Za trzy z zamkniętymi oczami, pod koszem jak Michael Jordan z filmowego Kosmicznego Meczu. Filip Dylewicz rozgrywa właśnie 16. sezon w Ekstraklasie koszykarskiej. I – choć przy jego stażu to nieprawdopodobne – na razie zmierza ku absolutnym rekordom kariery. Zagranie kolejki w poprzednim tygodniu. 21 punktów i poprowadzenie do zwycięstwa zespołu Trefla w meczu z Miastem Szkła Krosno, a wcześniej punkty decydujące o jedynej porażce w sezonie Polpharmy Starogard Gdański. Dylewicz rozegrał w tym sezonie 5 meczów, zdobywa w nich średnio 18 punktów i jest obok Krzysztofa Szubargi z Asseco Gdynia, najlepszym Polakiem PLK.
TERAZ LEPIEJ SIĘ PROWADZI
Czy jest to zaskoczenie? Solidna postawa pewnie nie, bowiem „Dylu”, od lat słynął z jakości koszykarskiej. Ale będąc bliżej końca, niż początku kariery, intrygująco opowiada o celach, jakie postawił sobie jeszcze przed trwającym sezonem. – Po raz pierwszy od 20 lat prowadzę się jak profesjonalista. Lepiej później niż wcale. Nie jem słodyczy, nie piję coca-coli. Nadal mogę utrzeć nosa młodszym zawodnikom – mówił na początku listopada w rozmowie z portalem sportowefakty.pl.
POKŁADY ZAPAŁU
To zaś, czego mógłby uczyć młodych adeptów, to niewątpliwie niesłabnący zapał i miłość do koszykówki. W wieku 37-lat, po zobaczeniu wszystkiego, co można było na polskich parkietach zobaczyć, nadal potrafi pasjonować się rozgrywkami, analizować je. Nie popada w rutynę, wręcz z każdym meczem sprawia wrażenie nienasyconego. Zupełnie jak jego mentor, zmarły przedwcześnie były kolega z drużyny, Adam Wójcik. A o takie zacięcie, po 20 latach wyczynowego uprawiania sportu, przecież niezwykle trudno.
ZESPÓŁ KORZYSTA
Dzięki wybornej postawie Dylewicza, Trefl utrzymuje się w czołówce Ekstraklasy koszykarskiej. Trudno nie zauważyć, że w tej układance Dylewicz jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. W składzie naszpikowanym młodymi Polakami i trenerem Marcinem Klozińskim, nomen omen… młodszym o 3 lata od Dylewicza, podkoszowy pełni rolę mentora i nauczyciela. I to przynosi wymierne efekty. – Każdy dzień przynosi coś nowego. W koszykówce jest podobnie. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć – powiedział portalowi sportowefakty.pl. Te słowa są definicją jego postawy. Otwartej na nowe wyzwania. A te wskazują cyfry – prawie 16 pkt na mecz i średnia 53 proc. skuteczności z gry z sezonu 2011/12. Jeśli Dylewicz utrzyma dyspozycję z początku sezonu, zaliczy najlepszy sezon w karierze dobiegając do czterdziestki. Na razie jest na najlepszej drodze.
Filip Dylewicz jest dwukrotnym zdobywcą statuetki audycji Pick’n Roll Radia Gdańsk dla najlepszego zawodnika na Pomorzu.
Paweł Kątnik