Andrzej Stepkura-Stepowski to jedna z najwybitniejszych osób pomorskiej lekkoatletyki. W latach sześćdziesiątych był reprezentantem kadry narodowej w biegach długodystansowych. Jego rekordy na poniższych dystansach są następujące:
1500 m – 3:51.2
3000 m p/prz – 8:51.2
5.000 m – 14:28.4
10.000 m – 29:58.0
Po skończeniu wyczynowego biegania pracował jako trener w Bałtyku Gdynia oraz Flocie Gdynia. Z pod jego ręki wyszło liczne grono znakomitych lekkoatletów jak Zdzisław Pek, Marian Hirsz, Zenon Szordykowski, Lech Skotzke, Leopold Tomaszewski, Zbigniew Szwedowski, Krzysztof Krawczyński. Wszyscy wyżej wymienieni byli reprezentantami Polski na dystansach średnio i długodystansowych.
Po 40 latach przerwy i przebytym udarze, Andrzej Stepokura zaczął ponownie biegać w ramach rehabilitacji zdrowotnej. Mimo porażenia lewej strony ciała, dwukrotnie zdobył Halowe Mistrzostwo Polski w Grudziądzu na dystansie 1000 m i 3000 m, ustanawiając przy tym dwa rekordy Polski w kategorii M70. Poza tym osiągnął Mistrzostwo i Wicemistrzostwo na Mistrzostwach Polski Weteranów na 5000 m z wynikiem 23:20. Jako 70-latek zaliczył wiele biegów ulicznych z takimi rezultatami jak: Bieg Westerplatte (10 km) – 48:32, Bieg Zaślubin w Kołobrzegu (15 km) – 1:15.20, Półmaraton w Pile – 1:50.06, Maraton Poznański – 4:08.09.
Dzisiaj 79-letniego Andrzeja Stepkurę-Stepowskiego można spotkać na zawodach biegowych – zwłaszcza podczas cosobotnich biegów parkrun Gdańsk. Dzięki czemu wyłowił prawdziwą perełkę biegową, 19-letniego Tomka Jankowiaka (Wolność w biegu).
Wraz Tomkiem przeprowadziliśmy wspólną rozmowę z Panem Andrzejem, o ciekawych aspektach współczesnego biegania.
Maciej Gach i Tomasz Jankowiak: Co w bieganiu jest tak magicznego, że jak człowiek pokocha już ten sport – to zakochuje się w nim niemalże do szaleństwa?
Andrzej Stepokra-Stepowski: To nie magia, ani szaleństwo, tylko swoista satysfakcja z pokonywania własnych słabości czy obcowania z naturą. W bieganiu włożony wysiłek zawsze przynosi sukcesy, które oczywiście zależą tylko od nas samych.
Gdyby można byłoby cofnąć czas, to jeszcze raz wybrałby Pan swoją przygodę z bieganiem?
Na pewno tak. Biorąc pod uwagę moją wiedzę i doświadczenie z okresu, gdy byłem trenerem, jedynie uwzględniłbym to o pewne poprawki jak na przykład intensywność, objętość niektórych treningów czy częstotliwość startów na długich dystansach.
Czy jest możliwość porównania biegania z lat 70-tych czy 80-tych z dzisiejszymi czasami?
Tak, zwłaszcza z korzyścią dla tych wcześniejszych czasów. Główną przyczynę upatruję w pracy trenerskiej i nie traktowanie obecnie zawodników jako partnerów.
A gdyby miał Pan możliwość w okresie swojej kariery, biegać w najnowocześniejszym sprzęcie jaki jest obecnie, to osiągałby Pan jeszcze lepsze wyniki, które i tak są wybitne?
Może i tak, ale należy pamiętać, że sprzęt tylko pomaga w bieganiu, a nie decyduje w 100% o końcowych wynikach. Jeśli chodzi o mnie, to moje wyniki wówczas nie były wybitne, a raczej określiłbym je jako przeciętne na dobrym poziomie. Byłem w grupie kadrowiczów, gdzie jak to powiedział trener Jan Mulak: „Ci najlepsi zawdzięczali swoje sukcesy nam, bo na każdych zawodach w kraju czuli nasz oddech na plecach, a na treningach też nie mogliśmy odpuszczać”. Wybitne wyniki to mieli: Zdzisław Krzyszkowiak, Jerzy Chromik, Kazimierz Zimny, Stanisław Ozóg czy Marian Jochman – Mówię tu tylko o „długasach”, rekordzistach Europy i Świata.
Choć obecnego sprzętu do biegania nie sposób porównać do tego, jaki był 20-30 lat temu. To jednak nie mamy tak klasowych biegaczy w Polsce jak za czasów Bronisława Malinowskiego. Z czego to wynika?
Myślę, że częściowo odpowiedziałem na pierwsze pytanie. Jeśli już mamy porównywać te dwa okresy, to moim zdaniem, może trochę niesprawiedliwym będzie to – że polscy biegacze obecnie biegają gorzej. Przede wszystkim dlatego, że brakuje selekcji. Nie chcę porównywać tutaj ludzi do koni, ale żaden trener z hipodromu nie będzie zajmował się treningiem konia, który nie ma dobrych przodków (ogier i klacz). Mówiąc o Bronisławie Malinowskim, gdyby nie jego trener Ryszard Szczepański, to nie byłoby tego zawodnika. Po prostu nie mamy dobrych trenerów takich jak twórca polskiego Wunderteamu Jan Mulak, Andrzej Biernat z Krakowa i oczywiście wspomniany Szczepański.
Co sprawia, że ktoś ma w sobie potencjał do biegania? Czy człowiek rodzi się z predyspozycjami do biegania? Czy jednak smykałkę do szybkiego biegania wyrabiamy sobie już w wieku dziecięcym – często śmigając na świeżym powietrzu?
Smykałkę do biegania kształtuje się już w wieku dziecięcym. Jednak wystarczy ruch, bez żadnego systematycznego treningu, aby zobaczyć po osobach możliwości biegowe jak ja to widzę na parkrunach. Ci chłopcy i dziewczęta mogą nawet dużo więcej i dłużej biegać, ale bez rywalizacji.
Jeśli widzimy, że mamy dziecko, które przejawia talent do biegania, to co powinniśmy zrobić, aby taką perełkę biegową nie zmarnować na straty?
Przede wszystkim niech biega ile chce, byle bez rywalizacji. Indywidualnie może sobie biegać i przez godzinę, a gdy się zmęczy przejdzie do truchtu. Gorzej, gdy rywalizuje, co może być niebezpieczne dla organizmu.
W związku z popularyzacją biegania – ciągle pojawiają się setki opracowań treningowych. Jednak to stare metody treningowe są nadal najlepsze. Dlaczego?
Opracowania to tylko komercja. Trener musi przynajmniej parę razy w tygodniu widzieć zawodnika na treningu i konsultować z nim jego samopoczucie. Nie dziw się Tomku, jeśli w trakcie treningu wypytuję Ciebie o to, jak się czujesz. Stare opracowania są sprawdzone, a ustalali je ludzie chyba bardziej związani ze sportem, niż obecnie…
A wymieniłby Pan największe bzdury treningowe, jakie na przestrzeni ostatnich lat Pan słyszał?
Stosowanie bez względu na wszystko, tych samych planów dla każdego zawodnika, mimo innych poziomów i różnych warunków fizycznych.
Padnie kiedyś bariera pokonania dwóch godzin w maratonie?
W tym roku na jesieni lub w następnym (wiosna lub jesień), jeśli zostaną spełnione te warunki, o których pisał Krzysztof Bartkiewicz na portalu maratonypolskie.pl – Tutaj.
Trzy istotne wskazówki jakie Pan wskazałby biegaczom?
– Biegać na treningu tak, żeby zawsze można było przyspieszyć.
– Biegać regularnie.
– Robić dużo ćwiczeń rozciągających po treningu i zawodach.
Jakie słowa przekazałby Pan pomorskim miłośnikom biegania?
Nie róbcie z siebie męczenników, bez względu na to, na jakim poziomie biegacie. Zawsze starajcie się biegać luźno, cicho i ładnie.
Rozmawiał Maciej Gach i Tomasz Jankowiak.