Konferencja prasowa trenera Piotra Nowaka po spotkaniu w Niecieczy trwała zaledwie 45 sekund. Szkoleniowiec negatywnie odniósł się do pracy arbitra w meczu z Bruk-Betem. I to by było na tyle. Podobnie jak w końcówce meczu, wstał z krzesła, otworzył drzwi i wyszedł. Szkoda, bo piłkarze Lechii wspólnie z trenerem Nowakiem, pretensje mogą mieć tylko do siebie.
Lechia była zdecydowanym faworytem. Każdy to przed meczem wiedział, a piłkarze Lechii deklarowali poprawę gry w defensywie i powrót do Gdańska z trzema punktami. Bo kiedy wykorzystać kadrowo-organizacyjne zamieszanie w Niecieczy jak nie teraz? Na słowach się skończyło, bo pomimo, że posiadanie piłki się zgadzało, liczba strzałów również, a i gra napawała optymizmem – to wynik już nie koniecznie.
NIEWYKORZYSTANA AKCJA LIPSKIEGO
Zapewne trener Nowak nie miałby tylu pretensji do sędziego, gdyby na początku meczu Patryk Lipski przestał kombinować i z pierwszej piłki uderzył na bramkę. Może zabrakło instynktu Marco Paixao, który był w sobotę jedyną postacią jakkolwiek wyróżniającą się na tle kolegów. Może nie licząc ostatniej akcji, w której, w polu karnym zagrał ręką. Portugalczyk po spotkaniu ze zdumieniem oceniał sytuację, w której Tomasz Musiał podyktował karnego. Zresztą arbiter miał pełne podstawy, aby taką jedenastkę podyktować, a Paixao powinien szczegółowo zajrzeć w przepisy.
Nic nie zapowiadało klęski w starciu z Bruk-Betem. Od początku dominowała Lechia, ale kolejny raz w jej grze pojawia się zasadniczy problem. Gdy uda się udokumentować przewagę golem, albo utrzymuje się bezbramkowy remis, Lechia oddaje pole rywalom. W meczu z Jagiellonią skończyło się na trzech bramkach i szczęśliwej pogoni zakończonej sukcesem, w sobotę Lechia była dalej od sukcesu niż wydawałoby się oglądając to spotkanie. Dlaczego?
„COŚ SIĘ WYPALIŁO”
Moim zdaniem trener kompletnie nie trafił ze zmianami (nie licząc wymuszonej zmiany Grzegorza Wojtkowiaka, który doznał kontuzji). Milos Krasić jest cieniem piłkarza, który w zeszłym sezonie stanowił o sile tej drużyny. Romario Balde na czerwoną kartkę zasłużył i tutaj opinie o tym, że piłkarz powinien dostać co najwyżej żółtą, są po prostu nie na miejscu. Atak wyprostowaną nogą w piszczel rywala jest boiskowym przestępstwem i Portugalczyka długo w akcji nie zobaczymy.
Nie będę tutaj wysnuwał wniosków dotyczących przyszłości trenera. Najlepiej jego postawę oceni zarząd, który z każdym dniem ma coraz mocniej związane ręce. Jedno jest pewne. W Lechii coś się wypaliło i być może warto zacząć wprowadzać zmiany, gdy jeszcze nie jest za późno.