Nowy film z serii Gwiezdnych Wojen to tym razem opowieść o początku legendy Hana Solo, jednej z najważniejszych postaci w całej sadze. Tym razem w jego rolę po raz pierwszy nie wcielił się Harrison Ford. Jak poradził sobie młody Alden Ehrenreich?
Przed Donaldem Gloverem (Lando) i Alden Ehrenreich (Han) stało ogromne wyzwanie. Wcielić się w role od kilku dekad kojarzone z dwoma aktorami Billym Dee Wiliamsem oraz Harrisonem Fordem. Choć wielu może im zarzucać niedostateczne podobieństwo to moim zdaniem wywiązali się ze swoich zadań najlepiej jak można było. Bardzo dobrze weszli w swoje role zarówno w zachowaniu, humorze swoich postaci jak i mimice twarzy. Zarówno Glover jak i Ehrenreich, przed którym stało szczególnie trudne wyzwanie zastąpić niepowtarzallnego Harrisona Forda, dali radę.
Podobnego zdania może być chyba sam Harrison Ford. Na kilka dni przed premierą Internet obiegło jego wspólne zdjęcie z nowym odtwórcą jego legendarnej roli. Świetnie pokazany moment wygrania przez Hana Solo Sokoła Millenium. Dobry był też motyw z grupą młodych piratów, mówiących o idei Rebelii. Początek wielkiej przyjaźni Hana z Chewbaccą również mógł się podobać. Zobaczyliśmy też w końcu słynną podróż Hana Solo na Kessel, która zajęła mu 12 parseków. Akcja filmu jest bardzo dynamiczna, a fabuła momentami nieprzewidywalna.
NA MINUS? KALKI
Nie brakuje niestety elementów wciskanych do filmu na siłę. Droid Landa Carlissiana walczący o emancypację robotów, przejawiający skłonności feministyczne oraz pociąg emocjonalny do swojego właściciela/partnera? Po raz kolejny do nowych filmów z sagi wciska się na siłę poprawność polityczną.
Innym głupim moim zdaniem elementem było nadanie Hanowi nazwiska przez przyjmującego zapisy do akademii imperialnej. Motyw jak z filmów, w którym sierotom nadaje się losowe nazwiska. W unieważnionym kanonie (tzw. „Expanded Universe) Han choć został osierocony jako dziecko to jednak miał rodzinę o nazwisku Sal-Solo, należącą do koreliańskiejn arystokracji.
CO DALEJ?
Nieco zastanawiający był cel pojawienia się w jednej scenie Dartha Maula, o którym wiadomo, że przeżył walkę na Naboo (jego losy widać w serialach Wojny Klonow i Rebelianci). Może to jednak oznaczać, że na pewno powstanie spin-off poświęcony Obi-Wanowi Kenobiemu. Coraz poważniej mówi się o filmie poświęconym Boba Fetcie, którego reżyserem ma być James Magnold odpowiedzialny za znakomitego „Logana”. Pewne jest, że trochę filmów spod znaku Gwiezdnej Sagi jeszcze powstanie. Wielu starych fanów, którzy setki razy widzieli oryginalną i nową trylogię i przeczytali kilkadzieisąt książek ze starego uniwersum, być może znowu zawiodą się w paru momentach, w niektórych być może zostaną miło zaskoczeni. Pewne jest jednak, że każdy kolejny film sprawia, że choć w niewielkim stopniu wracają emocje, które towarzyszyły oglądaniu wcześniejszych części.