733 polskich dzieci schroniło się przed wojną w Nowej Zelandii. „Rząd traktował nas jak własne dzieci”

Dzieci z Pahiatua 1 fot. Polish Childrens Reunion Committee

Polskie dzieci w czasie II wojny światowej znalazły schronienie w Nowej Zelandii. W związku z obchodzonym 6 lutego przez ten kraj Święta Niepodległości, Muzeum Emigracji w Gdyni przypomina o pomocy naszym rodakom. Na zaproszenie rządu Nowej Zelandii w 1944 roku trafiło tam 733 polskich dzieci wraz z ponad setką opiekunów.

RELACJE W ARCHIWUM EMIGRANTA

– W Archiwum Emigranta zbieramy relacje Polaków, którzy wyemigrowali. Mamy więc także wspomnienia dzieci z Pahiatua – mówi Barbara Majchrowicz z Muzeum Emigracji. – Głównie były to dzieci, które wysiedlono z terenów okupowanych przez Związek Radziecki w jednej z pierwszych akcji 10 lutego 1940 r.

Dzieci na Syberii przymusowo pracowały. Żyły w kołchozach pozbawione podstawowych wygód i środków do życia, bez możliwości powrotu do kraju. Po ataku Niemców na Związek Radziecki i chwilowym ociepleniu stosunków między Rządem Polskim na Uchodźctwie a radziecką Rosją, ponad 120 000 Polaków ewakuowano do Iranu. Znalazło się tam sporo sierot lub dzieci, którzy po amnestii stalinowskiej zgłosili się do Polskiej Armii. Rząd Polski w Londynie zaapelował do krajów Ligii Narodów o pomoc w znalezieniu schronienia dla sierot. Na wezwanie odpowiedziała tylko Nowa Zelandia.

DZIECI Z PAHIATUA

Przygotowaniem miejsca pobytu dla uchodźców zajęli się ochotnicy z miejscowości Pahiatua. – To była naprawdę dla nas taka zmiana, że trudno sobie wyobrazić. Wylądowaliśmy w jednym z najlepszych krajów na świecie. W Nowej Zelandii odżyliśmy, rząd traktował nas tak, jak swoje własne dzieci, mieliśmy szansę tutaj – opowiada Józef Zawada, jeden z chłopców, który w listopadzie 1944, po miesiącach tułaczki i niebezpieczeństwa znalazł dach nad głową ma drugim krańcu świata.

Obóz dla dzieci i ich 105 opiekunów w Pahiatua miał być rozwiązaniem tymczasowym, dlatego władzom Nowej Zelandii zależało by utrwalać w dzieciach ich polskie dziedzictwo. W obozie mówiono po polsku, czytano polską literaturę, śpiewano polskie pieśni, serwowano polską kuchnię, nawet znaki uliczne były po polsku. – Jednocześnie uczono dzieci angielskiego – dodaje Aleksandra Sosnowska-Serek z Muzeum Emigracji w Gdyni.

Fot. Polish Children’s Reunion Committee

Po wojnie dzieci i ich opiekunowie mogli wybrać, czy chcą wrócić do Polski. Zdecydowało się na to tylko 30 osób, reszta została w Nowej Zelandii. Więcej o polskich dzieciach w Nowej Zelandii można przeczytać na stronie internetowej Muzeum Emigracji.

Marzena Bakowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj