„Katastrofa, w styczniu konsekwencje”. Prezesi Pertkiewicz i Mandziara podsumowują rok 2017 [PIŁKARSKI WTOREK]

– O trofeach nie marzyłem i się ich nie spodziewałem. Celem było wyprowadzenie klubu na prostą i to cieszy mnie najbardziej – przyznaje prezes Arki Gdynia. – Jest katastrofa: jeśli chodzi o punkty, tabelę. W styczniu będzie to miało swoje konsekwencje – zapowiada prezes Lechii. Zapraszamy na „Piłkarski wtorek”.
Dwa przeciwległe bieguny – tak można podsumować rok 2017 w wykonaniu trójmiejskich drużyn. Walcząca w maju o mistrzostwo kraju Lechia i tocząca bój o utrzymanie w Ekstraklasie Arka. Arka zdobywająca jednocześnie Puchar i Superpuchar Polski, premiowana grą w eliminacjach do Ligi Europy, do których Lechii zabrakło jednego oczka w tabeli. W końcu Arka zamykająca rok na 6. miejscu, podczas gdy Lechii punktowo bliżej do strefy spadkowej, niż górnej ósemki.

Piłkarski rok 2017 podsumowali do mikrofonu Radia Gdańsk prezesi Wojciech Pertkiewicz i Adam Mandziara.

Posłuchaj audycji:

„KATASTROFA”

– Tak można to określić, to jest katastrofa: jeśli chodzi o punkty, tabelę. Tabela nie kłamie, także mamy jasność – stwierdził wprost Adam Mandziara, nie przebierając nazbyt w słowach w rozmowie z Włodzimierzem Machnikowskim.

– To nie jest ta sama drużyna, patrząc na aktywność, wolę i wszystkie inne sprawy – przyznał rozgoryczony, komentując sytuację, w jakiej klub z Gdańska znalazł się na zakończenie piłkarskiego roku 2017.

– Absolutnie tego nie akceptujemy i myślę, że w styczniu będzie to miało swoje konsekwencje – zapowiedział prezes biało-zielonych.

PRZEWIETRZENIE SZATNI

Jedną z wspomnianych konsekwencji ma być, w sposób naturalny, zrezygnowanie z usług części zawodników.

– Przed ostatnim meczem powiedzieliśmy sobie z trenerem, że bez względu na wynik, kadra, która pojedzie do Turcji będzie miała 22 zawodników i trzech bramkarzy, być może dołączą jacyś juniorzy – zdradził prezes.

– Teraz piłkarze mogą przekalkulować sobie, jakie szanse mają na to, by pojechać na zgrupowanie – dodał niezmiennie poważnym tonem.

STARA GWARDIA NIE CAŁA DO WYMIANY

Są jednak i tacy, którzy o swoją przyszłość w biało-zielonych barwach mogą być spokojni – jeśli tylko będą tego chcieli.

– Marco i Flavio Paixao pokazują, że starsi zawodnicy też są wartością klubu i strzelają bramki. Na nich można liczyć. Są jednak i tacy, którzy zawiedli i to nad tym trzeba myśleć – kontynuuje prezes.

Bracia Paixao oraz Daniel Łukasik to zawodnicy, z którymi już teraz Lechia prowadzi rozmowy, mające na celu przedłużenie ich kontraktów.

DŁUGI I ZALEGŁOŚCI: SĄ, CZY NIE MA?

W ostatnich tygodniach obawy budziła nie tylko forma sportowa gdańszczan. Oliwy do ognia dolała kara finansowa oraz odjęty punkt, będące konsekwencją za zaległości w wypłacaniu bieżących należności.

– Jedyne długi, jakie ma Lechia, to długi wobec swojego właściciela. To są długi długoterminowe, niektórzy mylą te kwestie – poinformował prezes, komentując kondycję finansową klubu.

REALNE MARZENIA

Czego sobie i Lechii życzy Adam Mandziara na nadchodzący, 2018 rok? – Wejścia do pierwszej ósemki i trochę więcej spokoju, by walczyć o wyższe cele.

– O mistrzostwie trzeba zapomnieć, realnie patrząc jest to niemożliwe. Najpierw musimy patrzeć za siebie, wygrywać mecz za meczem i wtedy zobaczyć, czy jest możliwość zaatakowania miejsca czwartego, piątego, może trzeciego, drugiego – dodał prezes biało-zielonych.

ŻÓŁTO-NIEBIESKIE FAJERWERKI

Metaforą roku 2017 w wykonaniu Arki mogą być fajerwerki, jakie piłkarzom odpalili na Stadionie Narodowym w trakcie finału Pucharu Polski kibice. Były wzloty: zwycięstwo w dogrywce nad Lechem, utrzymanie Ekstraklasy, Superpuchar i piłkarska Europa, ale i upadki – w postaci nerwowej końcówki ligowej, czy choćby kary finansowej za wspomniany „show”.

Prawda jest jednak taka, że Arka bardziej zwycięska z ostatnich dwunastu miesięcy wyjść nie mogła.

