Metal bardziej nostalgiczny niż depresyjny – Katatonia w B90 [RELACJA]

Od Gdańska zaczął się polski odcinek europejskiej trasy Katatonii, promującej album „The Fall Of Hearts”. Katatonia dołączyła do listy wpływowych, europejskich zespołów z lat ’90, którzy w ostatnich latach wystąpili na scenie klubu B90. Pierwszy na scenie zameldował się duński kwartet Vola. Zespół zaprezentował niewiele ponad pół godziny autorskiego materiału, opartego na nisko osadzonych, ciężkich riffach gitarowych i melodiach elektronicznych oraz klawiszowych.

NA POCZĄTEK VOLA

Oprócz wbijających w podłogę utworów Vola zademonstrowała również nieco spokojniejsze, luźniejsze i bardziej chwytliwe oblicze. Pomimo nieco zróżnicowanego repertuaru udało im się zachować spójny klimat występu. Niestety wokal (choć bardzo dobry i czysty) pozostawał nieco w tyle instrumentów. Pierwszy występ na Pomorzu duńska Vola może zaliczyć do udanych. Grupa zostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie.

POTEM KWARTET PROSTO Z ISLANDII

Jako drugi wystąpił zespół nazywający się Agent Fresco. Również kwartet, tyle że stolicy Islandii. Wokalista, w przeciwieństwie do frotmana Voli, nie grał na żadnym instrumencie, dzięki czemu mógł bardzo swobodnie poruszać się po scenie. Gitarzysta i basista Agenta Fresco również energicznie przeżywali występ. Jednak mi, jak grupie widzów, ta energia nie udzieliła się choćby częściowo. Islandczycy zagrali dobrą jakościowo muzykę spod znaku rocka progresywnego, jednak nie były to dźwięki szczególnie porywające. Występ dobry, choć nieurzekający.

WIĘCEJ NOWSZYCH UTWORÓW

Katatonia zgromadziła bardzo liczną publiczność jak na wtorkowy, październikowy wieczór. W B90 było około 700 widzów. Kampania promocyjna klubu oraz agencji P.W. Events przyniosła pozytywny efekt. Z pewnością miał na to wpływ również najnowszy album Szwedów, wydany w maju „The Fall Of Hearts”, z którego wybrzmiały aż 4 kompozycje.

Występ zaczął się od jednej z nich – podniosłego, lekko patetycznego „Last Song Before The Fade”. Zespół postawił na swój nieco bardziej współczesny repertuar rezygnując z materiału z klasycznych albumów, takich jak „Dance of December Souls” czy „Brave Murder Day”. Najstarsza kompozycja zagrana w Gdańsku („For My Demons”) pochodziła z wydanego w 1999 roku albumu „Tonight’s Decission”. Na repertuar koncertu złożyły się więc utwory z nieco lżejszego okresu w historii grupy.

Frontman Katatonii, Jonas Renske, śpiewał bardzo przejmująco. Jego twarz była osłonięta ciemnymi włosami, a on sam był bardzo oszczędny w kontakcie z fanami w przerwach między utworami. Pierwsze, dłuższe zdanie wypowiedział po blisko 40. minutach trwania występu. W jego sposobie bycia na scenie była pewna dostojność. Śpiewał bardzo dobrze, jednak pod koniec koncertu w jego głosie było słychać zmęczenie.

PRZESTRZEŃ DŹWIĘKOWA

Należy pochwalić grę instrumentalistów. Dobrze wybijająca się sekcja rytmiczna, ściany gitar oraz łkające melodie stworzyły razem brzmienie niemalże post-metalowe. Pełne akordy nadawały muzyce podniosłego charakteru. Jednak, pomimo patosu, muzyce Katatonii nie brakowało agresji oraz dźwięków porywczych. Były utwory pełne dźwiękowej przestrzeni (jak „Teargas”) oraz te bardziej energetyczne (jak „Day And Then The Shade”). Bardzo dobrze został przyjęty nowy materiał, szczególnie singlowy „Old Heart Falls”.

Koncert pokazał oblicze zespołu, który już dawno zerwał z death metalem. Od jakiegoś czasu próbuje się mu przypiąć łatkę zespołu grającego metal „depresyjny”. Owszem, w dźwiękach Katatonii czuć pewną esencję nostalgii, smutku, jednak w brzmieniu zespołu jest dużo wzniosłości, która moim zdaniem dominuje. Dźwięk był dużo bardziej żywy i przestrzenny niż na nagraniach studyjnych.

Pierwszy koncert Katatonii w Gdańsku był frekwencyjnym sukcesem, co jest szczególnie warte podkreślenia przed niedzielnym koncertem Behemoth, na który bilety są już wyprzedane. Zespół został przyjęty bardzo entuzjastycznie. Jeśli wierzyć wokaliście szwedzkiej grupy jeszcze powinni tu wrócić.

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj