Rozwiązanie kontraktu z Lechią z pewnością nie leży w interesie Sławomira Peszki. W wieku 33 lat, po kilkumiesięcznej przerwie, startując z czwartoligowych rezerw, nie ma szans na podpisanie równie lukratywnej umowy, jak ta z Lechią, która obowiązuje jeszcze przez dwa sezony. Lechia nie potrzebuje też Sławka. Na skrzydłach grają reprezentanci Polski i Słowacji, na dodatek młodzieżowi, co perspektywy czyni jeszcze bardziej promiennymi. Nie zgadzam się zatem z tezą, że to Peszko chce odejść z Lechii. Milionowego kontraktu, znajdującemu się u schyłku kariery piłkarzowi, nikt do podpisania już nie przedłoży.
Sławek Peszko z piłkarskiej sceny schodzi w niesławie. 33-letni 44-krotny reprezentant Polski, wychowanek Nafty Jedlicze, uczestnik EURO 2016 oraz Mundialu 2018 najpewniej zakończył oba rozdziały swojej piłkarskiej biografii: biało-czerwony i biało-zielony. Alkohol, brutalny faul, dyskwalifikacja i zesłanie do czwartoligowych rezerw, to ostatnie epizody w jego zawodowej aktywności.
ALKOHOL
Rozrywkowe skłonności Sławomira Peszki były powszechnie znane. Skłonność do używek nie przekładała się jednak na klasę sportową. Piłkarz fizycznie prezentował się dobrze i paradoksalnie to nie pozasportowa słabość złamała jego karierę. Wpadki piłkarza były spektakularne i medialne, ale nie zniszczyły jego walorów sportowych.
Sławek Peszko nie przegrał z powodu skłonności do napojów wyskokowych. To inne „wyskoki” złamały jego karierę.
PSYCHIKA
Sławek Peszko był piłkarzem bardzo ambitnym. Dzięki sprzyjającym okolicznościom – dobrej aurze, którą wokół siebie stwarzał, sympatycznym relacjom z Adamem Nawałką oraz przyjaźni z Robertem Lewandowskim – znalazł się w reprezentacyjnym obiegu. Jego potencjał piłkarski zweryfikowały zagraniczne podboje. Przez 4 lata w Koeln, Wolverhampton, Parmie i znowu w Koeln w 98 meczach strzelił 5 goli. Z Bundesligi był wypożyczany do Włoch i Anglii. Gdy rozważał wyjazd do Rosji, pojawiła się oferta z Lechii. To była sportowa szansa i sposobność zachowania dotychczasowego poziomu życia. Lechia dała Sławkowi tyle, ile zarabiał w Niemczech.
Miejsce w składzie drużyny walczącej o mistrzostwo Polski pozwoliło wrócić na reprezentacyjną orbitę. Trzeba także przyznać, że w Lechii Peszko był ważnym ogniwem. „Tąpnięcie” nastąpiło na początku sezonu w Białymstoku, kiedy to skrzydłowy Lechii w charakterystyczny dla siebie, „bezmyślny” sposób „wyciął” Arvydasa Novikovasa. To był początek końca.
NIEPOTRZEBNY
Sławek Peszko nie jest Lechii potrzebny. Gdyby był, „niesubordynacja” na treningu pozostałaby wewnętrzną sprawą drużyny. Z pewnością wykroczenia piłkarzy, którzy pod wpływem alkoholu awanturowali się w pobliżu plaży i w konsekwencji wylądowali w izbie wytrzeźwień, były zdecydowanie bardziej karygodne. Jednak jeden z nich grał dobrze i był podstawowym zawodnikiem. Kryterium sportowe okazało się decydujące. Peszko odezwał się niegrzecznie do trenera, być może nie wykonał także jakiegoś polecenia i na tydzień przed prestiżowym spotkaniem derbowym został oddelegowany do rezerw. To znaczy, że trener Piotr Stokowiec już na niego nie liczy.
PRZEGRAŁ Z SAMYM SOBĄ
Sławomir Peszko kocha piłkę. W ekstraklasie debiutował w wieku 18 lat. Jest osobowością pozytywną. Sympatyczny, dowcipny, kontaktowy. Ambitny, ale z pokorą wywiązywał się w reprezentacji z roli rezerwowego, który mógł liczyć najwyżej na „taktyczną” zmianę.
W to, co robił na boisku, wkładał całe serce, które często odbierało rozum. Czerwone karki, które dostawał w kluczowych momentach ważnych spotkań sprawiały, że stawał się sprawcą zdarzeń o podwyższonym ryzyku. Biegał po boisku z granatem w dłoni i bawił się zapalnikiem. Jak coś nie poszło, to pociągał za zawleczkę. Kiedy podczas treningu puściły mu nerwy – doszło do aktu samobójczego.
DOBRY CZŁOWIEK
Osobiście Sławka lubię. Szanuję go za otwartość, poczucie humoru, szczerość i poświęcenie drużynie. Mimo ludzkich ułomności, jest jednostką pozytywną. Życzę mu, żeby odnalazł się w „życiu po piłce”, bo powoli w ten etap doczesnego bytu wchodzi.
Włodzimierz Machnikowski