W najbliższą niedzielę odbędą się dwie ważne imprezy maratońskie – Orlen Warsaw Marathon oraz Łódź Maraton Dbam o Zdrowie. Z tej okazji przedstawiamy różnego rodzaju ciekawostki związane z królewskim dystansem. Mit maratonu
Dzięki bitwie pod Maratonem, niemal każdy słyszał o posłańcu, który przybiegł z wieścią o zwycięstwie do Aten i ogłosiwszy je, padł martwy. Jednak nie ma wiarygodnego źródła, potwierdzającego tak tragiczne wydarzenie. Nawet Herodot (pierwszy badacz ówczesnej epoki) o takim biegu i poświęceniu posłańca Filipiadesa nie wspomina. Zresztą imię tegoż żołnierza, historia też zmieniała od Filipiadesa przez Filipidesa, po Fidippidesa.
Pierwsze wzmianki o tym biegu pojawiły się w II wieku n.e., a więc ponad 600 lat po historycznej bitwie. Według kilku źródeł, ówcześni greccy dowódcy mieli wysłać posłańca, lecz nie z Maratonu do Aten, tylko z Maratonu do Sparty (około 250 kilometrów), by tam poprosił o pomoc przed bitwą. Żołnierz dotarł do celu w dwa dni i po wypełnieniu rozkazu, wrócił do oddziału w Maratonie.
Pierwszy maraton
Legenda wyczynu greckiego żołnierza natchnęła ludzi nam współczesnych, którzy postanowili uczcić biegowy wysiłek sprzed wieków. Francuski filozof i historyk, Michel Breal zaproponował twórcy igrzysk ery nowożytnej (baron Pierre de Coubertin), aby jedną z dyscyplin olimpijskich był bieg upamiętniający starożytne wydarzenie.
W 1895 roku rozegrano w Atenach zawody, gdzie wyłoniono lokalnych uczestników do pierwszego maratonu, który odbył się rok później na igrzyskach olimpijskich w stolicy Grecji. Zwycięzcą pierwszego maratonu został Grek Spirdon Louis, który pokonał maraton w 2 godziny, 58 minut i 50 sekund. Ciekawostką może być to, iż ówczesny milioner Georgios Averoff, przeznaczył dla zwycięscy rękę swojej córki oraz 100 tyś. drachm w posagu. Jednak warunkiem otrzymania nagrody było to, aby wygrał go Grek będący chrześcijaninem. Spidron spełniał te warunki, jednak nagrody głównej w postaci córki nie otrzymał – ponieważ był zaręczony z inną kobietą.
Po zakończeniu igrzysk nastąpiła inauguracja trzech najstarszych i najbardziej znanych maratonów. 17 lipca 1896 roku zorganizowano maraton w Paryżu w którym zwyciężył Anglik Hurst z czasem 2:31:29. Rezultat znakomity, ale ma się co dziwić, gdyż trzy lata później Brytyjczyk pokonał dystans 294 km w 30 godzin !!!
20 września 1896 roku w Nowym Yorku wystartowało 30 biegaczy, a rok później odbył się również niezwykle popularny maraton w Bostonie. W obydwu tych imprezach jako pierwszy triumfował Amerykanin John McDermott.
Królewski dystans
Do 1920 roku długość biegu maratońskiego wynosiła niepełna 40 km. W 1908 roku na igrzyskach w Londynie, Brytyjczycy chcieli wprowadzić dystans 25 mil. Jednak okazało się, że linia startu nie jest odpowiednia dla rodziny królewskiej, która chciała obserwować moment rozpoczęcia biegu z okien pałacu w Windsorze. W związku z tym wydłużono trasę o jedną milę.
Innym problemem było to, aby meta była zlokalizowana na stadionie przed lożą jej Królewskiej Mości Aleksandry. Rozkaz wykonano i do dystansu dołożono kolejne 385 jardów. Dokładny dystans na igrzyskach w Londynie wyniósł 26 mil i 385 jardów czyli obecne 42 kilometry i 195 metrów, który został zatwierdzony 27 maja 1921 roku przez Międzynarodową Federację Lekkiej Atletyki.
Kobiety w maratonie
Pierwszym zwycięzcom w maratonie był wspomniany Spirdon Louis z Grecji. Nie należy jednak zapominać o Paniach. Nieoficjalnie pierwszą kobietą, która pokonała dystans maratoński była 35-letnia Greczynka Samatii Rovithi. Dzień po oficjalnym biegu na igrzyskach w 1896 roku, pokonała trasę w 5 godzin i 30 minut. Gdy opuszczała trasę, poprosiła spotkanego policjanta o potwierdzenie jej rezultatu.
Warto podkreślić, że jedną z przyczyn przebiegnięcia trasy przez mieszkankę Aten była nie tylko chęć ukończenia biegu. Bohaterka przede wszystkim chciała swoim wyczynem pomóc synowi w znalezieniu pracy – co zakończyło się powodzeniem.
Natomiast pierwszą kobietą, która oficjalnie pokonała 42 km i 195 m, była Angielka Violet Piercy (Na zdjęciu z lewej). W 1926 roku uzyskała wynik 3:40:22, który przez 38 lat był rekordem świata. Wynikało to z tego, że nie tylko mało kobiet wtedy biegało, ale również nie było biegów, gdzie Panie mogłyby rywalizować. Główną jednak przyczyną takiego stanu rzeczy było stereotypowe myślenie. Zakazywano bowiem udziału kobiet w konkurencjach wytrzymałościowych.
Bardzo długo trzeba było czekać, za nim oficjalnie zalegalizowano biegi długodystansowe wśród kobiet. Panie musiały ostro walczyć, aby mogły biegać bez większych problemów. Na przykład w 1966 roku na starcie maratonu w Bostonie pojawiła się Roberta Gibb, która pobiegała na dziko bez numeru startowego. Na mecie uzyskała 3:21:40.
Rok później do Roberty Gibb dołączyła Katharine Switzer. W biurze zawodów wypełniając formularz, wpisała bezpłciowe Switzer i otrzymała w ten sposób numer startowy. Bieg ukończyła z wynikiem 4 godziny i 20 minut nie bez przeszkód. Sędziowie w czasie biegu zorientowali się, że biegnie kobieta i chcieli ją usunąć z trasy. W jej obronie stanął uczestnik maratonu, Tom Miller, który został później mężem Katharine.
Podobnych przypadków było całe mnóstwo i nie sposób opisać je wszystkie. Dopiero w 1978 roku odbył się pierwszy maraton kobiecy pod patronatem Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki. Natomiast maraton kobiecy na igrzyskach olimpijskich zadebiutował w 1984 roku w Los Angeles, a wygrała go Joan Benoit z USA z czasem 2:24:52.
Ciekawostki
To, że biegi maratońskie są przepięknym widowiskiem, nie trzeba miłośników biegania przekonywać. W ciągu tych ponad 110 lat, od kiedy organizowane się maratony, na trasach odbywały się najdziwniejsze rzeczy, które trudno sobie wyobrazić. Oto kilka z nich.
W 1912 roku na igrzyskach w Sztokholmie maraton odbył się w bardzo wysokiej temperaturze. W słońcu było około 45 stopni, co doprowadziło do śmierci jednego z zawodników. Po tym wypadku podjęto decyzję, że biegi maratońskie nie będą odbywać się w czasie południowych upałów.
Podczas samego biegu doszło do zabawnej sytuacji. Japończyk Shizu Kanakuriemu był tak wyczerpany, że jak zobaczył jednego z widzów pijącego sok pomarańczowy, to ruszył w jego kierunku. Szwed nie tylko poczęstował go napojem, ale również zaprosił do domu. Gdy bieg się dawno skończył, funkcjonariusze szwedzkich służb szukały maratończyka. Ten natomiast smacznie sobie spał u Dominikanów. Znaleziono go następnego dnia.
W 1928 roku na olimpiadzie w Amsterdamie, maraton wygrał Algierczyk Mohammed El Quafi, reprezentujący Francję. Był on wegetarianinem i na trasie pił wodę albo mleko. Później biegacz przestawił się na alkohol, co było przyczyną jego wielu porażek życiowych. Wyniszczony przez alkohol, stracił wszystkie zęby, a zginął w strzelaninie w wieku 57 lat.
IX Igrzyska w Berlinie były debiutem olimpijskim polskich maratończyków: Bronisław Gancarz zajął na nich 33 miejsce z wynikiem 3:33:11. Natomiast Kazimierz Fiałek biegu nie ukończył. Ciekawostką w czasie maratonu było to, że na drugiej pozycji znajdował się Portugalczyk Diaz. Wystartował on w nowych butach, co nie mogło się dla niego dobrze skończyć. Na 20 km zatrzymał się i pożyczył trzewiki od porządkowego z Hitlerjugend. Maraton ukończył dopiero na 17 miejscu.
Do lat 70-tych w maratonach przeważnie zwyciężali żołnierze. W 1952 w stolicy Finlandii, na królewskim dystansie triumfował czechosłowacki żołnierz Emil Zapotek, który na tych samych igrzyskach zwyciężał na 5000 i 10 000 m.
W 1956 na olimpiadzie w Melbourne dominował francuz algierskiego pochodzenia, Alain Mimoun. Podczas II Wojny Światowej walczył we Włoszech pod Monte Casino i został ciężko ranny w nogę.
