Jeden cieszył się tak, jakby zdobył dla Arki swoją pierwszą bramkę. Drugi faktycznie zdobył tą pierwszą i pewnym krokiem maszeruje po stałe miejsce w podstawowej jedenastce Leszka Ojrzyńskiego. Michał Nalepa i Patryk Kun, zdobywcy bramek w potyczce ze Śląskiem, skomentowali spotkanie do mikrofonu Radia Gdańsk.
Był jednym z ostatnich transferów, jakich dokonała Arka przed nowym sezonem. Patryk Kun, który oficjalnie zadebiutował w składzie żółto-niebieskich w meczu o Superpuchar Polski, szybko potwierdził, że decyzja trenera Ojrzyńskiego o ponownym wystawieniu go w podstawowym składzie w meczu ze Śląskiem była decyzją słuszną.
– Chcieliśmy wygrać i fajnie wejść w sezon zwycięstwem. Udało się. Bramka na pewno też cieszy, bo na mojej pozycji, gdy gram na skrzydle, też się tego ode mnie wymaga – komentował swój występ 22-latek, który został uznany najlepszym zawodnikiem niedzielnego meczu.
„WZROST NIE GRA NA BOISKU”
Mierzący 165 centymetrów wzrostu Kun był w niedzielę najniższym zawodnikiem spotkania. Fakt, że to on zdobył gola głową zachwycił nie tylko kibiców, ale i trenera drużyny gości.
– Wiedzieliśmy, że nie posiadamy zbyt wielu wysokich zawodników, stąd trójka z przodu. Wiedzieliśmy też, że atutem Arki są dalekie wyrzuty z autu. Przed tym wszystkim ustrzegliśmy się, a strzela nam bramkę głową najniższy gość na boisku – mówił na pomeczowej konferencji trener Jan Urban.
– Wzrost nie gra – ripostował go sam zainteresowany do naszego radiowego mikrofonu. – Dobrym ustawieniem też można znaleźć się w polu karnym i to się udało. Zgubiłem dwójkę obrońców, dostałem fajną piłkę od Adama Marciniaka i wykorzystałem sytuację – podsumował Kun.
Posłuchaj rozmowy z Patrykiem Kunem:
DWOIŁ SIĘ I TROIŁ, NIE TYLKO POD BRAMKĄ
Nie tylko strzelonym golem nowy nabytek Arki zapracował sobie na pochwały kibiców. Skrzydłowy angażował się w większość akcji, nieustannie prezentując swoją znakomitą dyspozycję. Jak reaguje na tak wczesne komplementy?
– To duża motywacja. Ale spokojnie, trzeba zachować chłodną głowę, bo można grać jeszcze lepiej. Mimo że strzeliłem bramkę, to nie był jakiś rewelacyjny występ. Jest kilka spraw do poprawy – mówił zachowawczo.
– Ekstraklasa to liga, w której można fajnie złapać rytm, nieźle ruszyć i później iść za ciosem. To jednak jest dopiero początek. Niektóre drużyny będą się jeszcze wzmacniać, mają niepełne kadry i to wszystko będzie się jeszcze zazębiać. My patrzymy na siebie. Dobrze wystartowaliśmy i musimy dalej tak punktować. Nie możemy zachłysnąć się zwycięstwami – podsumował.
GOL, JAKIEGO NIE POWSTYDZIŁBY SIĘ SAM RAÚL
Michał Nalepa, choć smak zdobywanych dla Arki bramek doskonale już zna, debiutował w niedzielę strzelając swojego pierwszego gola w Ekstraklasie. – Cieszyłem się tak, jakby to była moja pierwsza bramka w Arce – mówił z radością po tym, gdy swoim trafieniem ustalił wynik spotkania ze Śląskiem.
Niedopatrzeniem byłby brak podkreślenia tego, że nie była to bramka byle jaka. Po samotnym rajdzie przez całą połowę przeciwnika, pomocnik żółto-niebieskich wyminął bramkarza i pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Scena, jaką kibice piłkarscy pamiętają nie tylko z majowego finału Pucharu Polski w Warszawie.
– Domyślam się chyba, o jaką bramkę chodzi, nie pamiętam tylko kto ją strzelił. To było w finale? – mówił pytającym tonem. Michał nie pamięta, więc podpowiadamy: Raúl w finale Ligi Mistrzów, w sezonie 1999/2000, przeciw Valencii. – Raúl, właśnie! Z tym golem mi się to skojarzyło. Bramkarz dobrze wyszedł, miałem mało miejsca. Pozostało mi tylko uderzyć i udało się, to jest najważniejsze – podsumował z uśmiechem.
Posłuchaj rozmowy z Michałem Nalepą:
ROZWAŻNY START
Choć mecz nie porywał od pierwszego gwizdka, zdecydowanie charakteryzował się falą wznoszącą.
– Myślę, że pierwsza połowa jest podobna na początku każdego sezonu. Każda drużyna się bada, wyczekuje swojej sytuacji, nie chce się za bardzo otworzyć – analizował Nalepa. – Z biegiem czasu wszystko się zmieniło i w drugiej połowie lepiej to wyglądało. Myślę, że to taka naturalna rzecz – podkreślił.
Jest zatem komplet punktów i na tym skupia się trener wraz z drużyną. – Trzy punkty na start motywują i podbudowują. Ale meczów będzie mnóstwo, więc cieszymy się tylko chwilę, bo w piątek mamy kolejne spotkanie. A w czwartek Liga Europy – mówił zawodnik z nieskrywanym błyskiem w oku.
STUDZENIE NASTROJÓW
Choć zdecydowanie niełatwo jest zapomnieć o tym, że już za dziesięć dni po raz pierwszy w historii na stadionie przy ul. Olimpijskiej zawitają rozgrywki Ligi Europy, w Gdyni wszyscy starają się zachować chłodną głowę.
– Trener cały tydzień chodził i sprowadzał wszystkich na ziemię. Tylko w piątek po losowaniu była mowa o zespole, z którym możemy zagrać, potem trener przypominał, że jest Ekstraklasa i to jest nasz cel numer jeden. Jeszcze będzie czas na Ligę Europy. Teraz był czas na Śląsk Wrocław, wykonaliśmy swoje zadanie i jedziemy dalej – zaznaczył Nalepa.
Kolejny mecz Arki w najbliższy piątek o godz. 18:00, na wyjeździe z Sandecją Nowy Sącz.