Piłkarski wtorek: Na tropie Św. Mikołaja, czyli żółto-niebieskie święta [AUDIO]

Dzisiaj święta to dla nich wyciszenie, odpoczynek, podjadanie i wspomnienia z dzieciństwa przy wigilijnym stole. Kiedyś – tropienie z okna szlaku Św. Mikołaja. Czy skuteczne? O swoich Świętach Bożego Narodzenia opowiedzieli nam zawodnicy Arki Gdynia: Miroslav Bożok i Antoni Łukasiewicz.
Boże Narodzenie to dla większości sportowców jedna z dwóch okazji do odpoczynku, jakie otrzymują w ciągu roku. Poza letnim urlopem wakacyjnym, to właśnie grudniowe święta pozwalają piłkarzom Ekstraklasy zwolnić i nabrać nowych sił na dalszą część sezonu. Dla większości z nich jest to także jedna z niewielu szans na to, by odwiedzić rodzinne strony.

Doskonale rozumie to kapitan żółto-niebieskich, Miroslav Bożok, który by zobaczyć się z najbliższymi, musi przebyć w drodze na Słowację około 1000 kilometrów. – Cały rok spędzam z rodziną zagranicą, więc cieszymy się, że spotkamy się ze swoimi rodzicami i siostrami. Czasami rodzice odwiedzają nas w Gdyni, w tym roku byli dwa razy. Ale oni również pracują, więc nie mogą robić tego zbyt często – żałuje Słowak.

Z DALA OD KUCHNI

Jeśli już świąteczny odpoczynek, to i pyszne, bożonarodzeniowe kąski. Jak to jest w przypadku piłkarzy – wolno, czy nie wolno? – Zazwyczaj trenerzy sprawdzają naszą wagę przed świętami i zaraz po nich, wyznaczając nam pewne limity. Być może na początku można sobie zatem trochę popuścić, ale później trzeba już tego pilnować – przyznaje piłkarz.

Nie odbiera mu to jednak radości związanej ze świątecznymi specjałami. – Zawsze, gdy jadę do mamy, cieszę się na samą myśl o fajnych ciastkach. Robi je wyśmienite! – zdradza Miro. W kuchni jednak, jak przyznaje, nie jest częstym gościem. – W czasie świat w ogóle do niej nie wchodzę, należy ona wówczas do mojej żony i pozostałych kobiet, mówi i nieśmiało dodaje: – Sam też potrafię coś ugotować, ale gorzej jest ze zmywaniem naczyń – żartuje.

Posłuchaj rozmowy z Miroslavem Bożokiem:

RÓZGA CZY NIE RÓZGA?

Dorośli odpoczywają, maluchy zaś zastanawiają się, co znajdą pod choinką. O co prosił Św. Mikołaja Antoni Łukasiewicz, zanim na poważnie założył piłkarskie korki?

– To były czasy klocków LEGO. To one najczęściej pojawiały się na liście życzeń. Oczywiście zaraz obok nich znajdowały się gadżety związane z futbolem – nowa piłka, buty do gry. Zdecydowanie trudniej jednak było je wówczas dostać w sklepach, wspomina piłkarz. I choć – pomimo trudności – Mikołaj najczęściej spełniał marzenia małego Antka, było coś, z czym nie do końca sobie radził.

– Problem zaczął się pojawiać wtedy, gdy co roku rodzina zamykała mnie i brata w dużym pokoju. Broń Boże nie wolno było nam go opuszczać, a za zadanie mieliśmy wypatrywanie Św. Mikołaja. Nigdy jednak przez okno go nie widzieliśmy, po czym nagle dzwonił do drzwi i wchodził z workiem pełnym prezentów – opowiada obrońca żółto-niebieskich. I kontynuuje:

– Przez wiele lat zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe, że w momencie, gdy Mikołaj wręcza prezenty, nigdy nie ma z nami taty. On sam tłumaczył to na różne sposoby – że poszedł na spacer szukać tego Mikołaja, albo musiał wyjść do toalety. Nadszedł jednak rok, gdy nasze domysły zaczęły graniczyć z pewnością, że… naszym Mikołajem jest właśnie tata – i obaj zostali zdemaskowani, wspomina żartując.

ŚWIĄTECZNE ANEGDOTY

Nie tylko w domach piłkarzy święta to m.in. czas wspomnień z dzieciństwa. – Za każdym razem, gdy mamy okazję i przyjemność spotkać się przy wigilijnym stole, wracamy pamięcią do czasów, gdy zaczynałem grać w piłkę, ale też do tego, jakie miałem problemy w szkole, jakie były nasze pierwsze miłości, kiedy pojawiło się pierwsze zainteresowanie dziewczynami – i tak dalej, zdradza Łukasiewicz. – Można powiedzieć, że jest to już pewnego rodzaju rytuał, że zawsze podczas świąt wspominamy te stare, piękne chwile i spoglądamy na nie z innej perspektywy – dodaje z nostalgią.

Posłuchaj rozmowy z Antonim Łukasiewiczem:

ZDROWIE I FINAŁ PUCHARU POLSKI

Bożonarodzeniowe życzenia? Te obaj zawodnicy mają podobne. Zarówno Antek, jak i Miro marzą o spokojnych świętach w rodzinnej atmosferze oraz o zapasie zdrowia na kolejną rundę. Jeśli do tego dojdzie finał Pucharu Polski i spokojne utrzymanie w Ekstraklasie – to będą więcej niż szczęśliwi. Tego zatem życzymy w imieniu całej redakcji sportowej Radia Gdańsk!

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj