Arka uciszyła Łazienkowską i uczestnika Ligi Mistrzów. Do Gdyni jedzie kolejne cenne trofeum

W maju uciszyli niemal całą piłkarską Polskę i zdobyli Stadion Narodowy w finale krajowego Pucharu. Teraz pokazali, że z Arką muszą liczyć się najsilniejsi. Żółto-niebiescy pokonali po serii rzutów karnych Legię Warszawa (1:1 w regulaminowym czasie gry) i zdobyli Superpuchar Polski. To będzie przełomowy sezon dla gdynian? Początek trzeba przyznać wyśmienity.

Niespodziewanie Arka piątkowe spotkanie rozpoczęła bardzo ofensywnie. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego często doskakiwali do rywali i starali się przerywać akcję stołecznego klubu w zarodku. Gdynianie, nie będący faworytem tego spotkania, nic nie robili sobie z wyżej notowanego rywala. Żółto-niebiescy, co słuszne, wyszli na murawę po swoje i zagrali o pełną pulę. W 10. minucie Arka stworzyła pierwszą dogodną sytuację. Pierwszoplanową rolę w tej sytuacji odegrał Marcus, który najpierw świetnie wyłuskał piłkę, a następnie postanowił uderzyć. Na linii strzału stanął jednak Dąbrowski i piłka wyszła na rzut rożny.

PRZEWAGA LEGII

W pierwszej połowie zdecydowaną przewagę miała Legia. Podopieczni Jacka Magiery nieporadnie zabierali się do akcji ofensywnych. Często ich zapędy ofensywne rozbijały się na wyjątkowo szczelnej defensywie Arki. Zdarzały się też błędy. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego szczególne trudności miała z upilnowaniem Artura Jędrzejczyka, który dwa razy w odstępie kilku minut mógł pokonać Pavla Steinborsa, ale za pierwszym razem bramkarza Arki ratował obrońca, za drugim Łotysz stanął na wysokości zadania i sparował piłkę na rzut rożny.  

PECHOWIEC PAZDAN

W 20. minucie Arka uciszyła wypełniony stadion przy Łazienkowskiej. Na lewej stronie odnalazł się Rafał Siemaszko, który zmusił do błędu obrońcę Legii, przejął piłkę i zagrał prostopadle do wbiegającego Grzegorza Piesio. Debiutujący w barwach Arki zawodnik dobiegł do końcowej linii, z łatwością minął Jędrzejczyka i zdołał dośrodkować. O ogromnym pechu może mówić Michał Pazdan, który nieszczęśliwie odbił piłkę i skierował ją do własnej bramki. Gdynianie długo z prowadzenia się nie cieszyli. 7. minut później Legia doprowadziła do remisu. Kunsztem popisał się Moulin, który dostał piłkę na 16 metr od bramki i uderzył zewnętrzną częścią buta. Piłka wpadła w same okienko bramki. Steinbors był bez szans. Do końca pierwszej połowy Legia budowała przewagę, ale nie potrafiła wyjść na prowadzenie. Arka do ataku poderwała się w końcowych minutach pierwszej połowy, ale bez efektu bramkowego i do szatni oba zespoły schodziły z remisem 1:1

ARKA ZACZĘŁA MARSZ PO SUPERPUCHAR

W drugiej połowie różnica pomiędzy dwoma zespołami się zatarła. Arka… zaczęła nad Legią dominować, a w kilku sytuacjach kibicom Legii mocniej zabiło serce, kiedy gdynianie coraz częściej pojawiali się pod bramką Arkadiusza Malarza. Tempo gry jednak zdecydowanie spadło. Arka częściej strzelała, ale w 75. minucie to Legia mogła wyjść na prowadzenie. Kolejną świetną sytuację wypracował sobie Moulin, a jego strzał o centymetry minął bramkę strzeżoną przez Pavelsa Steinborsa. W końcowych minutach drugiej połowy Legia odzyskała inicjatywę. Arka ustawiła się w obronie i czekała na korzystną okazję z kontrataku. Taka się nie przytrafiła, Legia zresztą także nie potrafiła zagrozić bramce Steinborsa i o losach Superpucharu musiała zadecydować seria rzutów karnych.

CZUJNY STEINBORS. BEZBŁĘDNI STRZELCY

W meczach o Superpuchar Polski nie ma dogrywek, a więc o końcowym rezultacie decydowały jedenastki. Jako pierwszy do piłki podszedł… filar Arki z poprzedniego sezonu obecnie piłkarz Legii – Mateusz Szwoch. Pewny strzał tuż przy prawym słupku. Steinbors strzał wyczuł, ale nie zdołał obronić. 1:0 dla Legii. Chwilę później Marcin Warcholak idealnie zmylił Arkadiusza Malarza i zdołał doprowadzić do remisu. Jako kolejny do piłki podszedł Moulin. Steinbors doskonale wyczuł strzał Belga i sektor Arki wybuchł z radości. Jako drugiego do jedenastki Leszek Ojrzyński posłał Dawida Sołdeckiego. Bez problemów zmylił golkipera Legii i dał Arce prowadzenie. Nadzieje Legii podtrzymał Guilherme, który nie dał szans Steinborsowi. Zbozień jako trzeci nie dał szans Malarzowi. 3:2 dla Arki. W kolejnej serii mogło być po meczu. Steinbors idealnie wyczuł Dąbrowskiego, ale piłka jakimś cudem wpadła do siatki i było już 3:3. Presję doskonale zniósł Jurado – i kolejne prowadzenie Arki. Jako ostatni do piłki podszedł Kopczyński – kapitan Legii. Chybił. Bohaterem kolejny raz Steinbors. W maju Łotysz zdobył Stadion Narodowy, teraz kilka kilometrów dalej, anektuje Łazienkowską!

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj