Mastodon to jeden z największych zespołów, które w tym roku wystąpiły w Trójmieście. Gdańsk był jedynym polskim miastem na tegorocznej trasie autorów wydanej niedawno bestsellerowej płyty „Emperor of Sand”.
PROGHMA-C
Wieczór zaczął się od powrotu Proghmy-C, grupy znanej i cenionej w trójmiejskim środowisku muzycznym. Dwa lata temu miejsce wokalisty Piotra Gibnera (obecnie zespół Moose The Tramp) zajął Patryk Zwoliński, dobrze znany trójmiejskiej publiczności z wieloletniego członkostwa w Blindead. Proghma-C znacząco ograniczyła też swoją aktywność. Muzycy z dawnego składu, czyli gitarzysta Paweł Smakulski i perkusista Łukasz Kumański, grali w tym czasie w innych zespołach, przez co Proghma-C aż do wtorku zagrała tylko jeden koncert w nowym składzie (dwa lata temu na festiwalu Euroblast w Niemczech). Przed Mastodonem z Proghmą-C na basie wystąpił Matteo Bassoli, Włoch, dobrze znany z wielu trójmiejskich zespołów i projektów, jak choćby Blindead czy Tranquilizer.
Półgodzinny koncert Proghmy-C to potężna dawka progresywnego metalu. Zespół w nowej odsłonie prezentuje się dobrze, inaczej niż dotychczas. Patryk Zwoliński to zupełnie inny rodzaj ekspresji scenicznej niż Piotr Gibner. Łukaszowi Kumańskiemu świetnie wychodziły kanonady perkusyjne. Muzyka Proghmy-C jest nieco bardziej tajemnicza i mroczna. Zespół co jakiś czas udostępnia na Facebooku zdjęcia i krótkie nagrania ze studia nagraniowego. Miejmy nadzieję, że następca „Bar-do Travel”, jedynej płyty Proghmy-C, pojawi się niebawem. Warto czekać. Brakowało tego zespołu na muzycznej mapie Trójmiasta.
WOLVES LIKE US
Jako drudzy zagrali Norwegowie z grupy Wolves Like Us. Dla pochodzącej z Oslo grupy był to trzeci w tym miesiącu występ w Polsce (1 lipca wystąpili we Wrocławiu, a dzień później w Warszawie). Norweskie Wilki zaprezentowały nowoczesne spojrzenie na hard rocka. Dali dobry występ, który podobał się publiczności. Najwięcej uwagi skupiał na sobie basista o pseudonimie Toy, którego roznosiła energia sceniczna. Głosy jego i gitarzystów dobrze się uzupełniały.
MASTODON
Przed wejściem na scenę Mastodona, klub był niemal wypełniony. Fani wywołali Amerykanów skandując nazwę zespołu. Zaczęli od singlowego „Sultan’s Curse”. Z wydanej w tym roku płyty „Emperor of Sand” zagrali jeszcze m.in. „Steambreather”, „Precius Stones” czy chwytliwy „Show Yourself”, bardzo dobrze zaśpiewany przez perkusistę Brana Dailora.
Jednym z punktów wyróżniających Mastodona na tle wielu innych zespołów są poczwórne wokale – wszyscy czterej muzycy są zaangażowani w śpiew (choć gitarzysta Bill Kelliher w najmniejszym stopniu). Tego wieczora najlepiej wokalnie wypadli muzycy sekcji rytmicznej – oprócz wspomnianego wcześniej Brana Dailora, basista Troy Sanders. Znakomicie ze swoich zadań wywiązywali się gitarzyści Bill Kelliher i Brent Hinds, który na bis wyszedł w wielkim kapeluszu. Koncert wypadł świetnie. Mastodon to bardzo dobrze działająca koncertowa bestia.
Publiczność dopisała. Po raz kolejny do B90 na koncert dużego, zagranicznego artysty przyjechali fani muzyki z różnych części kraju, m.in. z Bydgoszczy czy Warszawy. Jak po występie zapowiedział ze sceny Bran Dailor, zespół powinien tu wkrótce wrócić.