Wojciech Horny: „To mnie kręci. Muzyka jest we mnie od zawsze”

Wojciech Horny o sobie mówi, że jest bardzo energetycznym człowiekiem. – Wydaje mi się, że ekspresja, którą reprezentuję od zawsze, wkłada w kapelę to coś – mówił artysta. – To mnie kręci. Nie wyobrażam sobie, że stoję przy instrumencie jak kłoda. Muzyka jest we mnie, od zawsze.
– O.N.A. to zespół mojej młodości, takiego drugiego zespołu nie było i na pewno długo nie będzie – to jeden z komentarzy, który pojawił się podczas audycji Muzyczna Strefa Radia Gdańsk, której gościem był Wojciech Horny. Muzyk opowiedział o początkach swojej artystycznej przygody i zespołach z którymi grał, czyli m.in. Skawalker i O.N.A.

DROGA DO SKAWALKERA

Kilka lat wcześniej, zanim jeszcze Horny dołączył do składu Skawalker, był na koncercie starego Kombi. Został zafascynowany muzyką, którą usłyszał i nigdy nie podejrzewał, że kiedyś będzie grał razem z Tkaczykiem i Skawińskim.

Jak to się stało, że jednak Horny zasilił szeregi zespołu? – Waldek Tkaczyk przed wieloma laty miał w Sopocie sklep muzyczny – tłumaczył Wojciech Horny. – Byłem tam częstym gościem. Pewnego razu, kiedy tam grałem podszedł do mnie Waldek, zapytał się, co robię i powiedział, że poszukuje klawiszowca do Skawalkera. Zatkało mnie. Waldek wziął ode mnie numer, po dwóch tygodniach, kiedy straciłem nadzieję, że ktoś się odezwie moja mama odebrała telefon i powiedziała, że dzwoni do mnie Skawiński. Zostałem zaproszony na próbę do Żaka, porozmawialiśmy, a potem zagrałem „Nasze randez vous” w jazzowej wersji. Po kolejnych dwóch tygodniach dostałem propozycję zagrania koncertu w Spodku. Moje marzenia zaczęły się spełniać.

MIŁOŚĆ DO O.N.A.

Kiedy Wojciech Horny zaczynał przygodę w zespole Skawalker miał 18 lat. Później przyszedł czas na O.N.A. i jak przyznał muzyk powiedzenie, że z zespołem O.N.A. łączy go miłość nie będzie przesadą. – To był początek do, krótko mówiąc, wielkiego świata – mówił Wojciech Horny. – O.N.A. było spełnieniem moich marzeń.

Był to zespół wielkich indywidualności, ale jak zaznaczył Wojciech Horny członków grupy łączyła miłość do muzyki. – Między nami tworzyła się harmonia – kontynuował.

NAUKA

Jako młody muzyk Wojciech Horny miał okazję uczyć się od zawodowców takich jak Skawiński czy Tkaczyk. – Nauczyłem się od nich praktycznie wszystkiego – przyznał muzyk. – Warsztat szlifowałem sam, ale na pewno mogę przyznać, że najważniejsze czego się od nich nauczyłem, to profesjonalizm i zawodowe podejście do pracy.

SZKOŁA MUZYCZNA A ZESPÓŁ ROCKOWY

Wojciech Horny uczył się w szkołach muzycznych przez około dekadę. – Grałem na akordeonie, to było takie marzenie mojej mamy, jednak nie ukończyłem szkoły grając na tym instrumencie – tłumaczył artysta. – Potem miałem kilka lat przerwy. Moim marzeniem było dostać się do katowickiej Akademii Muzycznej na wydział jazzu. Jednak, żeby dostać się na Akademie musiałem przejść długą drogę. Grałem na gitarze, instrumentach dętych. I przyszedł dla mnie przykry moment, kiedy już grałem w Skawalkerze, uczyłem się w gdańskiej szkole muzycznej grać na saksofonie. Pan, który wtedy zarządzał tą szkołą powiedział mi jasno, żebym zabrał papiery, bo nie będzie uczył szarpidruta.

CHYLIŃSKA

Projekt Chylińska powstał po rozpadzie O.N.A. Zespół ma na koncie jedną płytę – „Winna”. To grupa, w której Wojciech Horny miał większe pole do popisu, jeżeli chodzi o elektronikę. – Na tym albumie używałem rzeczy, których nie używałem wcześniej, np. samplerów – przyznał muzyk. – Przez lata byłem postrzegany jako typowy rockowy klawiszowiec, z gatunku noise’owych. Do tej pory jak gram na fortepianie, to ludzie się pytają – to ty tak grasz? Na płycie „Winna” znajdziemy utwór „Niczyja”, gdzie miałem okazję zagrać na wspomnianym fortepianie.

Anna Polcyn
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj