Robert Lewandowski to zdaniem wielu najlepszy napastnik na świecie. Wiele razy nie pozostawiał nawet cienia złudzeń, że tak właśnie jest. Potrafił upokorzyć wielki Real Madryt. Piłkarski świat zwariował na jego
punkcie, gdy ten urządził sobie trening strzelecki podczas meczu z Wolfsburgiem. 5 bramek w 9 minut? Nie ma problemu. TRUDNE POCZĄTKI
„Lewy” nie miał łatwego początku. Wielu wróżyło mu karierę lekkoatlety. Zresztą Robert nie chciał o tym nawet słyszeć. Wiedział, że jego przeznaczeniem jest piłka nożna. „Bobek”, bo tak był nazywany wcześniej, pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Lesznie. Jego pierwszym klubem był Partyzant Leszno. Potem przeniósł się do Varsovii Warszawa. Zaliczył także epizod w Delcie Warszawa, a tam zainteresowała się nim Legia. Obecny mistrz Polski dał szanse Lewandowskiemu w kilku spotkaniach, w trzecioligowych rezerwach. Niestety „Lewy” nie imponował skutecznością i strzelił zaledwie dwie bramki. Warszawscy trenerzy nie poznali się jednak na umiejętnościach utalentowanego zawodnika. A teraz mogą sobie pluć w brodę.
Robert się nie załamał. Dużo zawdzięcza swojej mamie. Zresztą Lewandowscy byli bardzo usportowioną rodziną. Tata judoka, mama i siostra siatkarki. I to właśnie dzięki mamie znalazł angaż w Zniczu Pruszków. Jak się później okazało ten kierunek był strzałem w dziesiątkę. „Lewy” w pierwszym sezonie został królem strzelców drugiej ligi, a rok później powtórzył ten wyczyn w wyższej klasie rozgrywkowej.
KIERUNEK – POZNAŃ
Na oferty nie musiał długo czekać. Po świetnych dwóch sezonach, w swoich szeregach chciały go mieć Wisła Kraków, Lech Poznań, czy wspomniana wcześniej Legia Warszawa. Wraz ze swoim agentem postawił na stolicę Wielkopolski. Robert odnalazł się w nowym środowisku błyskawicznie. Już w debiucie, w barwach Lecha Poznań strzelił bramkę GKS-owi Bełchatów, a debiutancki sezon w ekstraklasie zakończył z 13 trafieniami na koncie. To był początek wielkiej kariery Roberta Lewandowskiego.
KRÓL STRZELCÓW I TRANSFER DO NIEMIEC
Po udanym sezonie w barwach „Kolejorza” zainteresowane ściągnięciem młodego zawodnika były największe europejskie kluby. Zresztą na Wyspach Brytyjskich uznano go za jednego z dziesięciu najlepiej zapowiadających się zawodników młodego pokolenia w Europie. Po debiutanckim sezonie „Bobek” pokazywał coraz większą jakość. Nie zwalniał tempa i poprowadził Lech Poznań do mistrzostwa Polski kończąc rozgrywki z 18 trafieniami na koncie. To był jego ostatni sezon w Polsce. 12 czerwca 2010 roku został piłkarzem Borussi Dortmund. Za jego transfer niemiecki klub musiał zapłacić 4,5 miliona euro. „Lewy” w Borussii występował z dwójką innych Polaków – Łukaszem Piszczkiem, który przeszedł do Dortmundu z Herthy Berlin i Jakubem Błaszczykowskim. Polskie trio dokonało w Dortmundzie rewolucji.
Polak stał się jednym z najlepszych napastników na świecie. Podczas swojej przygody z Dortmundem wystąpił w 187 meczach, strzelił 103 bramki i 43 razy asystował przy trafieniach kolegów. Wynik imponujący. Zapisał się na kartach historii klubu po tym jak upokorzył Real Madryt. To był magiczny wieczór dla Lewandowskiego. Polski napastnik czterokrotnie! pokonał bramkarza rywali w półfinałowym pojedynku Ligi Mistrzów. To był błysk geniuszu Roberta. Zresztą nie ostatni.
PRZENOSINY DO MONACHIUM
W sezonie 2014/2015 został nowym zawodnikiem Bayernu Monachium. Z Dortmundu odszedł po tym jak dobiegł końca jego kontrakt. Po trudnych początkach, Lewandowski zaczął regularnie trafiać i zyskał zaufanie ówczesnego trenera Bawarczyków – Pepa Guardioli. Cały piłkarski świat przecierał oczy ze zdumienia, gdy Robert postanowił urządzić sobie trening strzelecki podczas spotkania Bundesligi przeciwko Wolfsburgowi. „Lewy” wszedł dopiero w drugiej połowie, ale to co uczynił wprawiło w zakłopotanie wszystkich. Zaczął w 51. minucie skończył w 60.
Gdy tak łatwo nam przychodzi pisanie obelg w internecie na Lewandowskiego, bo nie trafił na Euro we Francji pamiętajmy, że gdyby nie on, dzisiaj nie czekalibyśmy na najważniejsze, piłkarskie wydarzenie ostatnich 30 lat! Jest podporą reprezentacji i tykającą bombą, która może odpalić w najmniej oczekiwanym momencie! Oby stało się to w Marsylii na Stade Velodrome! Pojedynek z Portugalią zaczynamy o godz. 21:00.