„Skorpion”. Więcej niż opowieść kryminalna [RECENZJA]

Znany trójmiejski reporter Krzysztof Wójcik napisał książkę o seryjnym mordercy „Skorpionie”, który terroryzował Pomorze niemal 3 dekady temu. To niezwykle ciekawa opowieść.

Wójcik napisał książkę, która po części jest dokumentem. Mamy więc w niej zdjęcia, fragmenty zeznań, informacje ze śledztwa. Mamy też opartą na faktach część fabularyzowaną, gdy z reporterską wyobraźnią opisuje rzeczywistość wokół brutalnych morderstw popełnionych przez Skorpiona. Daje to ciekawy efekt. Ale to nie jest najważniejszy z argumentów za tą książką. Trzy inne argumenty są o wiele ważniejsze.

Po pierwsze, dzięki pracy Wójcika dowiadujemy się mnóstwo o zbrodniach Skorpiona. Ze szczegółami, czasami wręcz wulgarnymi. To nie jest książka dla dzieci i młodzieży, ale opisy działań np. seksualnych bandyty pokazują okrucieństwo i bezwzględność Pawła Tuchlina, czyli tytułowego Skorpiona. Przytaczane w książce jego zeznania pozwalają zerknąć w motywacje i sposób myślenia sprawcy. I jest to wiedza ciekawa i cenna, choć oparta na brutalnych szczegółach, prostackich, bandyckich motywacjach i realistycznych obrazach kreślonych w zeznaniach.

Po drugie, mamy w książce obraz pracy milicji z początku lat 80. I nie chodzi o nieudolność w ściganiu Skorpiona. Inny poziom techniki, brak centralnych baz danych, brak doświadczenia w podobnych sprawach, to czynniki obiektywne. Ale w pracy milicji widać zjawisko przerażające. Po pierwszych zabójstwach na siłę typowano „sprawców”. Na wiele miesięcy do aresztu trafiali miejscowi pijaczkowie, upośledzony umysłowo mąż jednej z ofiar został odesłany do szpitala psychiatrycznego. Pęd do „sukcesu” powodował, że sprawca musiał być zatrzymany jak najszybciej. W socjalistycznej Polsce nie przyjmowano do wiadomości istnienia „seryjnego zabójcy”, więc skupiano się na ludziach z marginesu społecznego, pijakach, życiowych nieudacznikach.

To przerażający obraz, choć autor pokazuje, że wraz z upływem czasu i postępami śledztwa poszczególni „sprawcy” odzyskiwali wolność. A w tym samym czasie notatka o zatrzymaniu Skorpiona w podgańskiej wsi, gdzie śledził kobietę, choć nie dokonał napadu – nie była analizowana i nie wyciągano z niej wniosków. Gdyby było inaczej – być może kilka kobiet przeżyłoby, bo zwyrodnialec zostałby wcześniej zatrzymany.

Ale z drugiej strony, książka pokazuje też świetną pracę tej grupy funkcjonariuszy, którzy wierzyli w teorię „seryjnego” i potrafili go zatrzymać względnie szybko po powołaniu specjalnej grupy śledczej.

Po trzecie, autor kreśli pesymistyczny obraz społeczeństwa zamieszkującego okolice Gdańska. Niemal powszechne pijaństwo, złodziejstwo, patologie w zakładach pracy. To wszystko jest przygnębiającym tłem działań Skorpiona i gdańskiej milicji. I to tło w książce Wójcika jest niezwykle ważne. To swoisty koloryt mówiący wiele o Polsce w czasach PRL. I cenna część książki.

Dlatego warto po tę lekturę sięgnąć. Choćby po to by przypomnieć sobie, gdzie dochodziło do tragedii, jak działał zwyrodnialec. Dlatego dla mieszkańców Pomorza to może być naprawdę cenna książka.

Artur Kiełbasiński

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj