Na pewno znasz jej rysunki. Obłe litery, gruba kreska, cięty humor to cechy charakterystyczne obrazków Magdy Danaj. Z tą utalentowaną dziewczyną z Gdańska spotkaliśmy się w jej pracowni w Sztuce Wyboru. Czy jej rysunki są tylko dla dziewczyn, dlaczego zdecydowała się na współpracę z firmami, czy tak nieśmiałej dziewczynie jak ona łatwo jest korespondować z fanami. My pytamy, Magda odpowiada.
Dominika Raszkiewicz: Twoje portfolio jest bardzo szerokie – są w nim zarówno autorskie projekty, jak i zlecenia komercyjne. Czy artystce takiej jak Ty, przystoi przyjmować te drugie?
Magda Danaj: – Artystką czuję się o tyle, o ile robię to co sobie zamarzę i się w tym realizuję. Na pewno nie jestem artystką w tzw. pojęciu szkolnym, nie skończyłam żadnej szkoły artystycznej. Nie muszę więc nic nikomu udowadniać, ani przestrzegać żadnych norm i standardów. Kiedyś byłam bardzo niepewna mojej twórczości. Dzięki pozytywnym opiniom płynącym z otoczenia nabrałam większej pewności siebie. I zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę, by praca była jednocześnie moim hobby, to muszę przyjmować zlecenia komercyjne. Staram się jednak zachować równowagę pomiędzy tym co robię dla siebie, wstawiam na swojego Facebooka a zleceniami komercyjnymi.
Ale nawet te zlecenia bywają bardzo ciekawe. Na przykład mapa, którą trzymam w ręku – miasta Gdyni z Twoimi rysunkami i opisami.
– Akurat w tym wypadku od razu wiedziałam, że się tego podejmę. Jeżeli tylko zdarzy się klient, który chce zrobić coś interesującego, ale daje mi w tym trochę wolności, to bez wahania to przyjmuję. Ale jeżeli propozycja nie łączy się tematycznie z tym co robię, to w taki projekt trudno mi uwierzyć i muszę go odrzucić. Przykładowo – jeśli zgłosi się do mnie firma, która produkuje parówki, to mimo tego że jest znana, to są pewne granice. Coraz częściej mam też wrażenie, że ludzie zgłaszają się po moje konkretne projekty, a nie dlatego, że szukają po prostu „jakiegoś rysownika”.
Rysunkami Magdy Danaj Gdańsk zachęcał do głosowania w Budżecie Obywatelskim w 2017 roku. Fot. materiały prasowe
Kiedy przyszedł moment, w którym postanowiłaś, że zawodowo zajmiesz się rysowaniem?
– Studiowałam filologię polską. Na początku chciałam zawodowo pisać. Skończyłam specjalizację filmową, edytorską. Dostałam się do jednego z ogólnopolskich dzienników. Pracowałam tam chyba z rok. Ale potem stwierdziłam, że jednak nie nadaję się na dziennikarkę. Nie jestem osobą, która podchodzi do obcych osób i pyta ich o życie. Do dziś zresztą rozmowa z ludźmi nie przychodzi mi łatwo. Potrafię współpracować z innymi, ale tylko wtedy kiedy robimy to samo, a nie ja muszę zadawać pytania. Później pracowałam w branży PR, byłam odpowiedzialna za cały region. Wspominam to strasznie. Nie minęło długo aż zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak pracować. Jednocześnie zaszłam w ciążę i dotarło do mnie, że w tym stanie nikt mnie nie zatrudni. Więc zaczęłam rysować. I tak coraz mniej pisałam, a coraz więcej rysowałam.
Ta umiejętność pisania jest jednak pomocna przy rysowaniu. Charakterystyczne dla Twoich rysunków jest przecież to, że oprócz rysunku, zawsze jest chmurka, a w niej tekst.
– Wydaje mi się nawet, że tekst jest często ważniejszy niż rysunek. Śmieję się czasem, że ponieważ nie mam żadnego wykształcenia plastycznego, to tak naprawdę nie umiem rysować. Rysuję zawsze to samo, a tylko te teksty się zmieniają.
Magda z kalendarzem swojego autorstwa. Wydaje je cyklicznie od pięciu lat. Fot. facebook.com/Porysunki
To kiedy powstał ten pierwszy rysunek?
– Rysowałam tak naprawdę od dziecka. Na lekcjach, w zeszytach. Koleżanki zawsze prosiły mnie, żebym malowała im księżniczki. No to malowałam. Później już nie tylko księżniczki.
Z takimi zdolnościami nie korciła Cię architektura?
– Korciła, ale jestem tak straszna z przedmiotów ścisłych, że nawet nie byłabym w stanie podejść do egzaminu. W ogóle dawniej nie myślałam poważnie o tym rysowaniu. Kiedyś był boom na blogi. Wtedy też założyłam swojego bloga. Pierwszym rysunkiem, który tam wstawiłam była biedronka z tekstem: „Jak to dobrze, że ta Biedronka jest tak blisko”, taki prześmiewczy. I tak się potoczyło.
Ile lat temu to było?
– Z dwanaście. Później rysowałam coraz więcej. Do lokalnej gazety wysłałam zapytanie, czy nie chcieliby jakichś rysunków. Odpowiedzieli, że chcą raz na tydzień.
Równolegle prowadziłaś też własnego bloga…
– Tak, a potem założyłam Facebooka. Problemem było jednak to, że nie potrafiłam nawiązać takich kontaktów, jakie oczekiwane są w sieci. Odpisywać na komentarze, wiadomości na prywatną skrzynkę.
W końcu się przełamałaś?
– Myślę, że moi obserwatorzy przyzwyczaili się, że trochę tam jestem, ale jednocześnie mnie nie ma. Zresztą te moje smutne rysunki są odzwierciedleniem mojej osobowości. To strefa, gdzie mogę zrzucić z siebie pewien balast, pozbyć się nostalgii i normalnie funkcjonować w życiu. Dookoła siebie widzę, że podobne problemy mają też inne kobiety.
To miłe, że wiele kobiet odczuwa to samo co Ty?
– Bardziej mnie to zastanawia. Moim zdaniem rysunki są na tyle ogólne, że każdy w nich widzi to co chce. Jest na przykład taki rysunek z napisem: „Wrócę albo nie wrócę”. Każdy interpretuje go pod siebie, dla jednego to powrót do kraju, dla drugiego do byłego partnera. Ostatnio byłam w Warszawie na targach i zaobserwowałam, że ludzie na widok moich obrazków śmieją się na głos. Dla mnie było to niesamowite, bo sama przy rysowaniu tego nie doświadczam.
– Fanki piszą do Ciebie?
Zdarzało się. Potrzebowały wsparcia, powiedzenia, że wkrótce będzie dobrze. Bo ja przecież też taka trochę jestem, że jak mi się świat wali na głowę, to poryczę, ale idę dalej. Ale w pewnym momencie powiedziałam pas i musiałam zamknąć możliwość wysyłania do mnie wiadomości na Facebooku, było tego za dużo. Jeśli ktoś więc naprawdę chce do mnie o czymś napisać, to na tym samym profilu jest podany mail. Ale wysłanie takiego maila zawsze wiąże się z większym wysiłkiem niż wiadomości na fb, trzeba przemyśleć co ma się do powiedzenia.
Cały czas mówimy o Twoich odbiorcach jako o dziewczynach. Główną bohaterką rysunków także zazwyczaj jest kobieta. Ale chciałam Cię spytać także o mężczyzn. Czy oni także Cię obserwują?
– Tak, chyba są zainteresowani kobiecą psychiką, bawi ich to, że pewne cechy mogą odnaleźć w swoich partnerkach. Chyba nie podjęłabym się rysowania i „wchodzenia w buty” faceta, bo po co? Ale jednocześnie, nie uważam, żeby (mimo że bohaterką jest kobieta) były to rysunki tylko i wyłącznie dla kobiet. Nie opowiadają przecież tylko o sprawach związanych stricte z kobiecością, a w ogóle o człowieczeństwie.
Ale zauważyłam, że raczej unikasz tematów politycznych. To obecnie bardzo nośny temat. Czy to sfera, którą nie jesteś zainteresowana, czy boisz się poruszać tak drażliwe kwestie?
– Prywatnie jestem bardzo zainteresowana polityką, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że rysowanie o polityce nic mi i moim fanom nie da. Nie lubię mówić ludziom jak mają żyć, więc nie będę robiła rysunków w stylu: Idźmy na protest. Wydaje mi się, że rysunki polityczne kompletnie nie wpływają na drugą stronę, jej opinie, a tylko niepotrzebnie rozjuszają. Są tylko dla tych, którzy mają takie same zdanie. W ten sposób nie zmienię świata, a będę się tylko niepotrzebnie stresowała. Bardziej skupiam się na tym, żeby te obrazki dały ludziom siłę w inny sposób. Mam zresztą taką mini misję, żeby dawać innym wsparcie w małych rzeczach, a nie wpajać im jak mają żyć.
Potrafisz w ludziach dostrzec pewne charakterystyczne cechy. W świecie komiksu chyba więc nie tylko trzeba mieć talent do rysowania, a przede wszystkim dar obserwacji tego co dzieje się aktualnie w społeczeństwie.
– Doceniam to, że w rysunkach jest to widoczne. Chciałabym, żeby za 10, 20 lat były one tak samo odbierane. A rysunki polityczne będą zawsze tylko tu i teraz.
Na jakim etapie swojej zawodowej kariery teraz jesteś? Widzisz progres w swoich obrazkach?
– Jakbyś zobaczyła moje pierwsze rysunki, to zobaczyłabyś maksymalny progres. (śmiech) Później mój styl powoli się ukształtował, jakby zamroził w określonym punkcie. Mam nawet już powoli dość tych czarno-białych obrazków, które robię. Chciałabym trochę poszaleć, poeksperymentować z kolorem. Potrzebuję czegoś nowego.
Magda Danaj – rocznik 1979. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim, z zamiłowania rysowniczka. Prowadzi na Facebooku stronę Porysunki, na której publikuje swoje prace. Od kilku lat cyklicznie wydaje kalendarz ścienny ze swoimi rysunkami. Współpracowała m.in. z magazynem Przekrój, Urzędem Miasta Gdynia, E. Wedel. Mieszka i pracuje w Gdańsku.