Cud w Wilnie – stare urazy się rozmywają. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Jak wielu gdańszczan mam litewskie, wileńskie korzenie. Moja mama urodziła się w Wilnie, mój dziadek urodził się w Wilnie i moja babcia urodziła się w Wilnie. Do miasta nad Wilią przybywałem już wiele lat temu. Pierwszy raz w 1990 roku, kiedy byłem świadkiem tego, jak parlament, jeszcze wówczas Litewskiej Republiki Radzieckiej, ogłosił niepodległość. Pamiętam dobrze, jak sowiecki herb radzieckiej Litwy został zasłonięty przez wskrzeszony symbol Pogoni – opowiada Piotr Semka w najnowszym felietonie.

Tych wizyt w Wilnie było bardzo dużo. Niektóre z nich były ciekawe, niektóre były trochę rozczarowujące. O tym bilansie ponad 30 lat jeżdżenia do litewskich sąsiadów, przypomniałem sobie, gdy zobaczyłem scenę, gdzie 142 pary polskich maturzystów odtańczyły poloneza w samym sercu Wilna na Placu Katedralnym. Było to wydarzenie niesłychanie eleganckie. Grała muzyka poloneza z filmu „Pan Tadeusz” Andrzeja Wajdy. Młodzi ludzie byli ubrani w stroje wieczorowe i nawet wielu Litwinów zatrzymywało się i oglądało ten wspaniały spektakl.

Czy pomyśleli sobie, że to jest tradycja, która mogłaby też ubarwić litewskie szkoły? Nie chcę w to wnikać. Dla mnie najważniejsze było to, że impreza ta nie wzbudziła żadnych większych kontrowersji. Pamiętam takie czasy – początku lat 90. – kiedy podejrzewałbym, że następnego dnia odbędzie się coś w rodzaju histerii i tez w niektórych litewskich pisemkach, że doszło do polskiej prowokacji i próbowano wystawić cierpliwość Litwinów na próbę.

W tym samym czasie, gdy młodzi maturzyści tańczyli poloneza w centrum Wilna, działacze polskich organizacji składali kwiaty na grobach AK-owców, którzy dokładnie 79 lat temu próbowali wyzwolić Wilno. Wilno zdobyli, jednak bardzo szybko zostali rozbrojeni przez NKWD. Ci, którzy zgięli kark, poszli do Armii Kościuszkowskiej, a ci, którzy bronili swoich dowódców, wyjechali na Syberię.

Nie znalazłem w mediach informacji o żadnych incydentach czy pikietach protestacyjnych litewskich narodowców. Myślę, że uznano to za element polskiego życia na Litwie. Myślę, że czasami nie doceniamy takich cudów, w trakcie których stare urazy, stare obawy i stare podejrzenia powoli się rozmywają. A właśnie to, że ten polonez w centrum Wilna i obchody 79. rocznicy operacji „Ostra Brama” przeszły tak spokojnie, to jest właśnie cud i doceniajmy go.

Cieszmy się i chwalmy Boga, że dożyliśmy takich czasów, bo bywało niekiedy gorzej, a jest lepiej.

Piotr Semka/jk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj