Przewodnik Kulinarny Depeche Mode: wegańskie jedzenie na miarę gwiazd, czyli Avocado na Przymorzu

Teksty w Przewodniku Kulinarnym mają to do siebie, że opisują miejsca, w których można dobrze zjeść. Tym razem jednak lokalu nie poleca redakcja, a sam… Depeche Mode. Mogłoby się wydawać, że gwiazdy takiego formatu jedzą w restauracjach z trzema gwiazdkami Michelin, a krewetki, kawior i trufle, popite drogim musującym winem, to dla nich codzienność. Okazuje się jednak, że muzycy wraz z ekipą są całkiem skromnymi, a do tego kochającymi zwierzęta ludźmi, ponieważ w niedzielę znaleźli się w wegańskim bistro obok falowca.

Avocado na Przymorzu, bo o tym miejscu mowa, serwuje kuchnię wyłącznie roślinną. Zwierzęta się tam przytula, a nie zjada. Widocznie klimat taki jest bliski muzykom, ponieważ postanowili zjeść tam posiłek dwukrotnie – w niedzielę przed koncertem w Ergo Arenie, a później także w poniedziałek.

DUŻE ZASKOCZENIE

Jak przyznają pracownicy lokalu, nikt nie przyszedł wcześniej sprawdzać jakości jedzenia ani nie informował nawet, że będą mieć TAKICH gości. W środku tygodnia zadzwonił tajemniczy klient, spytał, w jakich godzinach bistro jest czynne i czy jest możliwość rezerwacji stolików. Nikt nie chciał mieć całego lokalu na wyłączność ani izolować się od reszty gości.

– Podczas ich pierwszej wizyty nie było mnie w pracy, natomiast następnego dnia, około 12:00 dostaliśmy telefon z prośbą rezerwacji stolika na 8 osób, na godzinę 13:00. Kiedy przyszli, podeszli do baru, spytali, które stoliki zostały dla nich zarezerwowane i zajęli swoje miejsca – mówiła Weronika, która pracuje w Avocado na Przymorzu.

BEZ ŻADNYCH PROBLEMÓW

Muzycy z ekipą przeczytali pozycje z menu w języku angielskim oraz poprosili, aby dania dodatkowe, które codziennie są wypisywane na tablicy, przetłumaczyć im na język angielski. Zamówili głównie makarony – pad thai w sosie tamaryndowym, spaghetti z pesto bazyliowo-słonecznikowym, rollo falafel z warzywami. Poza tym kawy na mleku jaglanym i owocowe smoothie.

– Nie mieli żadnych specjalnych wymagań, nie „kombinowali”, zamówili to, co aktualnie było w naszej ofercie. Obsługiwałam ich stolik od początku do końca. Zadawali pytania, ale byli przy tym bardzo sympatyczni i uśmiechnięci, a jeżeli ja chciałam o coś dopytać, to uważnie mnie słuchali. Nie dało się odczuć, że są wielkimi gwiazdami – wspominała Weronika.


TROCHĘ JAK SEN

Jak przyznała Weronika, na początku nie wiedziała, że to oni.

– Kojarzyłam jednego z członków zespołu, ale dopiero panie ze stolika obok uświadomiły mi, ze to faktycznie Depeche Mode. Najbardziej utkwiła mi w pamięci ich otwartość, dobra energia, bijąca od nich. Byli bardzo uprzejmi, nie gwiazdorzyli, zachowywali się jak każdy inny gość naszego bistro. Nie chcieli specjalnego traktowania. No i całą ekipą mamy nadzieję, że wrócą do nas w lipcu przy okazji Opener’a – zakończyła z uśmiechem.

Nie będziemy oceniać smaku potraw i cen w Avocado, ale skoro dwukrotnie jedli tam muzycy Depeche Mode, to chyba warto spróbować tamtejszej kuchni.

mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj