Szarpanina jest jeszcze świeża na kulinarnej mapie Wrzeszcza, ale każdy, kto przyjdzie tam choć raz, na pewno wróci ponownie. Dlaczego to miejsce działa jak magnes?
Początkowo sceptycznie byłam nastawiona do lokalu, bo burgerów w Trójmieście spróbowałam już wiele, ale żaden nie porwał mnie swoim smakiem na tyle, abym zapamiętała go na długo. Kiedy jednak przekroczyłam próg niewielkiej restauracji i przywitała mnie miła i otwarta obsługa, od razu wiedziałam, że tym razem będzie inaczej.
PROSTO, ALE TREŚCIWIE
W menu Szarpaniny prym wiodą burgery, ale zamiast mielonej wołowiny, w delikatnej maślanej bułce dostaniemy wołowinę szarpaną (pulled beef) lub wieprzowinę w tej samej postaci (pulled pork). Każda z opcji podawana jest w akompaniamencie sosu BBQ, sałaty i dodatków w zależności od wyboru. W menu jest 8 burgerów i frytki stekowe lub z batata. Nazwa każdego burgera pochodzi od głównego składnika danej pozycji.
Fot. Radio Gdańsk/Patrycja Oryl
Ceny w szarpaninie wahają się od 16 do 22 złotych (do końca marca – od kwietnia ceny będą nieco wyższe, od 21 do 27 zł) w przypadku burgerów. Frytki natomiast, w zależności od wielkości porcji, kosztują 5 lub 10 zł, a te z batata 12 zł. Jeszcze jest korzystnie, ale od kwietnia ceny nie będą odbiegać od reszty „burgerowni” w Trójmieście.
Do picia możemy wybrać soki, których nie znajdziemy w każdej knajpie. Są to soki tłoczone Pyrsk, o smakach: jabłko – czarny bez, jabłko – żurawina, jabłko – cynamon, jabłko – mięta, gruszka i pomarańcza.
Fot. Radio Gdańsk/Patrycja Oryl
KAMERALNY WYSTRÓJ
Lokal jest bardzo mały i nie zmieści się tam wiele osób. Królują w nim białe kafelki, blaty z jasnego drewna i czarna farba na ścianie, na której namalowana jest biała krowa. Dużym plusem knajpy jest też to, że pracownicy dowożą jedzenie w wiele miejsc w Gdańsku.
OTWARTA OBSŁUGA
Ludzie, którzy pracują w Szarpaninie, dodają jej uroku. Gdy wchodzimy do lokalu, witają nas uśmiechem i służą wiedzą na temat każdego dania. Polecają wszystko, co najlepsze i swoim podejściem do gościa sprawiają, że każdy, kto raz przeszedł przez próg tego miejsca, będzie chciał tam wrócić.
Patrycja Oryl