– Mamy problem, bo program społeczny PiS jest skutecznie wprowadzony w życie. Mogliśmy przez lata szukać wymówek i nie realizowaliśmy takich programów. Kiedyś mieliśmy taki pomysł, by każda rodzina dostawała 1500 złotych. Chodziło o to, by przywrócić socjaldemokratyczny charakter. Pomysł nie był jednak przyjęty. Mogliśmy apelować do żołądków wyborców. Nie będziemy się licytować. Pierwszym sprawdzianem teraz będą wybory samorządowe. W Gdańsku rzeczywiście lewica zniknęła.
– Z tego neoliberalnego gorsetu SLD wychodzi powoli i pokracznie. Gdyby wychodziła szybciej, pewnie byłaby w Sejmie. Włodzimierz Czarzasty zaprosił na demonstrację 1 maja. Nikt z KOD nie pofatygował się do nas. Podpisaliśmy porozumienie o wolności i demokracji. Będziemy razem 4 czerwca manifestować.
– Zjednoczona opozycja powinna pójść do wyborów? To niemożliwe. Żadna próba sztucznego konglomeratu politycznego nie jest możliwa. Spoiwo, które miałoby połączyć KOD i inne partie to jest apetyt byłych elit na powrót na pierwszą linię. W tej grupie SLD stoi kiepsko.