Byli sławni, bitni, a z czasem stali się legendarni. Słynni gdańscy Czarni Huzarzy doczekali się pierwszej monografii. W sobotę „Leibhusaren. Historia Czarnych Huzarów” Wojciecha Gruszczyńskiego trafi na półki księgarń.
Historia Czarnych Huzarów zaczyna się w XVIII wieku, dokładnie w 1741 roku w Prusach Wschodnich w czasach panowania króla pruskiego Fryderyka II Wielkiego. Jak wyjaśnia autor publikacji poświęconej jednostce, po wojnach napoleońskich jeden z regimentów trafił na Pomorze. Do Gdańska.
– Pierwszy regiment trafił do Gdańska. Tu otrzymał garnizon i tutaj pozostał do rozwiązania w 1919 roku. Drugi regiment Czarnych Huzarów trafił do Poznania, a do Gdańska przeniesiony został dopiero w 1901 roku, w chwili połączenia obu huzarskich regimentów w jedną brygadę – mówi Wojciech Gruszczyński.
CO SYMBOLIZOWAŁ CZARNY KOLOR?
Jak podkreśla Wojciech Gruszczyński czarny kolor nie symbolizował okrucieństwa, podobnie jak umocowane na czapkach trupie czaszki.
– W okresie, kiedy powstawała ta jednostka, bardzo dużo innych jednostek kawaleryjskich wykorzystywało ten symbol w różnych armiach europejskich. Huzarzy śmierci byli obecni we Francji. Czaszek używały także angielskie oddziały lansjerów. Podobnie było w Szwecji i Rosji. Trupich główek na swoich czapach używało także kilka polskich jednostek okresu wojny polsko-bolszewickiej. To dopiero II wojna światowa zmieniła nasze spojrzenie na ten symbol – dodaje autor.
CZARNY MUNDUR
Natomiast czarny mundur wziął się stąd, że prawdopodobnie żadna inna jednostka huzarska tego koloru nie wykorzystywała. W XVIII wieku obowiązywała taka zasada, że każda jednostka nosiła inny mundur.
– Nie byli to siepacze, a wsławili się tym, że nie przegrali żadnej bitwy. Nie jest też prawdą to, że nie brali jeńców. Ginęli także tak jak inni żołnierze, tylko że z większym poświęceniem – tłumaczy Wojciech Gruszczyński. – Gdańscy czarni huzarzy byli trochę bardziej elitarni niż inne jednostki konne. Już za czasów Fryderyka II, gdy zasłużyli się w czasie wojen śląskich przeciwko Austrii w połowie XVIII wieku, byli na bardziej uprzywilejowanej pozycji u kolejnych władców. Jako jedna z trzech jednostek w całych Prusach, a później Cesarstwie Niemieckim, mogli składać raporty, wnioski czy prośby z pominięciem sztabu głównego.
12 ROZDZIAŁÓW
Książka „Leibhusaren. Historia Czarnych Huzarów” składa się z dwunastu rozdziałów i aneksu. Liczy ponad 350 stron. Jest także bogato ilustrowana. Praca nad nią zajęła autorowi 6 lat, z czego przez pierwsze 3 zbierał materiały.
– Napisanie książki o historii Czarnych Huzarów było prawdziwym wyzwaniem i gdybym wiedział, z czym będę miał do czynienia, nie wiem czy drugi raz porwałbym się na opracowanie takiego tematu – mówi Wojciech Gruszczyński, autor publikacji. – Sam pomysł pojawił się u mnie już dawno, ale największą barierą było zdobycie materiałów źródłowych. Jedyną dostępną monografią jest trzytomowa historia huzarów autorstwa dowódcy tej jednostki Augusta von Mackensena. To książka trudno dostępna w bibliotekach, nie da jej się wypożyczyć, a przede wszystkim jest piekielnie droga w antykwariatach. Cena kompletu to minimum 2500 euro. Leibhuzarzy pojawią się w wielu innych książkach, głównie w języku niemieckim. Niestety, podobnie jak dzieło von Mackensena, większość z nich jest trudno dostępna. Podobnie jest z niektórymi gazetami. Zdobycie np. czasopisma „Der Leibhusar”, wydawanego przez stowarzyszenie byłych huzarów, graniczy z cudem – dodaje.
Prezentacja najnowszej i jedynej publikacji o Czarnych Huzarach oraz spotkanie z autorem Wojciechem Gruszczyńskim odbyły się w sobotę 26 stycznia w Sztuce Wyboru w Gdańsku Wrzeszczu.
Daniel Wojciechowski/mkul