Anna Rębas na Nabrzeżu Pomorskim spotkała rodziców, oczekujących na swoje pociechy, które płynęły w Rejsie Niepodległości. Najprawdopodobniej będą mogli spotkać się z nimi dopiero ok. godz. 14.
– Nie wiemy, o której godzinie będziemy mogli uściskać nasze pociechy, pogratulować im, wyściskać i przytulić. Na początku rejsu mieliśmy utrudniony kontakt, bo były problemy z internetem. Mamy jednak taką tradycję pisania listów. Marysia pisała do nas, my pisaliśmy do niej, podając je przez osoby, które zmierzały do kolejnych portów. Mamy całą tę korespondencję i będziemy po latach ją czytać – opowiada matka Marii Dydycz, ambasadorki Rejsu Niepodległości, uczestniczącej w nim od początku.
Rodziny i bliscy na uczestników rejsu czekali na Nabrzeżu Pomorskim. Fot. Radio Gdańsk/Patrycja Oryl
– To były różne emocje. Opisywała chwile szczęścia, trud, smutek i radość. Pisała o codziennych zajęciach, ale przede wszystkim o uczuciach, które towarzyszyły jej przez te dziesięć miesięcy. Myślę, że to będzie bardzo osobiste świadectwo tego, co doświadczyła i co przeżyła w trakcie tego wyjątkowego rejsu – relacjonuje.
Pierwsze spotkanie z jednym z uczestników rejsu ma już za sobą rodzina z Biskupca. Student II roku Wydziału Mechanicznego Akademii Morskiej brał udział w rozkładaniu trapu, więc najbliżsi zdążyli go szybko uściskać.
Niektórzy rodzice zdążyli zrobić zdjęcie z dziećmi tuż po przybiciu do brzegu. Fot. Radio Gdańsk/Patrycja Oryl
– Wcześniej mieliśmy kontakt za pośrednictwem messengera, kiedy syn trafiał do portów. Syn wiedział, czego się może spodziewać w ciągu rejsu. Był szczęśliwy, że w ramach praktyk ma okazję tak bliskiego kontaktu ze swoim przyszłym zawodem. Przeżył dużo wrażeń, poznał wielu ludzi. Wszystko było w porządku, był zdrowy, nie miał choroby morskiej – opowiada matka młodego żeglarza.