Pilna uczennica, która długo szukała właściwej drogi. Na przekór rodzinnej tradycji rozpoczęła studia na Akademii Sztuk Pięknych i tu odkryła talent do fotografowania. Teraz, po kilku latach staje po drugiej stronie sali i sama pomaga szkolić studentów, jak uchwycić dobry kadr. Jej zdjęcia ukazały się w edytorialach dla międzynarodowych magazynów mody. Sukces zawdzięcza talentowi, a może ciężkiej, wieloletniej pracy? Rozmawiamy z Magdaleną Czajką.
Magda pochodzi z Grudziądza. Na studia – grafikę na gdańskiej ASP przeprowadziła się do Trójmiasta. – Moi rodzice są architektami i początkowo bardzo liczyli na to, że pójdę na architekturę. Ale chciałam iść na coś bardziej artystycznego, mniej ścisłego. Potrafiłam rysować i malować, ale wszystkie inne techniki były mi obce – mówi.
MODA ZAMIAST MARTWEJ NATURY
Była ambitną studentką i bardzo lubiła się uczyć, ale wciąż brakowało dziedziny, która byłaby jej największą pasją. – Zawsze lubiłam oglądać dobrze wykonane zdjęcia w magazynach, ale nie zdawałam sobie sprawy, że i ja mogę takie robić. Na grafice był przedmiot „fotografia”, ale była to fotografia typowo artystyczna. Mało komercyjnych elementów, bardziej zdjęcie postrzegane jako dzieło sztuki – opowiada.
Ona nie chciała robić zdjęć martwej naturze. Zaczęła szukać modelek w internecie i organizować pierwsze sesje. – To nie jest tak, że każda ładna dziewczyna nadaje się do zdjęć. Trzeba mieć dar do pozowania, bo modelka jest jak aktorka. Podstawą jest interesująca twarz, a do tego szczupłe, wysportowane ciało. Mi w wyszukiwaniu odpowiednich dziewczyn pomogło, że wcześniej interesowałam się wydawnictwami modowymi. Mam dość dobre oko. Nie zaczynałam więc zupełnie od zera.
Magdalena Czajka. fot. archiwum prywatne Magdaleny Czajki
Nie bez znaczenia było też przygotowanie teoretyczne, które zyskała na ASP. Wiedziała jak zagrać światłem, prawidłowo ustawić kompozycję. – Czułam się wytrenowana. No i mam twardy charakter i ambicję. Jak sobie coś postanowię, to dążę do obranego celu. Łatwo się zniechęcić, bo konkurencja na rynku jest duża. Ale jeśli ktoś systematycznie się rozwija, to prędzej czy później odniesie sukces.
MODELKI Z PORTALI, CIUCHY Z LUMPEKSÓW
Ona zaczęła od własnego magazynu w ramach studenckiego projektu. Sama stworzyła layout, wykonała zdjęcia. W jedynym pomieszczeniu w domu z białą ścianą robiła amatorskie sesje. Nie było sztabu makijażystów i fryzjerów, były za to modelki z portali społecznościowych i ciuchy z lumpeksu. Dyplom magistra broniła kolejnym projektem edytorsko-fotograficznym z udziałem modelek-amatorek.
fot. archiwum prywatne Magdaleny Czajki
Szansa na wybicie przyszła dopiero po studiach. Magda została zaproszona do stworzenia kampanii dla marki produkującej torebki. Wtedy po raz pierwszy miała okazję pracować z profesjonalną modelką z agencji. Zdjęcia spodobały się tak bardzo, że agencja poprosiła fotografkę o wykonanie kolejnych zdjęć. Odezwali się kolejni chętni do współpracy. Tak Magda przestała pracować tylko z laikami. Chciała mierzyć wyżej, bo jak mówi, od lepszych od siebie dobrze jest się uczyć. – Trzeba mieć dobre portfolio, żeby uderzać na sam szczyt – radzi. – Mnie nakręcają drobne sukcesy. Dzieją się takie małe cuda. Pamiętam, jak tuż po magisterce zobaczyłam w internecie ogłoszenie jednego z magazynów modowych, że szukają zdjęć do nowego numeru. Zrobiłam fotografie, wysłałam i moje zdjęcia zostały przyjęte.
WŁASNA FIRMA
Kolejnym krokiem był przyjazd do Warszawy. Tam Magda poznała osoby z branży i dostała pierwsze większe zlecenia. Ale zawsze była tam tylko przejazdem, na parę dni, bo nie chciała porzucać Trójmiasta, które kocha. Potem założyła własną działalność, w której łączy grafikę z fotografią. Jak deklaruje, na razie nie ma zamiaru rezygnować z żadnej z tych dziedzin. Jej firma projektuje katalogi, plakaty, okładki do książek i płyt, strony internetowe (w czym Magdzie pomaga chłopak, z zawodu informatyk), a przy tym organizuje sesje zdjęciowe. – Z samej fotografii trudniej byłoby mi wyżyć. A tak, jak nie mam akurat sesji, to biorę więcej zleceń stricte związanych z grafiką. Te dziedziny wzajemnie się uzupełniają. Z racji, że umiem retuszować zdjęcia, to nie muszę korzystać z pomocy zewnętrznych grafików. Sama też najlepiej wiem o jaki finalny efekt mi chodzi.
fot. archiwum prywatne Magdaleny Czajki
W rozmowie z Magdą zaskakuje jej optymizm i pokora. Dla tej dziewczyny nie ma rzeczy niemożliwych. Otwarcie mówi, że chce się uczyć od najlepszych, szuka nowych współpracowników, się nie zazdrości innym. Mówi, że zdarza jej się oglądać zdjęcia innych fotografów i je podziwiać, zastanawiać się, ile lat ta osoba poświęciła na rozwój. Najgorsza myśl? – Że nie rozwinę się dalej, nie nauczę więcej. W takich momentach często zdarzało się coś, co dawało mi kopa do dalszej pracy. Nagle dostawałam zaproszenie do współpracy od osób, które wcześniej były praktycznie nieosiągalne albo propozycję publikacji w prestiżowym magazynie. Jestem zresztą wtedy szczęśliwsza, niż gdybym dostała najbardziej kasowe zlecenie.
SZTUKA A KOMERCJA
– Nie rozumiem fotografów, którzy odrzucają zlecenia typowo komercyjne, bo to im nie przystoi, gdyż uważają siebie za niewiadomo jakich alternatywnych artystów. O wiele bardziej cenię tych, którzy sobie radzą. Jest wielu twórców alternatywnych, którzy świetnie odnajdują się w pracy reklamowej, komercyjnej. Takie projekty mogą przecież także obrazować ich talent – mówi Magda. Ten temat zamierza zresztą poruszyć w swojej pracy doktorskiej. Będzie badać granicę między sztuką a komercją.
SESJA TO MOJE URODZINY
Kilka razy miała też propozycję bycia scoutem, czyli osobą poszukującą modelek na ulicach. Jak tłumaczy, nie zdecydowała się, bo w głębi duszy jest nieśmiała i nie chciałaby biegać za ludźmi w mieście i wkraczać w prywatne życie. Pytam więc, jak tej drobnej 27-latce udaje się okiełznać chaos na sesjach, na których pracuje po kilkanaście osób. – Traktuję to jakby to były moje urodziny, na których muszę zająć się gośćmi i jestem odpowiedzialna za to, by każdy dobrze się czuł. Staram się zapamiętać imię każdego, nie mówię do nich per: „Ej ty”. Dbam o muzykę i mały poczęstunek. Podziwiam i szanuję modelki, że w tak młodym wieku nie boją się iść do obcych ludzi i pozować, a do tego często łączą to z nauką – mówi.
fot. archiwum prywatne Magdaleny Czajki
I dementuje opinię, że fotograf to prosty i przyjemny zawód. – Po ośmiogodzinnej sesji człowiek jest naprawdę wycieńczony. W trakcie trzeba wciąż się schylać, rzucać na ziemię, zmieniać pozy. A ja nie jestem typem sportowca – śmieje się. – Do tego ludzie cały czas cię oceniają. Dzisiaj każdy fotograf ma swojego laptopa i od razu wszyscy widzą to co wyszło. Ludzie dostrzegają, kiedy masz gorszy dzień. Wtedy trzeba się skupić, by wszystko wyszło jak najlepiej i zapomnieć, że ktoś na ciebie patrzy.
RODZICÓW SUKCES NIE DZIWI
Czy jej zdjęcia mają określony styl? Magda lubi wyraziste barwy, dziewczęcość, minimalizm. – Na sesji często zdarza się, że każda z osób chce mieć ostatnie słowo w kwestii efektu końcowego. Wtedy muszę zainterweniować, bo to w końcu są „moje urodziny” (śmiech) i ja jestem wobec klienta odpowiedzialna za efekt końcowy – opowiada.
– Teraz, po latach rodzice, którzy tak bardzo chcieli wysłać mnie na architekturę, są ze mnie dumni. Ale dodają, że nic ich nie dziwi. Nawet jak się chwalę, że udało mi się pracować z kimś znanym i szanowanym w branży, to nigdy nie są zaskoczeni, bo bardzo we mnie wierzą – podsumowuje.
fot. archiwum prywatne Magdaleny Czajki
Dominika Raszkiewicz