Marciniak i Nalepa: jeden przed, drugi za mikrofonem. Arka jedzie do Głogowa, VAR wciąż psuje krew kibicom [PIŁKARSKI WTOREK]

Kolejny weekend za nami, kontrowersji z VAR-em – ciąg dalszy. Zatrzymywać grę po każdej wątpliwej akcji? Pozwalać na jej kontynuację i wracać do sytuacji, których kibic nie pamięta? Temat podjęli w studio nasi dziennikarze. W Gdyni Adam Marciniak i Michał Nalepa podjęli temat ćwierćfinału Pucharu Polski – jeden sprzed, drugi zza mikrofonu. Zapraszamy na „Piłkarski wtorek”.
Posłuchaj audycji:

WRRRR, VAR…

Trzeba to otwarcie przyznać: zdarzały się weekendy, podczas których wideo weryfikacja, czyli VAR, zbierała bogatsze plony. Tym razem, w meczu Lechii z Lechem Poznań, wątpliwości kibiców wzbudziły „tylko” dwie sytuacje: rzut karny dla gdańszczan i czerwona kartka dla obrońcy biało-zielonych, Michała Nalepy.

W studiu odwiedzili Włodzimierza Machnikowskiego dwaj dziennikarze Radia Gdańsk: Robert Silski, niegdyś sędzia liniowy, i Sylwester Pięta, który sam próbował swoich sił na boisku. Efektem była gorąca dyskusja na temat tego, czy VAR tak, VAR nie, a może tak, ale pod warunkiem, że tej wciąż kontrowersyjnej technologii zaaplikowane zostaną kolejne poprawki?

JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW

– Moim zdaniem powinno to troszeczkę inaczej wyglądać – mówił po meczu z Lechem Mateusz Lewandowski. – Jest zamieszanie, sędzia idzie, patrzy pod kurtynę. Później się czeka na boisku, nie wiadomo, w którą stronę i co pokaże. Nie jestem zwolennikiem, mam nadzieję, że zostanie to ulepszone i decyzje będą podejmowane albo od razu, albo puszczane – komentował obrońca Lechii Gdańsk.

– Środowisko sędziowskie też jest podzielone, jeśli chodzi o ocenę systemu VAR – mówi nasz dziennikarz Robert Silski. – Z jednej strony pomaga unikać błędów i prowadzi do tego, że cały zespół sędziowski, czyli arbitrzy pracujący na boisku i ci w tzw. wozie VAR, mają podjąć prawidłową decyzję. Natomiast co tu dużo kryć – system VAR obnaża też błędy sędziego prowadzącego zawody, zauważa były arbiter.

OCZEKIWANIE, KONSTERNACJA

Jest wiele aspektów, które powodują niechęć wobec technologii, która miała piłkę nożną usprawiedliwić, pomagając sędziom podejmować tylko i wyłącznie trafne decyzje.

– Na pewno traci na tym płynność gry. Na decyzje trzeba czasami naprawdę długo czekać, mało tego – czasami trzeba długo czekać, żeby w ogóle się dowiedzieć, że system VAR zostanie użyty – kontynuuje Robert Silski.

Co zatem zrobić, by i wilk był syty, i owca cała? Czy należy zatrzymywać grę natychmiast po każdej wątpliwej sytuacji, by dać sędziemu czas na kilkuminutową weryfikację, podczas gdy piłkarze kilka razy w meczu ucinaliby niezobowiązujące pogawędki? A może – tak, jak najczęściej dzieje się to do tej pory – należy pozwalać na jej kontynuację, by powracać do wątpliwych sytuacji z podjętą już decyzją, gdy boiskowe kontrowersje dawno opuściły już głowę i umknęły pamięci kibiców?

POWTÓRKI NA TELEBIMACH?

Pomysłów na ulepszenie technologii VAR jest wiele. – Być może wprowadzenie VAR-u do piłki nożnej jest momentem, w którym można byłoby zrezygnować z zakazu pokazywania powtórek na stadionowych telebimach? – sugeruje Sylwester Pięta.

– Na telebimach pojawiają się różne loga, animacje, ale powtórek na stadionie nie można obejrzeć. Dlaczego? Dlatego, że gdy wcześniej nie można było zmieniać decyzji na podstawie wideo analizy, mogło to wprowadzać dodatkową nerwowość na trybunach. Kibice zobaczyliby na powtórce na przykład, że był rzut karny, był spalony, albo go nie było, a gol jest, albo gola nie ma – kontynuuje Pięta.

– To jest dobry moment na to, by wprowadzić powtórki na telebimach na stadionach – powtarza nasz dziennikarz. Z podobną opinią zdecydowanie nie zgadza się Włodzimierz Machnikowski. – W przypadku kontrowersyjnej decyzji sędziego, jeśli pokażesz kibicom, że było inaczej, to w tym momencie masz kibiców przeciwko arbitrowi. Trybuny eksplodują – argumentuje.

PIŁKARSKI CHALLENGE?

– Kiedyś byłem bardzo przeciw, teraz jestem coraz bardziej za. Ale uczmy się tego VAR-u, pracujmy nad doskonaleniem tego systemu i pomyślmy, czy jednak nie dać możliwości trenerom, żeby raz w połowie to oni decydowali, kiedy używamy VAR-u – mówi Robert Silski.

– Ja też jestem za tym – wtóruje mu Sylwek Pięta.

PIŁKARZ-DZIENNIKARZ: O CO CHCIAŁBYŚ ZOSTAĆ ZAPYTANY?

Jeden Michał Nalepa zmuszony był przedwcześnie zakończyć sobotnie spotkanie Lechii z Lechem, inny Nalepa z radością udał się do Głogowa, by w środę wraz z Arką zagrać w pierwszym ćwierćfinale trwającej edycji Pucharu Polski.

Zanim jednak to zrobił, odpowiedział na przedmeczowy zestaw pytań przygotowanych przez swojego kolegę z boiska, Adama Marciniaka. Na co dzień pomocnik żółto-niebieskich nie kryje tego, co uważa na temat wokółmeczowych rozmów: – To jest zawsze ten sam zestaw pytań i odpowiedzi, niczego te rozmowy nie wnoszą – mówi Marciniak. Za naszą namową wziął zatem sprawy w swoje ręce i sam chwycił za nasz radiowy mikrofon.

NALEPA VS NICIŃSKI

– Nie będę pytał o to, jakie są nastroje, czy po co tam jedziemy, bo jest to jasne, że nastroje są bojowe, a jedziemy wygrać mecz. Na początek zapytam może o twoje relacje z trenerem Nicińskim, cieszysz się na to spotkanie? Chcesz trenerowi coś udowodnić, czy po prostu chcesz się przypomnieć i przybić z trenerem piątkę? – pyta pomocnik pomocnika.

– Każdy, kto był w szatni, czy trener, czy ja osobiście wiemy, jak było i jakie są nasze relacje – odpowiada Nalepa. – Na pewno chcę wyjść i wygrać, a po części może też pokazać trenerowi Nicińskiemu, że jestem w dobrej formie, podobnie jak byłem pod koniec jego pracy w Arce. Mógł na mnie postawić, być może pomógłbym mu i nie straciłby pracy – dodaje.

– Ja miałem tę okazję, bo trener na mnie stawiał – odpowiada Marciniak. – Ale niestety nie pomogłem mu, bo w meczach kluczowych przegraliśmy, więc czuję się troszeczkę odpowiedzialny – skomentował pół żartem pół serio wypowiedź kolegi.

ARKA Z CHROBRYM BEZ KIBICÓW Z GDYNI

W Gdańsku kibiców chwilowo irytuje VAR, w Gdyni – wrocławska policja. Po meczu Chrobrego z Odrą Opole, Zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu zamknął sektor gości w Głogowie na dwa mecze: z Arką oraz kolejny, z Ruchem Chorzów. Żółto-niebiescy sympatycy będą mogli zatem dopingować Arkę dopiero w meczu rewanżowym, w Gdyni.

– Kibice zawsze towarzyszą nam w sporej ilości, czy ich brak nie utrudni nam zadania? – zadaje kolejne pytanie Adam Marciniak.

– Na pewno atutem Arki jest gra z ich kibicami. Każdy może mieć na ich temat takie zdanie, jakie chce, ale przyznać trzeba, że nasi kibice to w Polsce top, jeśli chodzi o kibicowanie. Zawsze możemy liczyć na gorący doping, zarówno w Gdyni, jak i na wyjeździe – odpowiada zżyty z żółto-niebieskimi sympatykami Nalepa. I dodaje:

– Chciałbym jednak nawiązać do czegoś innego: że tak naprawdę niezrozumiała jest decyzja, dlaczego nasi kibice na wspomniany mecz nie jadą. Zakaz dostali przez to, że służby nie poradziły sobie podczas ostatniego, domowego meczu Chrobrego – zaznacza.

– W Polsce stosowana jest zasada odpowiedzialności zbiorowej, co moim zdaniem jest totalną głupotą – wtóruje mu Marciniak. – Za ewentualne wybryki pojedynczych osób, czasami z zupełnie innej drużyny, tak jak w tym przypadku, karane są całe grupy kibiców i zamykane sektory – podsumowuje.

Wyjazdowy mecz Arki z Chrobrym Głogów w 1/4 Pucharu Polski w środę o godz. 18:00.

Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień po godz. 14:05.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj