Ariel Borysiuk wrócił do Gdańska i planuje walkę o pierwszy skład Lechii, która w rundzie wiosennej powalczy o mistrzostwo Polski. Pomocnik, w rozmowie z Trójmiejskimi dziennikarzami, tłumaczył dlaczego nie wyszło mu w Anglii i co skłoniło go do powrotu do Polski. Cieszysz się z powrotu do Gdańska, czy traktujesz to bardziej jako zesłanie?
Ariel Borysiuk: Nie traktuję tego jako zesłania, broń Boże. Wiadomo, że inaczej wyobrażałem sobie pobyt w Anglii. Wszystko potoczyło się jednak inaczej. To było rozczarowujące. Teraz jednak jestem w Gdańsku i postawiłem sobie pewne cele. Zobaczymy co się będzie działo później.
Co zmieniło się w szatni Lechii od momentu, kiedy opuściłeś drużynę przed rokiem?
Myślę, że jest więcej tych starszych kolegów, z którymi grałem tutaj przed rokiem. Wreszcie miałem też okazję poznać trenera Piotra Nowaka, z którym minęliśmy się, gdy stąd odchodziłem. Jestem pozytywnie nastawiony na współpracę.
Anglia, to twoja trzecia zagraniczna przygoda. Czym różnił się pobyt na wyspach, od tego w Rosji, czy Niemczech?
Miałem niestety kilka kontuzji. Na pewno nie będę szukał tutaj alibi. Tuż po transferze, na początku przygotowań do sezonu, zerwałem więzadła w kostce i miałem 5 tygodni przerwy. Gdy wróciłem do optymalnej dyspozycji, to udało mi się wskoczyć do pierwszego składu i jeszcze za trenera Jimmy’ego Floyda Hasselbainka grałem regularnie. W listopadzie został zwolniony. Przyszedł nowy szkoleniowiec, który na początku w ogóle nie widział dla mnie miejsca w składzie. Na początku roku zagrałem jednak w trzech meczach z rzędu i wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Później niestety powiedział mi, że lepiej będzie jeśli znajdę sobie inny klub. Po prostu nie pasowałem do jego koncepcji.
Odbył z Tobą szczerą rozmowę?
Tak. Wyjaśnił dlaczego jest tak, a nie inaczej. Oczywiście nie mogę zdradzić o co chodziło. Nie mogę powiedzieć, że trener nie lubi Polaków, bo na przykład Paweł Wszołek u niego gra.
Przed Twoim wyjazdem do Anglii, mówiło się, że ten styl grania do Ciebie pasuje. Rzeczywiście pasował?
Zawsze powtarzałem, że chce grać w Anglii. To nie było tak, że pół roku przesiedziałem na kanapie przed telewizorem. Kilka meczów zagrałem i mogę śmiało powiedzieć, że Championship to bardzo ciężka liga, dla każdego zawodnika, nie tylko z Polski. Nie wyszło mi. Mam tego pełną świadomość, ale muszę z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski.
2016 rok był dla Ciebie przełomowy. Zaliczyłeś pobyt w trzech klubach. Jednak jeżeli patrzymy na to dzisiaj, to chyba takie zmiany nie sprzyjają budowaniu stabilnej formy.
To prawda. Rok temu nie odchodziłem jednak z Lechii, bo ktoś mnie tutaj nie chciał. Odchodziłem, bo ktoś zapłacił za mnie dobre pieniądze. Legia miała w planach zdobycie mistrzostwa Polski i Pucharu Polski. To nam się udało. Później konkretna oferta z Anglii. Legia też zarobiła więcej niż na mnie wydała. Teraz jestem w takiej, a nie innej sytuacji. Możemy to różnie interpretować. Mogłem także zostać w Anglii, liczyć na łut szczęścia i próbować przebić się do składu. Postanowiłem inaczej. Wolałem grać i wiedzieć, że jestem potrzebny. Wierzę, że w Gdańsku będę potrzebny.
W poprzednim sezonie zdobyłeś mistrzostwo Polski z Legią. Teraz to samo zrobisz z Lechią?
Wiadomo, że teraz w Lechii jest inna sytuacja niż w poprzednich sezonach. Na wiosnę była zawsze nerwowa atmosfera i wiele spotkań miało charakter być albo nie być. Lechia ma bardzo mocną drużynę. W telewizji oglądałem praktycznie każdy mecz Lechii. Myślę, że obok Legii jesteśmy jednym z faworytów do tytułu mistrza Polski.