– Praca klubu i wyniki to jest praca zespołowa. Na boisku zostawiają serce piłkarze, sztab trenerski przygotowuje ich do tego, jak mają zagrać. Nad tym wszystkim czuwają masażyści, lekarze, dział administracyjny. Gdzieś na samej górze jestem też oczywiście ja – mówił nominowany do nagrody Sportowej Osobowości Roku Radia Gdańsk Wojciech Pertkiewicz.

SUKCES SPORTOWY

Tych w ciągu 2017 roku było w Arce więcej, niż na przestrzeni wielu długich, ostatnich lat. Najbardziej wzruszający moment? Mógł być tylko jeden.

– Bezdyskusyjnie jest to finał Pucharu Polski i zdobycie go. Udało się to zrobić i to jeszcze w takich, a nie innych okolicznościach: dogrywka, dramaturgia do samego końca, momenty, kiedy Lech mógł tę szalę przechylić na swoją stronę. Łzy szczęścia cisnęły się do oczu – przyznał prezes Arki.

Dużo radości przyniosła także wizyta w Gdyni piłkarskiej Europy.

– W Danii zabrakło nam kilku minut, żeby ta radocha była jeszcze większa. Tak naprawdę trudno powiedzieć, co wydarzyłoby się dalej. Zawsze to kolejny mecz, kolejne nadzieje. I nie wiadomo, kiedy by ta przygoda mogła się skończyć – kontynuował Pertkiewicz.

– To przygoda, która na pewno zostanie wszystkim w pamięci i w sercach. Ten mecz w Gdyni, wygrany 3:2, to też coś, o czym kibice przez wiele, wiele lat mogli tylko marzyć. Teraz mieli okazję doświadczyć tego na żywo i jeszcze powalczyć – nieskutecznie niestety, ale będąc blisko sukcesu – na wyjeździe, dodał.

PRZEŁOM ORGANIZACYJNY

Dla Arki rok 2017 to nie tylko rewelacyjne wyniki sportowe.

– To również bardzo dobry rok jeśli chodzi o to, czego nie widać i czego większość osób nie wie. To jest rok, w którym udało się wyciągnąć klub z tarapatów finansowych, w jakich był w poprzednich latach. Te kłopoty co roku się zmniejszały, a w tym roku wydaje się, że najgorsze mamy za sobą – zdradził prezes żółto-niebieskich. I rozwinął temat:

– O trofeach nie marzyłem i się ich nie spodziewałem. Bardziej celem było wyprowadzenie klubu na prostą, podtrzymując do tego jako taki efekt sportowy. Być może „jako taki” brzmi tutaj niepoważnie, ale taka jest prawda. Będąc w tarapatach finansowych, z jednej strony staraliśmy się niwelować zadłużenie i nie mieć kłopotów z komisją licencyjną, a z drugiej strony nie można było tego zrobić kosztem futbolu, widowiska, kosztem tego, co widzą kibice i na co przychodzą. Ich kuchnia nie interesuje, ani to, czy w sejfach jest 5 złotych więcej, czy też leżą weksle do spłacenia, sprawy w sądach do zamknięcia – przyznał Wojciech Pertkiewicz.

UDANE RYZYKO: ZMIANA TRENERA

Były jednak i momenty zwątpienia, między innymi w postaci zwolnienia dotychczasowego trenera.

– Być może z Grzegorzem Nicińskim też byśmy utrzymali się w Ekstraklasie, a być może nie. Na tamten moment wszystko wskazywało na to, że te szanse maleją. Stąd pomysł i decyzja o zmianie szkoleniowca – wspomina prezes.

– Trener Leszek Ojrzyński był na naszej liście numerem jeden i właściwie okazało się, że nie trzeba było rozmawiać z numerem dwa, bo dogadaliśmy się. Do dziś nadal jesteśmy razem w Ekstraklasie, dodatkowo podparci dwoma trofeami – dodaje z zadowoleniem.

„MIŁOŚCI BYĆ NIE MUSI”

Zmiana trenera przyniosła efekty lepsze, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Ojrzyński i Arka, miłość od pierwszego wejrzenia? – Jak w szatni jest trzydziestu paru chłopa, to miłości być nie musi i tej miłości tam nie ma. Ale ma być robota, wzajemne zaufanie i szacunek – i wydaje mi się, że to jest, podsumował prezes.

Czy w rezultacie wyjątkowo udanych dwunastu miesięcy, kolejny rok Wojciech Pertkiewicz spędzi na tym samym stanowisku?

– Na walnym zgromadzeniu absolutorium otrzymała Rada Nadzorcza, absolutorium otrzymał też Zarząd, czyli w tym wypadku ja, jako zarząd jednoosobowy. A co będzie dalej, trudno mi powiedzieć. Wygląda na to, że idzie dobrze. Ale często jest tak, że moment, kiedy jest dobrze, to jest dobry moment na zmiany – przyznał.

Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień o godzinie 14:05.
 

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj