„Na zaliczce można się przejechać”, o czym Arka doskonale wie. W Gdyni Puchar Polski, w Gdańsku mecz przyjaźni [PIŁKARSKI WTOREK]

– Na czwartkowe spotkanie z kibicami przyjdę ze spakowaną walizką – żartuje Leszek Ojrzyński, pytany o ewentualny niekorzystny rezultat środowego rewanżu Arki w ćwierćfinale Pucharu Polski. Trener z rozwagą analizuje skład żółto-niebieskich w walce o awans, podczas gdy Gdańsk szykuje się na piątkowy mecz przyjaźni.
O lepsze preludium do przypieczętowania przez Arkę awansu do półfinału Pucharu Polski byłoby ciężko. Imponujące zwycięstwo nad Sandecją Nowy Sącz oznaczało nie tylko punkty w ligowej klasyfikacji i w efekcie wysokie, siódme miejsce. Żółto-niebiescy zagrali w sobotę tak, jakby chcieli ostrzec środowego przeciwnika na długo przed tym, zanim ten wyjdzie na boisko.

– Mamy zaliczkę, ale można się na niej przejechać – równie poważnie ostrzega Ojrzyński swoich piłkarzy, co oni podopiecznych Grzegorza Nicińskiego.

Posłuchaj audycji:

„PRZECIWNIK NA STRACONEJ POZYCJI”

– Wszyscy uważają, że przeciwnik jest przed meczem na straconej pozycji – przyznał trener żółto-niebieskich przed meczem z Chrobrym Głogów. – A z takiej czasami jest właśnie łatwiej wystartować i sprawić niespodziankę – zauważył. O tym Arka doskonale wie, bo w zeszłorocznym półfinale niewiele brakowało, a niewystarczająca okazałaby się i zaliczka wyższa, bo trzybramkowa.

– Chrobry jest już po meczach ligowych, więc mogą tu oddać wszystko i wystawić najlepszych. A czasami różnie z tym bywa, bo jednak trzeba pogodzić też ligę. Warunki są coraz trudniejsze, a natężenie meczów przed przerwą jest bardzo duże – analizuje Ojrzyński.

KONTUZJOWANY SOŁDECKI, WRÓCI DA SILVA?

Aby uniknąć nadmiernej eksploatacji swoich zawodników, w środę, zgodnie z pucharową tradycją, trener da szansę tym, którzy są mniej zmęczeni trudami ligowymi. Ale jednocześnie przyznaje: niektórzy z piłkarzy będą musieli zagrać i w Pucharze.

– Wolałbym mieć jeszcze szersze spektrum w obwodzie. Sołdecki ma lekką kontuzję, zastępuje go Łukasiewicz. Ale gdybyśmy stracili i jego, to już nie mamy wysokiego zawodnika, który zagrałby na pozycji numer sześć – komentuje szeroką w tym sezonie kadrę Ojrzyński.

Do składu ma szansę wrócić również Marcus Da Silva, który w ostatnich spotkaniach nie mieścił się w meczowej osiemnastce ze względu na decyzję trenera.

– Stawiamy na innych zawodników. Marcus jest zdrowy, pracował trochę inaczej, niż reszta i mam nadzieję, że niedługo da sygnał, iż jest już gotowy i będzie brany pod uwagę – skomentował.

„NICIŃSKI? NIE MAM DŁUGU WDZIĘCZNOŚCI”

Choć zeszłą edycję Pucharu Polski prawie do końca ugrał Ojrzyńskiemu Grzegorz Niciński, trener żółto-niebieskich nie czuje potrzeby powrotu do tego faktu. Dług wdzięczności? – Bardziej mam go może u działaczy, bo to oni postawili na mnie. Grzesiek dalej chciał tu pracować – mówi trener.

Były szkoleniowiec Arki pojawił się w poprzedniej kolejce Ekstraklasy na meczu byłych podopiecznych we Wrocławiu, by przed pucharowym rewanżem osobiście zobaczyć, w jakiej są obecnie formie. – Dostałem sygnał, że Grzesiek jest na górze i obserwuje, ale nie rozmawialiśmy, bo sam byłem na dole przy boisku, przy ławce rezerwowych – zdradził Ojrzyński.

WYJAZD Z GDYNI ZAPRZYJAŹNIŁ LECHIĘ ZE ŚLĄSKIEM

W Gdańsku w najbliższy weekend kibice – miejmy nadzieję – uspokoją emocje, podejmując w piątek na własnym obiekcie zaprzyjaźniony Śląsk Wrocław. Zaprzyjaźniony od kiedy?

– 40 lat temu graliśmy mecz w Koszalinie. Wyjazd był z Gdyni, pociąg relacji Gdynia – Szczecin. Na dworcu spotkaliśmy kibiców Śląska, którzy dzień wcześniej rozgrywali swój mecz z drużyną z Gdyni. Od słowa do słowa, najpierw wzajemne badanie i wsiedli do pociągu, pojechali z nami na mecz. Wróciliśmy w nocy, tradycyjna integracja w Sopocie, na Monciaku, i tak już zostało – opowiadał na antenie Radia Gdańsk kustosz muzeum Lechii, Zbigniew Zalewski.

BYŁY KAPITAN ŚLĄSKA NA ŁAWCE I W MUZEUM

Mecze ze Śląskiem to zawsze wyjątkowe przeżycie dla Sebastiana Mili, który dwa i pół roku temu przeniósł się z Wrocławia do Gdańska. Zlokalizowane na stadionie, biało-zielone muzeum posiada w swoich zbiorach prawdziwe kąski związane z byłym kapitanem Śląska.

– Jest jego koszulka ze Śląska Wrocław, jest ta charakterystyczna, biało-zielona frotka z herbem klubowym, w której grał w Lechii, mamy również buty, w których zagrał w meczu z Niemcami i strzelił tą pamiętną bramkę na 2-0, będąc wtedy zawodnikiem Śląska Wrocław – mówi z dumą kustosz.

Do Muzeum Lechii Gdańsk zapraszamy także w dni meczowe, począwszy od dwóch godzin przed rozpoczęciem spotkania, skończywszy na 30 minutach do pierwszego gwizdka.

Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień o godz. 14:05.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj