Półwysep Iberyjski rządzi Ekstraklasą. Arka i Lechia wyciągnęły wnioski z nieudanych transferów?

Jeszcze niedawno w ogóle nie biegali po boiskach Ekstraklasy. Teraz są główną siłą ofensywną ligi, zajmującą całe podium klasyfikacji strzelców. Hiszpanie i Portugalczycy wojują polską piłkę, ale potrafią też być niewypałami.

W swojej ojczyźnie do poziomu poważnego futbolu się nie przebił. Ale polska Ekstraklasa daje więcej szans. Wypatrzył go polski raper, Pan Duże Pe – którego ksywka była pewnie bardziej znana niż samego piłkarza, którego sprowadzał. Igor Angulo – gwiazda ligi, lider klasyfikacji strzelców i zawodnik Górnika Zabrze. Parę dni temu pogrążył Chojniczankę w Pucharze Polski, ale to nie jedyny przybysz z płw. Iberyjskiego, który podbija Ekstraklasę. Masę bramek strzelają inni – Wiślak Carlitos Lopez (9goli) i Marco Paixao z Lechii (8 trafień).

W LECHII I ARCE STRZELAJĄ

Zresztą jeśli spojrzeć na ruchy Lechii Gdańsk, lubuje się ona w zawodnikach z południowego-zachodu Europy. Prócz wspomnianego Marco Paixao, w Lechii istotnym ogniwem jest jego brat Flavio, a wielkie nadzieje wiąże się także z młodym Romario Balde. W Arce rezerwowym wprawdzie napastnikiem, ale strzelającym bramki, jest kolejny przedstawiciel Hiszpanii, Ruben Jurado, który w Ekstraklasie zaliczył dwa gole.

INFRASTRUKTURA ICH PRZYCIĄGA

Skąd tak duże zaufanie do zawodników z tamtej części Europy i czemu przed laty nie było ich w kraju nadwiślańskim praktycznie wcale? Na to wpływa kilka czynników. Finansowo Ekstraklasa poszła do przodu i aktualnie częściej stać polskie kluby na pokrycie wymagań płacowych Hiszpanów i Portugalczyków. Oni zaś z reguły są lepiej wyszkoleni technicznie, dlatego na boiskach ekstraklasowej siermięgi, są towarem potrzebnym i deficytowym. Piękne, nowoczesne stadiony przekonują piłkarzy, że tutejsza infrastruktura może być przyczynkiem do rozwoju i trampoliną dalszej kariery.

POLSKA, GIBRALTAR… BEZ KLUBU

Ale jest też druga strona medalu. Zapraszamy do Polski często piłkarzy kompletnie bezużytecznych, nieprzygotowanych i zwyczajnie słabszych od Polaków. Takich na Pomorzu nie brakowało: Antonio Calderon w sezonie 2014/15 zahaczył się Arki Gdynia. Przy Olimpijskiej nie zaistniał. Przybywał z Legionovii, a odchodził do Pogoni Siedlce. Potem jeszcze rezydował w Dolcanie Ząbki, by wyjechać podbijać… ekstraklasę Gibraltaru. 3 lata temu do Lechii przywędrował Diogo Ribeiro z Portugalii, ale w klubie pobył… rekordowe 2 miesiące. Tego samego roku Lechia zatrudniała także Rudinilsona, który po krótkiej polskiej przygodzie długo nie znajdował klubu. Trochę pograł na Litwie, by teraz występować na wysuszonych marokańskich murawach.

PRZYCHODZĄ JAKO GWIAZDY

Zawodnicy przychodzący z hiszpańskiego zaplecza, czują też większą nobilitację biegając po boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, niż w rodzimej trzeciej lidze. W dodatku u nas mają większe szanse by stać się czołowymi postaciami, a nie podrzędnymi graczami. Kiedyś Hiszpanie niechętnie opuszczali swoją ojczyznę – uwielbiali grać na własnym podwórku, a podróże do zagranicznych lig często kończyli problemami z aklimatyzacją. No i wątek ekonomiczny – ładnych kilka lat temu Hiszpanię strawił kryzys gospodarczy, który trwa do dziś. Co za tym idzie, także w klubach piłkarskich półwyspu Iberyjskiego zaczęto słabiej płacić.

Czy więc trend się trochę odwrócił i w Lechii oraz Arce, będziemy oglądać już tylko gwiazdy z półwyspu Iberyjskiego? Na razie tendencja idzie ku dobremu, stajemy się bardziej atrakcyjni finansowo dla piłkarzy z Hiszpanii i Portugalii. A to też wpływa na jakość sprowadzanych zawodników. Ciekawe którzy z rodaków Iniesty czy Cristiano Ronaldo, zasilą pomorskie zespoły w zimowym oknie transferowym? Bo przy takim podium klasyfikacji strzelców, trudno wierzyć, że kierunek iberyjski zostanie pominięty przez skautów trójmiejskich zespołów.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj