Motywacja do biegania rodzi się w głowie – mówi Marzena Michalec

IMG 1990

Statystki jednoznacznie pokazują, że 70-80 procent uczestników imprez biegowych w Polsce stanowią mężczyźni. Jednak przemierzając alejki, skwery, parki – ma się wrażenie, że więcej biega kobiet niż panów. Zapewne każdy ma w swoim kręgu koleżanki, które chciałby zacząć przygodę z bieganiem. Jednak na chęciach zazwyczaj się kończy. Namawiane do wspólnego truchtania zawsze odmawiają. A ich odmowa wiąże się z tym, że nie dadzą rady, że będą za wolne, a że mają kiepską figurę i ogólnie rzec biorąc, nie chcą się ośmieszyć wśród innych biegaczy i napotkanych znajomych.

Ilu by się nie użyło argumentów, to i tak one trafiają w próżnię. Jakbyśmy wszyscy mieli takie podejście do biegania, to osoby pokonujące ścieżki, nadal traktowane byłyby  jakby urwały się z psychiatryka.

Długo jeszcze można byłoby pisać na powyższy temat. Oddajmy głos Marzenie Michalec, która prowadzi popularnego bloga – Kobieta w Biegu – motywującego kobiety do aktywności fizycznej.

Dzięki Marzenie coraz więcej pań przekonuje się, że bieganie nie jest tak męczące i nudne. Każda z kobiet powinna stawiać sobie wyzwania i zwyciężać – podkreśla biegająca blogerka.

Maciej Gach: Za nim porozmawiamy o samym bieganiu – 8 sierpnia w Gdańsku odbędą się warsztaty biegowe dla kobiet, wśród których jesteś jedną z współorganizatorek. Jakbyś namówiła biegające panie do udziału w warsztatach?

Marzena Michalec: Po udziale w warsztatach nie pobijemy wprawdzie rekordu świata, ale zdobędziemy coś cenniejszego: wiarę we własne możliwości, które sukcesywnie będziemy rozwijać w biegu. Będzie motywująco i tylko z dobrą energią! 

Czy w dobie popularyzacji i dostępu do fachowych publikacji na temat biegania, takie warsztaty mają sens?

Mają i to głównie dlatego, że informacji jest tak dużo, warto je uporządkować oraz zweryfikować raz na jakiś czas. Poza tym to co wydaję się być wiedzą uniwersalną, łatwo dostępną, nie zawsze przekłada się w praktyce. Każda z nas jest inna i potrzebuje często odpowiedzi na pytania indywidualnie. Warsztaty to również wartościowe spotkanie towarzyskie, gdzie możemy poznać pozytywnie zakręcone panie, gdzie rodzą się przyjaźnie i porządna dawka motywacji. Siła przecież tkwi w zbiorowości, więc integruję i solidaryzuję płeć piękną!

Skąd u Ciebie wzięła się pasja biegowa?

Ruch zawsze sprawiał mi wiele frajdy. Ale z samym bieganiem „zakumplowałam” się na poważnie trzy lata temu. Wpadłam w wir pracy, zostałam pracoholiczką i dla higieny umysłu zaczęłam biegać długie dystanse po leśnych terenach, odcinając się na chwilę od rzeczywistości.

Pewnie nazwa bloga – „Kobieta w Biegu” raczej nie jest przypadkowa?

Zgadza się. Hasło kobieta w biegu nie wzięło się z przypadku. Odzwierciedla ono nie tylko samo bieganie, ale także wielość obowiązków i permanentny wir zawodowy. Prowadzę firmę, a to ma swoje wady, które właśnie staram się przekuwać w atut. Nie pracuję „od” – do” bo w pracy jestem 24h na dobę. Jedni mówią – współczuję, a drudzy – zazdroszczę. Moje zdanie jest gdzieś pośrodku na ten temat. 

Coraz częściej mam jednak komfort wyboru i sama w dużej mierze kreuje moje zawodowe realizacje. Poczucie sensu tego co robię jest dla mnie najważniejsze. Jestem często przykuta do laptopa na długie godziny, jak większość z nas. Mam na to sposób! Pracuję w domu, ogrodzie, w podróży. A im dłużej się „przykuję”, tym bardziej mi się chce biec! Taki obwód zamknięty.

Sport pomaga Ci się odstresować od szarej codzienności?

Ta moja codzienność nie jest taka zła i szara. I jestem przekonana, że większość Polaków, „wyrasta” już z narzekactwa, że źle, że nie dobrze i na pytanie co u Ciebie – odpowiadają ze szczerym uśmiechem – świetnie! To bieganie, sport, pasje, zmieniają ludzi i ich mentalność, która faktycznie była kiedyś zaszufladkowana. Bez względu na to co robimy i jak bardzo lubimy to robić, stres towarzyszy, a sport, bieganie uczą jak sobie z nim radzić. Jestem z natury nerwusem, bardzo źle znoszącym wszelkie porażki. Więc zapewne poziom kortyzolu trzymany jest u mnie w ryzach właśnie dzięki bieganiu. Endorfiny biorą górę!

Bieganie to już u Ciebie sposób na życie?

Ostatnio się nad tym zastanawiałam. Wniosek jaki mi się nasunął był taki, że wszystko co robię, sprowadza się coraz częściej do tematyki biegania. Piszę, organizuję, trenuję, pracuję z biegaczami i się z nimi przyjaźnie. Wychodzi na to, że pasję przekułam podświadomie w całokształt mojego życia. 

11350522 411902002325920 1200632519972048450 n

Zajmujesz się między innymi motywowaniem kobiet do aktywności fizycznej. Wielu biegających panów bezskutecznie próbuje nakłaniać swoje partnerki, żony do wspólnego biegania. Dlaczego im to nie wychodzi?

Bo kobiety zakładają, że sobie nie poradzą, nie nadążą, nie dadzą rady, że to nie dla nich. Widzą oblanego potem zmordowanego partnera wracającego z treningu czy zawodów i nie potrafią – bo nie próbowały, wyobrazić sobie takiej siebie. A ten stan póki go nie doświadczysz, nie będzie dla nikogo zrozumiały. To jednak nie znaczy, że ze wspólnego biegania nici. Znam wiele biegających par, sama biegam w mieszanym towarzystwie. Cierpliwość to słowo klucz do wspólnego sukcesu.

A jaka jest najczęstsza motywacja u pań, które zaczynają swoją przygodę z bieganiem?

Zrzucenie zbędnych kilogramów i chęć popracowania nad swoim ciałem. Kiedy to już się uda, zostają biegaczkami na całego, startują w zawodach i są częścią biegowej społeczności. Ostatnio też zauważyłam, że bieganie to także skuteczny sposób na poznanie przyszłego partnera. Czego nie robi się dla miłości… . Świetnie także integrują się mamy, które bieganie traktują jako odskocznię od obowiązków.

Biegając po alejkach, parkach, skwerach można zauważyć często więcej truchtających pań niż panów. Jak myślisz z czego to wynika?

Te miejsca dla pań z pewnością wydają się być bezpieczne i komfortowe. Panowie częściej stawiają na tereny bardziej oddalone od miejskiego zgiełku, biegają częściej po lasach i na dłuższych dystansach. Panie częściej biegają rekreacyjnie, to dla nich też czas na spotkanie i porozmawianie z koleżanką. 

A jak myślisz dlaczego na zwodach sportowych – ponad 70% uczestników stanowią mężczyźni?

Cel kobiecego biegania jest inny. Kobiety biegają dla przyjemności, nieco trudniej jest im przełamywać strefę komfortu z różnych, także fizjologicznych względów i raczej rzadziej stawiają na „wykręcenie” czasu kosztem ciężkich treningów i wyrzeczeń. Rywalizacja leży w naturze mężczyzny. Dzięki uczestniczeniu w zawodach podnoszą swoje „ego” i czują spełnienie. Kobietom do zadowolenia są potrzebne inne impulsy. To świetny temat do rozwinięcia dla psychologa.

