Szeroka kadra, duże pole manewru dla trenera Ojrzyńskiego i jeden, prosty wydawałoby się do odhaczenia cel: awans do ćwierćfinału Pucharu Polski w meczu z pierwszoligowym Podbeskidziem. Arka powalczy dziś w Bielsku-Białej, Lechia analizuje wczorajszą remisową potyczkę z Jagiellonią Białystok.
Z reprezentacją Polski zdobył brązowy medal na Mundialu w Hiszpanii, z Arką wzniósł pierwszy w historii klubu Puchar Polski. Janusz Kupcewicz, obecnie odpowiedzialny w Gdyni za skauting, odwiedził studio Radia Gdańsk przed pucharowym meczem żółto-niebieskich z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Posłuchaj audycji:
„ZMĘCZENI MECZAMI? ŚMIESZY MNIE TO”
Czy na Arce, w kontekście meczu z pierwszoligowcem, ciąży jakakolwiek presja? – Myślę, że nie, że większa jest ona jeśli chodzi o mecze ligowe – mówił do mikrofonu Radia Gdańsk były piłkarz żółto-niebieskich.
– Moja subiektywna opinia jest taka, że najważniejsze jest spokojne utrzymanie zespołu w Ekstraklasie, najlepiej w górnej ósemce. Choć zdobycie przez Arkę Pucharu i Superpucharu Polski było wielką niespodzianką i satysfakcją – przyznaje Kupcewicz.
Materiał ku awansowi do ćwierćfinału w Arce bez wątpienia jest. Obfituje on zarówno w ilość, jak i w jakość.
– W Arce obecnie znajduje się na kontraktach 25 czy 28 piłkarzy, jest to kadra bardzo szeroka. Nie można w takiej sytuacji mówić o braku sił. – Gdy słyszę, że zawodnicy są zmęczeni meczami w Ekstraklasie, to troszeczkę mnie to śmieszy – słyszymy.
NIEWYGODNY RYWAL
Mecz w Bielsku-Białej może nie należeć do najłatwiejszych. Nowy stadion, oczekiwania kibiców oraz licznych sponsorów, którzy inwestują w czekający na powrót do Ekstraklasy klub to tylko niektóre z aspektów, które powodują, że zespół Podbeskidzia może mówić o presji większej niż ta, która spoczywa na drużynie Leszka Ojrzyńskiego.
– Brakuje im Ekstraklasy, z której spadli i na pewno żałują, że stało się to w taki sposób. Będą robili wszystko, by do niej wrócić, ale przy okazji będą chcieli zaistnieć w meczach pucharowych – mówi były piłkarz żółto-niebieskich.
Arka dla Podbeskidzia będzie jednak rywalem nie mniej skomplikowanym.
– Arka zdobywając Puchar Polski przeżyła niedawno wspaniałe chwile. Wiedzą, jaka to jest frajda, jak wielka jest to satysfakcja. Zagrali na Stadionie Narodowym w Warszawie, więc nie wchodzi w grę zlekceważenie przeciwnika – dodaje.
– Najprawdopodobniej możliwość gry dostaną zawodnicy, którzy walczą o miejsce w składzie. Mają zatem okazję pokazania się z jak najlepszej strony, by do niego wskoczyć – zauważa Kupcewicz.
„W POLSCE POWINNIŚMY NAUCZYĆ SIĘ GRAĆ DO KOŃCA”
Zdaniem brązowego medalisty mistrzostw świata z 1982 roku, gra do końca to nastawienie, jakie powinna wyuczyć w sobie polska liga.
– W mentalności naszych polskich piłkarzy w ogóle nie powinno być czegoś takiego, że ktoś spuszcza głowę, bo przegrywa 0:2:, czy 0:3. Gra się do końca i to jest domeną w szczególności bardzo mocnych lig – podkreśla były piłkarz.
To, że gdy chcemy, potrafimy, pokazała m.in. Arka w pierwszym meczu pucharowym tego sezonu ze Śląskiem Wrocław oraz przegrywająca 1:3 Lechia w poniedziałkowym meczu z Jagiellonią Białystok.
SZWOCH: KRYTYKA MIARĄ MOŻLIWOŚCI
Legendarny piłkarz, który zdobył z Arką już nie jedyny, lecz wciąż pierwszy dla żółto-niebieskich Puchar Polski, zapytany został w studiu Radia Gdańsk o formę niektórych z zawodników. Choć wcześnie jest na to, by już teraz któregokolwiek z nich oceniać za całokształt, jest nazwisko, które budzi u kibiców szczególny niepokój.
– Mateusz Szwoch ma duże umiejętności i jest to zawodnik, któremu chyba służy powietrze na Wybrzeżu. Wracając do Legii, niestety – niestety dla niego – nie przebił się, szkoda. Inaczej jest w Arce. Choć obecny moment faktycznie ma ciężki, bo gra poniżej swoich możliwości – przyznaje Kupcewicz.
Ale rozumie gdzie, między innymi, swoje źródło mają negatywne komentarze i srogie noty.
– Mnie na przykład śp. tata rzadko chwalił. Ale ostatecznie było to z korzyścią dla mnie, gdy słyszałem: „Synu, ciebie stać na dużo więcej”. Prawie nigdy nie powiedział, że zagrałem tak, jak powinienem zagrać. Wiedział, że moje możliwości są dużo większe i tak samo jest u Mateusza. Ja, jako kibic, oceniam go na podstawie walorów i możliwości – wyjaśnia.
I zostawiając wszystko inne z tyłu, z optymizmem patrzy na wynik dzisiejszego meczu. – Arka wygra 2:1 – typuje.
W ARCE SZWOCH, W LECHII FLAVIO
Swoje problemy ma Arka, swoje ma też Lechia. Jeśli w Gdyni kibice narzekają na brak formy, do jakiej przyzwyczaił publiczność przy ul. Olimpijskiej zazwyczaj błyskotliwy na boisku Mateusz Szwoch, to w Gdańsku w podobny sposób sympatycy biało-zielonych tęsknią za najlepszą wersją Flavio Paixao. Podczas gdy brat Marco dwoi się i troi, ratując Lechię tak, jak tylko może, jego brat bliźniak…
– To wyblakła wersja Marco – mówi w studiu Radia Gdańsk Mariusz Hawryszczuk. – Brak jakiejś motywacji. Marco też jest niewidoczny, też znika z pola widzenia, ale potem robi swoje. Poniedziałkowa bramka na remis wcale nie była taka prosta – ripostuje Włodzimierz Machnikowski.
– Flavio, gdy do nas przyszedł, pamiętamy te jego szarże na skrzydle, świetne akcje ofensywne. A teraz rzeczywiście, troszeczkę w cieniu brata. Przed miesiącami mieliśmy te dwójkowe akcje braci. Wczoraj też przez chwilę znaleźli się obok siebie, zaraz na początku meczu. Z prawej strony podawał Flavio, Marco był bardzo blisko zdobycia gola. Ale to był jedyny przebłysk – kontynuuje nasz dziennikarz.
PÓJŚĆ ZA CIOSEM I DOBIĆ PRZECIWNIKA
Co zatem, poza brakiem porozumienia na linii Marco – Flavio Paixao, jest obecnym problemem Lechii? Odpowiedź starał się znaleźć po meczu z Jagiellonią Patryk Lipski, dla którego miejsce na boisku znalazło się dopiero w 70. minucie.
– Niepotrzebnie po pierwszej strzelonej bramce cofnęliśmy się. Trener po meczu też nas na to uczulał, żeby – mówiąc kolokwialnie – dobić przeciwnika. Wówczas byłoby po meczu, a tak znowu musimy gonić wynik i znowu uciekają punkty – podsumował nowy nabytek Lechii.
– W zeszłym sezonie Lechia wygrywała u siebie prawie wszystko, w tym nie wygrała jeszcze ani razu. Mam nadzieję, że wkrótce kibice wyjdą ze swojego stadionu zadowoleni – dodał z nutką optymizmu.
Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień o godz. 14:05.