Biernacki: Nie podsłuchiwaliśmy dziennikarzy. Była za to obserwacja

Marek Biernacki, poseł Platformy Obywatelskiej i były minister sprawiedliwości, jest gościem drugiej Rozmowy Kontrolowanej. Wywiad przeprowadza Agnieszka Michajłow.

– Sytuacja wokół Trybunału jest coraz gęstsza. Jedynym wyjściem jest opublikowanie wyroku przez panią premier. To byłby pierwszy krok do wyjścia z kryzysu. Politycy nie mogą manipulować normami prawnymi.

Opinia Komisji Weneckiej ma trafić do Sejmu. – Będzie debata wokół tej opinii, a później będzie głosowanie. Jednak arytmetyka jest w Sejmie bezwzględna.

– Gdy zapadnie wyrok sądu dotyczący jakiegokolwiek obywatela, to zyskuje prawomocność. Sprawa jest naturalna. Gdy sprawa dotyczy państwa, to tego wyroku nie publikujemy. Większość autorytetów w kraju i za granicą mówi o potrzebie opublikowania tego wyroku.

– Polska była fenomenem, bo ograniczyliśmy przelew krwi. W czasach Solidarności stosowaliśmy technikę Gandhiego polegającą na braku agresji. Gdy Grzegorz Schetyna porównuje sytuację Polski do Ukrainy, to robi to, by przestrzec rząd, a nie zapowiedzieć rozlew krwi.

O manifestacjach KOD. – Nie chciałbym, żeby spontaniczne manifestacje były traktowane, jakby były organizowane przez polityków. Gdy pojawiłem się na marszu, pytano mnie czemu nie mam nalepki KOD. Odpowiedziałem, że chciałem się temu przyjrzeć. To ruch spontaniczny.

O podsłuchiwaniu dziennikarzy Rzeczpospolitej, które miało odbywać się podczas rządów PO. – Minister Kamiński nie powiedział, że podsłuchiwaliśmy dziennikarzy. Tych nielegalnych podsłuchów w ogóle nie było, prokuratura wyśmiała historię. Później pojawiły się informacje o inwigilacji dziennikarzy. Były tylko dwa wypadki podsłuchiwania. U innych było sprawdzanie bilingów i obserwacja.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj