Siatkarze Lotosu Trefl Gdańsk pozostają w walce o fazę play-off Plus Ligi. W sobotę, podopieczni Andrea Anastasiego pokazali klasę i pokonali przed własną publicznością faworyzowaną PGE Skrę Bełchatów 3:0 (25:17, 25:20, 25:16). Żółto-czarni doskonale rozpoczęli sobotnie spotkanie. Już na początku partii dwukrotnie na blok gdańszczan naciął się Mariusz Wlazły, a chwilę później atomową zagrywkę posłał Troy i przy stanie 5:2 o czas poprosił trener Falasca. To ewidentnie nie był dzień niedawnych zdobywców Pucharu Polski, którzy popełniali sporo prostych błędów, co z łatwością wykorzystywali, niesieni dopingiem prawie 8 tysięcy kibiców, gdańszczanie. Świetną formę zaprezentował atakujący Lotosu Trefl – Murphy Troy, który jak natchniony nękał bełchatowian zarówno w ataku jak i na zagrywce. W decydującej części pierwszej partii PGE Skra zdołała zbliżyć się do podopiecznych Andrea Anastasiego na dwa punkty (18:16), ale koncertowa końcówka żółto-czarnych dała im przekonywujące zwycięstwo 25:17.
Po pewnym zwycięstwie w pierwszej partii, gdańszczanie poszli za ciosem. W drugim secie na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:6, a kolejne dwa punkty żółto-czarnych zmusiły trenera gości do wzięcia czasu. Bardzo dobrze grę prowadził Falaschi, który czyścił siatkę Troyowi i Schwarzowi, ułatwiając im kończenie ataków (13:8). Końcówka to znów koncert gospodarzy, którzy dominowali w każdym elemencie gry i wygrali 25:20.
Trzecia partia to tylko dopełnienie formalności ze strony gdańszczan. Podrażniona PGE Skra popełniała dużo błędów, a na zagrywce nie do zatrzymania byli Marco Falaschi i Wojciech Grzyb. W połączeniu ze świetnym atakiem Troya gdańszczanie zwyciężyli w ostatniej partii 25:16 i w całym meczu 3:0.
Sobotni mecz przeciwko utytułowanej PGE Skrze, to dobry prognostyk przed wtorkowym starciem w Lidze Mistrzów przeciwko jednej z najlepszych drużyn na świecie – Zenitowi Kazań.