Austria – malowniczy kraj w cieniu Rosji. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Jak setki turystów z całego świata, przemierzam na wakacyjnym szlaku piękną Republikę Austrii. Wspaniałe zamki, doliny, wspaniałe góry, szczyty. Można powiedzieć, że Austria rzeczywiście wygląda jak na niektórych kolorowych kalendarzach czy pudełkach z dobrymi, austriackimi czekoladkami. No ale te wspaniałe widoki nie zmieniają faktu, że jest to jeden z krajów Europy, który prowadzi najbardziej prorosyjską politykę.

Prawie 90 proc. gazu, którego zużywa Austria, ciągle pochodzi z Rosji, a wielu polityków znanych jest z ogromnej, dobrej komitywy. W każdy dzień święta narodowego Rosji w ambasadzie w Wiedniu zjawia się bardzo szeroki wianuszek polityków austriackich z różnych ugrupowań.

Jak do tego doszło, że Austria stała się czymś w rodzaju przyczółku Putina w środkowej Europie? Po wojnie Austria miała taki dziwaczny status, niby była pierwszą ofiarą Hitlera, a z drugiej strony była okupowana przez cztery mocarstwa. No i oczywiście obawiano się, że tak jak w wypadku Niemiec, Austria Wschodnia, którą okupowali Rosjanie, zostanie Austriacką Republiką Demokratyczną, a cała reszta okupowana przez Francuzów, Niemców, Amerykanów i Anglików zostanie Austrią Zachodnią. Ale zdarzył się cud i z jakichś powodów Rosjanie wycofali się z Austrii, ale wcześniej żądali, aby ten kraj był neutralny i Austriacy to żądanie spełnili. Przez kolejne trzy dekady Austria próbowała wykreować się na takie miejsce spotkania zachodu i wschodu. Tutaj odbyło się spotkanie Churchilla z Kennedym, tutaj odbywały się rozmaite szczyty międzynarodowe z udziałem Związku Radzieckiego i Ameryki, tutaj wreszcie zbudowano rozmaite instytucje ONZ.

I to był pomysł Austrii na egzystowanie w nowej, powojennej sytuacji, ale elementem, na który zwracają uwagę tylko szefowie wywiadów państw zachodnich, jest to, że rosyjski wywiad czuł się w Wiedniu jak u siebie i – co więcej – rozbudowywał dużą liczbę swoich kontaktów w biznesie austriackim, w polityce austriackiej. W rezultacie w Austrii, która zawsze podchodziła do Rosji z nabożną czcią – bo w końcu Rosja ofiarowała Austrii łaskę opuszczenia tego kraju, choć Stalin zawsze mawiał, że tam, gdzie stanie noga żołnierza rosyjskiego, tam sięgają strefy wpływów państwa sowieckiego – ten cały kapitał mętnych powiązań bardzo się przydał Putinowi w ostatnich latach.

Warto w tym momencie porównać Austrię z Finlandią, bo Finlandia też była krajem, któremu Rosjanie darowali kapitalistyczne życie. Mimo że walczyli z Finlandią w czasie II wojny światowej, to Rosjanie zgodzili się, żeby była drugim takim krajem neutralnym. Finlandia jest już członkiem NATO, a Austria dalej pyszni się, że jest neutralna. Nie robi to chyba na nikim specjalnego wrażenia oprócz Rosjan, którzy z rozkoszą z tego dziwacznego statusu Austrii korzystają.

I można się zdumieć, że szacowni politycy austriaccy, którzy noszą takie tyrolskie marynareczki i uważają się za super konserwatystów, akurat w tej jednej dziedzinie, do Rosji, robią maślane oczy, są zachwyceni Rosją i dobrotliwie pouczają Ukrainę, że powinna machnąć ręką na zagarnięte terytoria i próbować rozmów pokojowych. No cóż, czasami pewna szpetota może być przykryta pięknem wspaniałych szczytów, niedosiężnych zamków i górskich jezior. My w Polsce wiemy dobrze, że ta miłość do Rosji potrafi się pojawić w najbardziej nieoczekiwanych sposób we Francji, Hiszpanii czy Włoszech, a Austria jest z tych prorosyjskich nastrojów silną fortecą.

Piotr Semka/kł

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj