– Zdawało mi się, że dystans pięciu kilometrów, to jest maksimum tego, na co stać 53-letniego mężczyznę, który dopiero zaczął trenować – mówi Wojciech Szczurek. Systematyczny trening przynosi efekty. Prezydent Gdyni zmierzy się z 10-kilometrową trasą Biegu Niepodległości.
Piotr Puchalski: Dlaczego zdecydował się pan wziąć udział w Biegu Niepodległości?
Wojciech Szczurek: Dlatego, że w tym roku zacząłem biegać, co sprawia mi przyjemność i w czym się odnalazłem. Zawsze też z podziwem patrzyłem na zawodników, którzy startują w tym biegu. Z prawdziwą, piękną sportową zazdrością. Zazdrościłem im tego, że potrafią się zmobilizować, znaleźć czas na trening. W moim przypadku najtrudniejsze jest to, żeby w tym złożonym kalendarzu, mając napięte terminy, znaleźć czas na systematyczne bieganie. Dzisiaj już to wiem. Odkryłem swój sposób.
Gdynia jest miastem sportu i rekreacji. Na czym polega ten fenomen?
Fenomen polega na tym, że jesteśmy miastem nowoczesnym. W nowoczesnym mieście ludzie są aktywni. Ciężko pracują, ale też dbają o zdrowie. Stąd duża popularność indywidualnego biegania. Gdy rozejrzymy się po naszych dzielnicach, bez względu na porę dnia czy roku mnóstwo ludzi biega, jeździ na rowerze, aktywnie spędza czas. Bardzo chcemy to wspierać i popularyzować. Na tym też polega fenomen wielkich biegów. To spotkania ludzi, którzy na co dzień przełamują własne ograniczenia. Przy okazji tego biegu, ludzie spotykają się, żeby wspólnie, w sposób nowoczesny, celebrować rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Oddamy cześć bohaterom, ale swój patriotyzm będziemy manifestowali w sposób aktywny.
Wyznaczył pan sobie jakiś biegowy, treningowy cel?
Zacząłem biegać od wczesnej wiosny tego roku. Staram się biegać systematycznie. Dwa, trzy razy w tygodniu znajduję czas na trening. Bardzo mnie to cieszy. Kiedy w sierpniu postanowiłem wystartować w sztafecie triathlonowej, zdawało mi się, że dystans pięciu kilometrów to jest maksimum tego, na co stać 53-letniego mężczyznę, który dopiero zaczął trenować. Po dwóch treningach przebiegłem siedem kilometrów, potem osiem, dziewięć.
Jutrzejsza trasa jest bardzo malownicza, prawda?
To piękna trasa. Przebiega ciekawymi fragmentami naszego miasta. To okazja, żeby uczestniczyć w sportowej imprezie, jednocześnie w nietypowy sposób poznawać Gdynię. To atrakcja szczególnie dla gości, którzy do nas przyjadą. Cieszy mnie też to, że wzdłuż trasy pojawi się na pewno wielu kibiców, których z roku na rok przybywa. Gdynianie tworzą niezwykłą atmosferę, zagrzewają do sportowej rywalizacji i mobilizują startujących do tego, żeby dać z siebie jeszcze więcej i do tego, żeby po prostu być aktywnym.
Mieszkańcy na pewno poczują się zmobilizowani pana startem, ale czy zmobilizował pan również urzędników?
Tak, oprócz mnie na starcie pojawi się liczne grono osób, wśród których znajdą się moi najbliżsi współpracownicy, urzędnicy, radni. Wzajemnie się motywujemy. Staramy się mierzyć z własnymi słabościami. Rozmawiamy o treningach, zdarza się, że wzajemnie podwyższamy sobie poprzeczkę. Odnaleźliśmy w sobie sportową żyłkę, a to jeszcze bardziej wzmaga chęć prowadzenia zdrowego trybu życia.
Będą pana dopingowali najbliżsi? Kto będzie czekał na pana na mecie?
Tych ludzi będzie sporo. Na pewno pojawią się członkowie mojej rodziny i przyjaciele. Cieszę się, że będziemy mieli możliwość wspólnej zabawy. Na pewno czekają nas radosne chwile.
Piotr Puchalski