„Dla Tomasza Wołka futbol był wszystkim. Ale politykę stawiał wyżej”. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Zmarł Tomasz Wołek, dziennikarz urodzony w Gdańsku i mający tutaj liczne grono przyjaciół. Był aktywny w Ruchu Młodej Polski, który swoje korzenie miał właśnie nad Motławą – pisze Piotr Semka, historyk, publicysta i dziennikarz.

Urodził się w 1947 roku. Jego ojciec, Józef, był działaczem PPS – gdy nadszedł brutalny stalinizm był represjonowany, potem po 1956 roku został zrehabilitowany, a nawet przez cztery lata był posłem na Sejm PRL. Dla jego syna, Tomasza, pewnym chrztem bojowym w zaangażowaniu opozycyjnym były demonstracje marcowe na Politechnice Gdańskiej, które zapoczątkowały jego kierowanie się w stronę grup opozycyjnych. Studiował na Uniwersytecie Gdańskim i dosyć szybko nawiązał kontakt z grupą Aleksandra Halla, która potem stworzy Ruch Młodej Polski. Ale drugą pasją Wołka była piłka nożna. Był rzecznikiem Lechii Gdańsk w latach 1973 – 1975, potem, wskutek konfliktu, przeszedł do obozu Arki Gdynia, co jest dość szokującą zmianą barw w Trójmieście. Pisywał do „Piłki Nożnej”, do prasy sportowej, ale zawsze politykę stawiał wyżej. Gdy w 1977 roku jego redakcje dowiedziały się, że ma opozycyjne kontakty i publikuje na łamach opozycyjnego „Bratniaka”, zerwano z nim współpracę.

FUTBOL I POLITYKA

Każdy, kto znał Tomasza Wołka wiedział, że dla niego futbol jest wszystkim. To, że potrafił wtedy zacisnąć zęby i wybrać drogę opozycyjną, przynosi mu po latach chwałę. W Gdańsku bywał bardzo często, choć mieszkał w Warszawie. Krążył pomiędzy tymi dwoma miastami, co zresztą było typowe dla środowisk młodopolskich. W czasie „Karnawału Solidarności” wpierw pomagał w strajku w Stoczni Gdańskiej, potem tworzył niezależną prasę, był pracownikiem Biura Informacji Prasowej „Solidarności”. Po ogłoszeniu stanu wojennego włączył się w pomoc dla internowanych i rozpoczął karierę publicysty. Publicysty, który dysponował bardzo dobrym piórem, który przedstawiał na łamach nowo stworzonego następcy „Bratniaka”, czyli „Polityki Polskiej”, sylwetki działaczy ruchu narodowego: Romana Dmowskiego czy Jana Ludwika Popławskiego. W tych latach, ja je nazywam najlepszym okresem jego publicystyki, potrafił pokazywać w swoich tekstach, jak można twórczo zaadaptować idee Dmowskiego do aktualnej polityki. Po 1990 roku jego politycznym mentorem na nowo stał się Aleksander Hall, tym razem jako minister od kontaktów z siłami politycznymi. Został wicenaczelnym, a potem naczelnym „Życia” i tu zaczęła się kariera pisma, które wówczas stało się punktem odniesienia we wszystkich dyskusjach na Prawicy.

Sam miałem wówczas okazję współpracować w „Życiu” z Tomaszem Wołkiem. I choć już wtedy różniło nas bardzo wiele, to obie strony starały się jakoś tworzyć cohabitation. Czasami się nie zgadzaliśmy, czasami „byłem na cenzurowanym”, ale muszę przyznać, że Tomasz Wołek nigdy nie stawiał sprawy na ostrzu noża i nigdy nie pokazał mi drzwi. Także potem, gdy już przestało istnieć „Życie”, gdy stykaliśmy się, staraliśmy się być wobec siebie bardzo dżentelmeńscy, bo tak traktowaliśmy kodeks towarzyski, który obowiązywał byłych Młodopolaków. Tomasz Wołek był człowiekiem, który trafił na epokę bardzo ostrej polaryzacji. Nie potrafił od tej polaryzacji odejść. A ja na pewno nie będę osobą, która będzie go za to krytykować, bo ja z zupełnie innych pozycji bardzo często z nim polemizowałem. Ale nigdy nie starałem się obrażać go osobiście.

Cóż można powiedzieć… Niech odpoczywa w spokoju. Kolejny gdańszczanin odszedł do historii polskiej i polityki, i opozycji, i dziennikarstwa. Niech mu ziemia lekką będzie.

Posłuchaj:

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj