwoliły Pendereckiemu przyjechać do Gdańska. Zgodnie z życzeniem kompozytora, dzieło pokazano w niemieckiej wersji językowej.
Przedstawienie wykonywane jest przez ogromny sztab ludzi. Zaangażowano ponad 170 artystów: solistów, chórzystów, muzyków i tancerzy. Większość orkiestry ustawiono na podwyższeniu na scenie, tuż za plecami solistów. To spowodowało, że muzyka zagrała główną rolę, ważniejszą niż scenografia. Efekt otoczenia widza dźwiękiem, który przypomina Dolby Surround, został osiągnięty poprzez umieszczenie chóru na balkonie.
ARCYDZIEŁO MUZYCZNE
„Czarna maska” to niezwykle trudne dzieło pod względem muzycznym, ale młody dyrygent Szymon Morus świetnie sobie poradził z tym zadaniem. Na pewno będzie to w jego dorobku znaczący sukces. Warto podkreślić, że kierownikowi muzycznemu pomagał Adi Bar, który prowadził solistów. Widzowie mają więc okazję śledzić pracę dwóch dyrygentów jednocześnie. Niewidoczne są osoby, które koordynują pracę chóru i zespołu siedzącego poza sceną. Nie wszyscy bowiem artyści zmieścili się na scenie.
Kilkunastu solistów mierzy się ze swoimi rolami momentami, śpiewając jednocześnie. Trudne zadania wokalne, które należy podeprzeć wyrazistą grą aktorską, bo można po prostu zginąć w tłumie. Śpiewacy znakomicie sobie z tym poradzili, a szczególnie Katarzyna Hołysz (Benigna), Piotr Nowacki (Hrabia Ebbo), Ryszard Minkiewicz (służący Jedidja Potter), Karolina Sołomin (Mulatka Arabella) i Anna Fabrello (służąca Daga).
Fot. Opera Bałtycka/Krzysztof Mystkowski
SKROMNA SCENOGRAFIA
Opowieść o uczcie wyprawionej przez żonę burmistrza Benignę umieszczono zgodnie z librettem w XVII wieku. Autorka scenografii Hanna Szymczak ustawiła ogromny stół i stylizowane, rzeźbione krzesła, przy których zasiedli uczestnicy imprezy ubrani w stroje przypominające te sprzed kilku wieków. Nie ma obrazów, ciężkich mebli itp., które trudno sobie mi wyobrazić w skromnej przestrzeni, jaka została po ustawieniu na podwyższeniu orkiestry.
Kiedy wchodzi 22-osobowy Bałtycki Teatr Tańca, to naprawdę robi się tłok. Jednak bardziej przykuwa wtedy uwagę dynamizm tych scen (choreografia Izadory Weiss) i kostiumy tancerzy, które przypominają czarne stroje terrorystów islamskich. To one dopisują współczesny kontekst spektaklowi.
POŻEGNANIE Z OPERĄ I EUROPĄ
„Czarna maska” jest ostatnim spektaklem wyreżyserowanym w Operze Bałtyckiej przez Marka Weissa. Jego kadencja jako dyrektora kończy się w sierpniu. – To moje pożegnanie z Operą Bałtycką. Być może jest to moje pożegnanie z operą w ogóle – napisał w programie Marek Weiss. Dodaje, że jest to także jego pożegnanie z Europą, którą kochał i popierał jej idee wraz milionami innych osób. – Straciłem nadzieję, że Europa przezwycięży plemienne waśnie i swoją pychę dawnych kolonizatorów.
Pozorną sielankę imprezy u burmistrzowej, u której gromadzą się przedstawiciele różnych grup społecznych i religijnych, burzą ukryte uprzedzenia biesiadników i zagrożenie płynące z zewnątrz, czyli obawa przed „czarną śmiercią” (epidemią dżumy). Narastający niepokój i strach swoje epogeum ma w scenie finałowej. To tu widzimy interpretację obecnych zagrożeń, które zdaniem Marka Weissa mogą przynieść Europie zagładę. Pozostaję w nadziei, że wizja reżysera się nie ziści.
CZARNA MASKA NIE BĘDZIE CZĘSTO POKAZYWANA
Można nie zgadzać się z wizją reżysera, ale na pewno robi duże wrażenie rozmach artystyczny przedstawienia. Z tego względu „Czarna maska” nie wejdzie na stałe do repertuaru. Kolejne spektakle w Operze Bałtyckiej zaplanowano 22 i 23 marca oraz 4 i 5 czerwca. 31 marca odbędzie się warszawska premiera – w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. „Czarna maska” i zrealizowany w Gdańsku „Ubu Rex” mają zostać sfilmowane i wydane na płytach DVD prezentujących dzieła operowe Krzysztofa Pendereckiego.