Na kolejnych igrzyskach pojawił się nikomu nie znany Abebe Bikila, który był żołnierzem gwardii przybocznej cesarza Etiopii, Haile Selassie. Człowiek bez imienia, bo tak nazwano Etiopczyka, linię mety przekroczył w 2:15:16, a cały dystans bieg na boso. Po powrocie z igrzysk został awansowany na oficera oraz otrzymał złoty zegarek.
Z Etiopczykiem o zwycięstwo rywalizował Koichi Tsuburaya z Japonii, który przekroczył linię maty jako trzeci. Brązowego medalu jednak tak się wstydził, że odmówił awansu na porucznika gwardii cywilnej. Poprzysiągł, że zdobędzie złoto na następnej olimpiadzie. Szaleńcze treningi po 200-300 km tygodniowo doprowadzały Japończyka do nieustannych kontuzji, a konsekwencji do zerwania ścięgna Achillesa. To oznaczało, że nie będzie mógł wystartować na olimpiadzie w Meksyku i dotrzymać przysięgi wygrania maratonu. 8 stycznia 1968 roku popełnił samobójstwo z zostawioną przez siebie kartką – nie mogę więcej biegać.
Cztery lata później na olimpiadzie w Tokio Bikila powtórzył sukces. Jednak pięć tygodni przed startem, nie było to takie oczywiste. Przeszedł wtedy operację ślepej kiszki i występ stanął pod znakiem zapytania. W biegu nie tylko wystartował, ale zwyciężył z pięknym czasem – 2 godzin, 12 minut i 11 sekund. Warto dodać, że tym razem Etiopczyk miał założone buty.
W 1968 roku najszybciej dystans maratoński pokonał rodak Bikli – Mamo Wolde, który był podoficerem gwardii cesarskiej, Bikila natomiast nie ukończył biegu.
Rok temu podczas Międzynarodowego maratonu w Chinach kenijska biegaczka podała wodę niepełnosprawnemu uczestnikowi biegu. Był on tak osłabiony i odwodniony, że mógł nie ukończyć biegu gdyby nie jej pomoc. Czarnoskóra biegaczka, która zarabia na życie biegając biegaczka straciła przez to cenne sekundy i zajęła drugie miejsce.
Te i inne historie można znaleźć w książce Maraton, autorstwa Jerzego Skarżyńskiego z której zostały zaczerpnięte.
Rekordy, rekordy, rekordy
Najszybciej 42 km i 195 m na świecie przebiegł Kenijczyk Wilson Kipsang, który w ubiegłym roku w Berlinie na mecie zameldował się z czasem 2:03:23. Natomiast najszybszą kobietą jest Paula Radcliff, która w 2003 roku, London maraton przebiegła w 2:15:25.
Polskie rekordy maratońskie: Wśród Pań najlepszy czas uzyskała Wanda Panfil w 1991 roku. Jednak jej rezultatu 2:24:18 nie uznaje się za rekord, gdyż trasa w Bostonie na którym biegła Polka, ma nieprzepisowo duży spadek wysokości. W związku z tym za rekord uważa się czas Małgorzaty Sobańskiej – 2:26:08. Najszybszym Polakiem jest Henryk Szost, który dwa lata temu uzyskał 2:07:39.
Najmłodszym maratończykiem jest Amerykanin Bucky Cox. W wieku 5 lat pokonał on 4 lipca 1978 roku trasę maratonu w Junction Citi w czasie 5:25:09. Co ciekawe rok później zajęło mu to tylko 4 godziny i 7 minut. W latach 80-tych zabroniono jednak udziału nieletnich w maratonie.
Najstarszym człowiekiem, który oficjalnie ukończył maraton jest Fauja Sing z Wielkiej Brytanii. W wieku 92 lat ukończył królewski dystans w 9:53:48.
Najwięcej pokonanych maratonów na swoim koncie ma Christian Hottas z Hamburga. W ciągu 28 lata biegania zaliczył jakieś 1600 maratonów.
Hiszpan Ricardo Abad Martinem ma na kocie najwięcej przebiegniętych maratonów z dnia na dzień. Zaczął 1 października 2010 roku, a zakończył 29 maja 2012 z wynikiem 607 maratonów. Średnio przebiegał każdy dystans maratoński w 4 godziny z hakiem.
Największa frekwencja:
Nowy York – 50 266 (2013)
Europa – Paryż: 40 tyś. (2014)
Polska – PZU Maraton Warszawski: 8506 (2013)
O maratonie można byłoby pisać nieskończenie długo, o którym nie raz jeszcze napiszemy. Tymczasem życzymy wszystkim uczestnikom najbliższych maratonów, uzyskania jak najlepszych wyników.
Tekst powstał w oparciu o książkę Maraton, autorstwa Jerzego Skarżyńskiego oraz materiał historyczny Bitwy Świata w dodatku do dziennika Rzeczpospolita.
Fot. – Wikipedia.
Opracował Maciej Gach