Zgodzisz się tym, że w Polsce ten niski procent kobiet w zawodach spowodowany jest również tym, że nie było u nas takiej swoistej mody na sam jogging, tylko od razu przejście na masową skalę biegania. Również media są tutaj częściowo winne, bo ciągle podkreślają, że w bieganiu najważniejsze są życiówki, kupowanie najnowocześniejszego sprzętu czy przebiegnięcie maratonu. Natomiast nie ma miejsca na popularyzowanie samego biegania bez tej nadętej zakupomanii.

Zgadzam się z pełnym przekonaniem. Zaczynałam swoją biegową przygodę jako nastolatka. Biegałam w zwykłych koszulkach i butach. Nie startowałam w zawodach. Pytanie po co więc biegałam? Otoczka nie miała dla mnie żadnego znaczenia, liczył się relaks i przyjemność z samego biegania. Obecnie, łapie się na tym, że moja sportowa szafa pęka w szwach, choć cały czas wydaję mi się, że zachowuje rozsądek. Sportowy konsumpcjonizm wykreowali sprytnie marketingowcy w odpowiedzi na zapotrzebowanie rynku i rosnące trendy. Trochę się w tym zatracamy, nie doceniając chwili, a produkt. 

Te rosnące trendy powodują także to, że mnóstwo osób biega z powodu mody w myśl zasady – „Inni biegają to ja też muszę”.

To fakt, ale to tylko dobrze, gdyż przynajmniej zrobią coś pożytecznego dla siebie. Gorzej jak ktoś rzuci hasło o zbiorowym skoku z mostu. Tu dostrzegam zagrożenie.

Myślisz, że kiedyś będzie u nas tak jak w innych państwach – iż liczba pań w zawodach będzie proporcjonalna do liczby panów?

Widzę to i dlatego podjęłam się misji, aby to zmienić – proszę trzymać za wszystkie panie kciuki mocno i za społeczne powodzenie! My kobiety doskonale czujemy się w swoim towarzystwie, dlatego chcę wyjść naprzeciw i organizować kolejne inicjatywy tylko dla kobiet: zawody, warsztaty i kto wie co jeszcze mi się w głowie urodzi. 

121 copy copy copy copy copy

Sama również starujesz w zawodach?

Tak, złapałam tego bakcyla stosunkowo niedawno, bo jakieś 3 lata temu. Mogę dodać, że bezkonkurencyjny był dla mnie udział w Półmaratonie Karkonoskim w Zaclerzu. Wymagający bieg z piękną przyrodą w tle, która towarzyszy od początku do końca.

Masz jakieś konkretne marzenia związane z bieganiem?

Tak! W mojej głowie rodzi się ambitny pomysł, aby przebiec trochę Europy w roku 2016 z ekwipunkiem na plecach. Bez laptopa – za dużo waży.

Wzorujesz się na kimś, kto jest dla Ciebie autorytetem w sporcie?

Podziwiam zawodowych sportowców za wytrwałość i determinację w dążeniu do celu. Ostatnio obserwuję bacznie Iwonę Lewandowską i jej mocno kibicuję. W moim towarzystwie z kolei podziwiam Olę Peisert, za to, że potrafi odnaleźć balans między wynikiem, a przyjemnością z biegania odnosząc przy tym sukcesy.

Chciałabyś coś przekazać motywującego pomorskim biegaczkom?

Bez względu na to jak często biegacie, nad morzem czy w górach, daleko czy blisko, pamiętajcie, aby nie „zabiegać” swojej przyjemności z uprawiania tego sportu.

Więcej ciekawostek związanych z Marzeną Michalec możecie dowidzieć się na kobietawbiegu.pl.

Rozmawiał Maciej Gach                                                                                                                                         

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj