„Przeciw Górnikowi też chcę strzelić bramkę”. Arka z liderem na murawie poddanej pielęgnacji świetlnej [PIŁKARSKI WTOREK]

Sobotnia niespodzianka i trzy punkty przywiezione z Kielc mogą okazać się motorkiem napędowym Arki, która staje dziś przed ciężkim zadaniem: podejmie lidera cztery dni po tym, gdy ten podrażniony został przez Lechię Gdańsk. Na specjalną okazję – specjalne warunki: murawa pielęgnowana od niemal miesiąca testowanymi przez Gdyńskie Centrum Sportu lampami asymilacyjnymi.
Posłuchaj audycji:

Mecz w Kielcach może okazać się kluczem do pójścia za ciosem i sprawienia przez żółto-niebieskich nie jednej niespodzianki, a dwóch. Bo dlaczego tylko nieszczęścia mają chodzić parami?

Zanim jednak do tego dojdzie, w meczu przeciw Koronie niespodziankę sprawił Mateusz Szwoch, który przełamał trwającą 578 dni niemoc strzelecką z gry i popisał się strzałem, który może zostać określony nie tylko golem kolejki, ale i tym, który będzie liczył się w walce o miano najpiękniejszego trafienia rundy jesiennej Ekstraklasy.

„W MECZU Z GÓRNIKIEM TEŻ BĘDĘ CHCIAŁ STRZELIĆ BRAMKĘ”

– Po meczu pomyślałem, że fajnie, że w końcu udało mi się strzelić, bo ofensywni zawodnicy są rozliczani z tych statystyk. Poczułem jakąś tam ulgę – przyznał pomocnik.

Czego do tej pory brakowało? – Trochę na pewno umiejętności, trochę szczęścia, na celny strzał składa się wiele rzeczy. W meczu z Koroną też mogłem uderzyć inaczej, piłka mogła pójść dwa centymetry w prawo i od słupka odbić się na boisko – zauważa Szwoch. I zapowiada: – W meczu z Górnikiem też będę chciał wyjść i strzelić bramkę.

LIDER-BENIAMINEK NIE DO POKONANIA

Mecz ze znakomicie spisującym się liderującym beniaminkiem z Zabrza to bez wątpienia jedno z największych wyzwań, jakie przed podopiecznymi Leszka Ojrzyńskiego stawia końcówka spotkań przed zimową przerwą. Ale skoro w Zabrzu udało się zremisować, to dlaczego u siebie Arka nie miałaby pokusić się o zwycięstwo?

– Bardzo tego chcemy. Tak jak w każdym meczu, wyjdziemy zagrać o pełną pulę. Wygraliśmy poprzedni mecz na bardzo trudnym terenie i nie mamy nic do stracenia – zaznacza Mateusz Szwoch.

– Gramy z liderem, darzymy ich wielkim szacunkiem i chwała im za to, że tak dobrze im idzie. Ale to my chcemy być górą – podkreśla.

„JAKO ZESPÓŁ GÓRNIK JEST PODOBNY DO NAS”

Atutów zespół z Zabrza ma wiele i nie jest to tylko rewelacja tego sezonu Ekstraklasy, czyli idący po bramki jak burza baskijski napastnik.

– Znamy mocne strony Górnika. To nie tylko Angulo, bo jest i Kurzawa, i Kądzior, cała druga linia. Są liderem Ekstraklasy, a nie da się być liderem, mając jednego dobrego zawodnika. Na tę chwilę są najlepsi – przyznaje zawodnik żółto-niebieskich.

– W Górniku wielu zawodników strzela bramki: i obrońcy strzelają, i Angulo, Kurzawa ma około 11 czy 12 asyst, Kądzior też dobrze wygląda. Wydaje mi się, że jako zespół są podobną drużyną do nas. My to też przede wszystkim zespół, bardziej niż indywidualności – dodaje Grzegorz Piesio. – Ale my też mamy swoje 28 punktów. To nie jest zły wynik, więc podchodzimy do tego meczu jak równy z równym – podkreśla.

ZIELONY DYWAN NICZYM PO KURACJI SPA

Wyjątkowych gości nie wypada przyjmować w byle jaki sposób. Przed zbliżającą się przerwą zimową, od prawie miesiąca murawa w Gdyni poddawana jest zabiegowi naświetlania, którego pierwsze efekty będziemy mogli zobaczyć już podczas meczu z Górnikiem.

– Testujemy lampy asymilacyjne technologii ledowej. Jest to obecnie najbardziej rozwinięta technologia: najnowocześniejsza, a zarazem najbardziej energooszczędna. Eksperyment w Gdyni potrwa miesiąc. Mieliśmy okazję podjąć współpracę z niemiecką firmą, która dostarczyła nam lampy – zdradził w rozmowie z Radiem Gdańsk kierownik Stadionu Miejskiego w Gdyni, Tomasz Cząstka.

POPRAWA, NIE NAPRAWA

Do Gdyni przyjechał moduł o szerokość 12 metrów, który swoim obszarem doświetlania obejmuje powierzchnię około 56 m2. Lampy działają przez całą dobę. Przestawiane są co 8 godzin, tak, by murawę doświetlić jak najlepiej, przede wszystkim w miejscach, w które w sposób naturalny dociera mniej słońca. Czy w Gdyni naświetlanie murawy lampami asymilacyjnymi jest jednak konieczne?

– Na dużych arenach sportowych, na których dach rzeczywiście zajmuje dużą objętość i zacienienie występuje na całej murawie przez cały rok, ten problem jest całoroczny. U nas takiego problemu nie ma, ale zimą, kiedy tego słońca jest mniej, i kiedy naturalne promienie słoneczne w mniejszej ilości dostają się do trawy, hamując proces wegetacji, naświetlanie może pomóc i dlatego je testujemy. Traktujemy tę technologię jako wspieranie działań pielęgnacyjnych, które wykonujemy na co dzień – wyjaśnia kierownik obiektu.

– Dodatkowo lampy wyposażone są w czujnik temperatury, bo oprócz doświetlania technologią LED, posiadają również promienniki podczerwieni – tak, że dodatkowo jeszcze ogrzewają murawę z góry, dodaje.

MURAWA W GDYNI TA SAMA OD 7 LAT

O murawę miasto Gdynia mocno dba, ale i w zamian cieszy się niezmiennie faktem, iż przynosi ona powody do dumy. Nie dość, że przez większość roku wciąż nie ustępuje swoją urodą klasowym arenom europejskim, to i nie wymaga bardziej kosztownych inwestycji – takich, jak na przykład jej wymiana.

Murawa w Gdyni pozostaje wciąż ta sama od 7 lat, w przeciwieństwie do aren takich jak stadion w Poznaniu – tam do niedawna klub musiał się liczyć z wymianą trawy na nową średnio raz na sezon. Koszt takiego luksusu to pomiędzy 400 a 500 tysięcy złotych. Rok temu, zamiast robić to po raz kolejny, zainwestowano w lampy.

KOSZTY: NA TAK CZY NA NIE?

Utrzymanie na stadionach wysoko eksploatowanych lamp asymilacyjnych również nie należy do tanich przedsięwzięć. Ale jak się okazuje, i na to istnieje sposób.

– Jeśli chodzi o lampy sodowe, stosowane we Wrocławiu czy w Poznaniu, jest to odrobinę starsza technologia niż to, co tutaj testujemy. My testujemy oświetlenie ledowe, które ma być wydajniejsze i bardziej energooszczędne – słyszymy.

ZESZŁOSEZONOWA PIASKOWNICA

Czy lampy mogą pomóc zapobiegać sytuacjom podobnym do końcówki ubiegłego sezonu, w której murawa przy ul. Olimpijskiej z wzorowego, zielonego dywanu zamieniła się w mało efektowną piaskownicę?

– Ten piasek, który się wówczas unosił, był efektem zabiegu pielęgnacyjnego – piaskowania i aeracji, który miał wzmocnić podłoże. Czyli trochę mniej dla oka, a lepiej dla zawodników: aby ustabilizować grunt, aby było mniejsze ryzyko wystąpienia kontuzji, aby grali na równym, stabilnym terenie – wyjaśnia Tomasz Cząstka.

Arkę czeka na stadionie w Gdyni jeszcze tylko jedno spotkanie. A potem? – Wyłączymy ogrzewanie murawy, damy trawie odpocząć i kolejne zabiegi zaczniemy już w lutym – mówi kierownik Stadionu Miejskiego w Gdyni.

6 PUNKTÓW DLA LECHII TRUSKAWKĄ NA TORCIE

Na odpoczynek czekają także piłkarze Lechii. Nominowany do nagrody Sportowej Osobowości Roku Radia Gdańsk Sławomir Peszko, pomimo iż dopiero powrócił do gry po długiej kontuzji, również czeka na moment wytchnienia.

– Święta zawsze spędzam u rodziców, od 11 lat jeżdżę tam z rodziną. Spotykamy się z braćmi, jest dużo dzieci i duży rodzinny stół, więc odetnę się od piłki w wigilię. Ale później jest Boxing Day, więc będzie piłka na pewno oglądana – przyznaje obrońca biało-zielonych.

Co zrobić, by święta w Gdańsku były udane? Wygrać w środę z Pogonią, a na koniec dołożyć komplet punktów w meczu z Sandecją. – Te święta i tak będą średnio udane przez tą rundę i kontuzję, ale jeśli będzie 6 punktów, to będzie taka truskawka na torcie – zażartował piłkarz.

Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień o godz. 14:05.
 

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj